Jane Goodall była symbolem udanej walki o prawa szympansów do tytułu człowiekowatych. Dziś walczy o prawo ludzi do szczęścia.
„Focus” przyznał jej nagrodę dla największej osobowości festiwalu Planete Doc
Nie mając perspektyw, lecz mając marzenia, w wieku lat 23 skończyła kurs dla sekretarek i za odłożone pieniądze popłynęła do wschodniej Afryki – wówczas kolonii brytyjskiej. Po różnych perypetiach trafiła pod skrzydła Louisa Leakeya, gwiazdy światowej archeologii i badacza ewolucji człowieka, który pan miał nadzieję, że obserwując dzisiejsze małpy w ich naturalnych środowiskach, dowie się czegoś więcej o wspólnych przodkach małp i człowieka. Mając potężne wpływy, Leakey ułatwił młodziutkiej, pełnej pasji Jane Goodall rozpoczęcie badań terenowych nad szympansami w górzystych lasach na wschodzie Tanzanii nad strumieniem Gombe, wpadającym do jeziora Tanganika. Później „matkował” także badającej goryle Fossey i obserwującej orangutany Birute Galdikas – razem trzy badaczki zwane były Aniołkami Leakeya.
Goodall miała w sobie miłość do zwierząt i wspaniałą intuicję – to połączenie zaowocowało unikalnym podejściem do badań. Zaczęła w Gombe studiować zachowanie szympansów, wtapiając się w ich stado. „Długo się mnie bały, wabiłam je bananami, aż znalazł się jeden odważny. Za nim przyszły inne. Zaciekawiła je taka biała małpa jak ja” – opowiadała w jednym z wywiadów. W przeciwieństwie do innych badaczy nadawała małpom nie numery, lecz imiona. Przyjaźniła się z nimi. Później naraziło ją to na krytykę – zarzucano jej patrzenie na zwierzęta przez pryzmat ludzki. Badała życie rodzinne i społeczne szympansów. Jak tworzą więzi, ustalają hierarchię i rozwiązują spory. Obserwowała też ciemną stronę natury małp – walki, agresję, zabijanie. Jednego z większych odkryć dokonała któregoś dnia przy kopcu termitów – zauważyła, że pewien szympans zrobił sobie z gałązki narzędzie do wydłubywania owadów z gniazda. Wcześniej uważano, że jedyną istotą wytwarzającą narzędzia jest człowiek. Wysłała natychmiast telegram do Leakeya, który odpowiedział z entuzjazmem: „musimy na nowo zdefiniować słowa: »człowiek« i »narzędzie«, albo uznać, że małpy są ludźmi!”.
Wkrótce dzięki Leakeyowi Goodall trafiła na studia do Cambridge – wyniki jej pięcioletnich obserwacji terenowych zrobiły tam takie wrażenie, że jako jednej z nielicznych pozwolono na robienie doktoratu bez wcześniejszych studiów licencjackich.
W Gombe dołączył do niej fotograf – równie młody jak ona i nie mniej przystojny Holender, pracujący dla „National Geographic”, Hugo van Lawick. Gorący romans, a potem burzliwe małżeństwo, przetrwały 10 lat („był o mnie zbyt zazdrosny” – powie Jane po latach). Zdjęcia Lawicka zrobiły z Goodall gwiazdę. Delikatna, zdolna i uparta „Jane z dżungli” podbiła serca widzów i czytelników. Była zapraszana na uczelnie i kongresy uczonych. „Podczas jednego ze zjazdów naukowych zobaczyłam referaty moich kolegów o polowaniach na szympansy dla ich mięsa i o eksperymentach firm farmaceutycznych na tych małpach. Z dnia na dzień zostałam aktywistką” – mówiła w telewizji.
Założyła Jane Goodall Institute, który dziś działa w 19 krajach na rzecz ochrony szympansów i ich środowiska naturalnego, oraz „Roots&Shoots” – program prowadzony przez młodzież w ponad 100 krajach. Angażuje się także w poprawę losu mieszkańców najuboższych regionów świata oraz populacji ludzkich, które znalazły się na bocznym torze cywilizacji. Działa na rzecz Indian północno- amerykańskich, których dotyka bieda, alkoholizm i narkotyki oraz grenlandzkich Inuitów, dla których topnienie lodowców, wynikające z ocieplania się klimatu, oznacza kurczenie się terenów polowań na foki. Najcieplej jednak myśli wciąż o Afryce. Zorganizowała pomoc dla uchodźców z Konga, bank mikropożyczek w Tanzanii, sponsoruje też akcję… hodowania kurczaków, która ma doprowadzić do spadku polowań na dzikie zwierzęta żyjące w puszczy.