Kiedy Marylen Reid przeprowadziła się do Vancouver, nikogo tam nie znała. Całe dnie wypełniała jej stresująca praca. Wieczorami miała ochotę się do kogoś przytulić, ale jej przyjaciele byli daleko. „Pomyślałam, że jestem w stanie zapłacić za to, by mnie ktoś po prostu objął, bez żadnych podtekstów. Doszłam do wniosku, że skoro ja tego pragnę, z pewnością znajdą się inni ludzie z podobnymi potrzebami” – opowiada „Focusowi”. Wtedy wpadła na pomysł założenia firmy the Cuddlery, zajmującej się przytulaniem. Zastrzega, że usługi jej firmy nie są zakamuflowaną prostytucją, a klienci nie mają co liczyć na intymny dotyk. Chodzi o czysto platoniczny kontakt z drugim człowiekiem. Zanim dojdzie do uścisku, klient podpisuje umowę, w której zobowiązuje się, że nie podejmie żadnych czynności o charakterze seksualnym (dokładnie zdefiniowanych w umowie). Nie może też być nago ani pod wpływem alkoholu. Marylen Reid twierdzi, że jedynie 10 proc. osób, które przychodzą na szkolenie do jej firmy, mają pojęcie, jak należy przytulać ludzi.
Firma otworzyła oddziały w Ottawie, Edmonton, Winnipeg, Calgary i Toronto. Za pół godziny przytulania inkasuje 35 dol. kanadyjskich (ok. 100 zł), za pakiet przytulania z masażem i pocieszaniem – 260 dol., za oglądanie filmu z przytulaniem – 99 dol., a za wspólnie przespaną noc – 325 dol. Jeśli nie wiemy, czy nam się taka usługa spodoba, można wykorzystać pakiet promocyjny (19 dol. za 15 minut). Oferta skierowana jest do wszystkich, pracownicy są obojga płci, na życzenie przyjeżdżają do domu.
Przytulanie w modzie
Podobnych firm w Kanadzie i USA działa dziś kilkanaście. Jedną z pierwszych była amerykańska The Snuggery założona w 2012 r. przez Jacqueline Samuel. Usługi przytulania (50 dol. za 45 min) wzbudziły zdziwienie w całych Stanach. Media rozpisywały się o studentce przekonującej, że Amerykanom brakuje serdecznego przytulenia. Dziś prowadzi interes z koleżanką, a jedną z oryginalnych usług wyróżniających je na rynku jest możliwość wykupienia sesji z obiema paniami naraz (100 dol. za 45 min).
Bardziej rozbudowaną ofertę zaproponowała Samantha Hess, która w 2013 r. otworzyła w Portland firmę Cuddle Up To Me. Sesje naliczane są w systemie minutowym (1 minuta = 1 dolar). Na przytulenie można się umówić w siedzibie firmy i wybrać jeden z pokoi (w klimacie medytacyjnym, kosmicznym, górskim lub morskim). Wrodzony optymizm i niezwykła życzliwość wobec ludzi sprawiają, że Hess wzbudza powszechną sympatię, a media uczyniły z niej nieformalną rzeczniczkę zawodowych przytulaczy. Dzięki występom w telewizji już tydzień po otwarciu miała tysiąc klientów. Samantha potrafi wykorzystać popularność, w zeszłym roku wydała książkę „Touch. The Power of Human Connection” (Dotyk. Potęga ludzkiego kontaktu), a w lutym tego roku zorganizowała pierwszą na świecie konferencję poświęconą przytulaniu (CuddleCon 2015). Dziś do Cuddle Up To Me spływa ponad 10 tys. maili tygodniowo od potencjalnych klientów.
Sukces firmy z Portland zachęcił wiele osób do działania. Serwis The Snuggle Buddies oferuje usługi ponad 70 przytulaczy, od Kalifornii po Florydę. Stawki zaczynają się od 80 dol. za godzinę, można też wykupić pogawędkę z pocieszycielem przez telefon (60 dol. za godz.). Tylko w minionym roku podobnych firm powstało kilka: Snuggle Service z Viktorii (60 dol. za godz.), Cuddle Me z Montrealu (90 dol. za godz.) czy Indy Cuddles z Carmel w stanie Indiana (35 dol. za pół godziny).
Moda dotarła również do Europy. W londyńskim Richmond działa firma Be Snuggled (45 funtów za godzinę) założona przez terapeutkę holistyczną Kitty Mansfield. Brytyjka oferuje wiele usług, od półgodzinnych sesji po weekendowe wyjazdy. Dla tych, którzy chcieliby w przyszłości na przytulaniu zarabiać, stworzyła Cuddle Professional. Firma prowadzi zawodowe kursy i przyznaje stosowne certyfikaty. Od stycznia z usług profesjonalnych przytulaczy korzystamy również w Amsterdamie za sprawą firm Lepeltje Lepeltje (40 euro za pół godziny) oraz Ik Omarm Je (40 euro za pół godziny). Powstała też specjalna aplikacja Cuddlr, która kojarzy oferty zawodowych przytulaczy z aktualnym miejscem naszego pobytu.
Chroniczny brak dotyku
„Rosnąca liczba firm oferujących przytulanie to efekt codziennego deficytu dotyku” – uważa dr Tiffany Field, dyrektor Instytutu Badań nad Dotykiem z Uniwersytetu Miami. Pomimo dostępu do wielu środków komunikacji poczucie wyobcowania i osamotnienia stało się zmorą współczesnej zachodniej cywilizacji. Nie bez znaczenia jest też poprawność polityczna, posunięta niekiedy do granic absurdu. Niedawno głośno było o dziewczęcej drużynie hokejowej z Toronto, która w trosce o bezpieczeństwo dzieci wprowadziła całkowity zakaz kontaktu fizycznego trenera z zawodniczkami. By nie dopuścić do jakichkolwiek posądzeń o molestowanie seksualne, wykluczono nawet poklepywanie po ramieniu czy kasku.
Firmy handlujące przytulaniem chętnie powołują się na liczne badania naukowe, które dowodzą, że serdeczny dotyk pozytywnie wpływa zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Przede wszystkim podnosi poziom oksytocyny (hormonu odpowiedzialnego za dobre samopoczucie i zaufanie wobec innych), obniża poziom kortyzolu (hormonu powiązanego ze stresem), spowalnia tętno i obniża ciśnienie tętnicze.
Eksperyment przeprowadzony przez naukowców z Carnegie Mellon University (CMU) w USA wykazał, że osoby, które podczas badań były przytulane, wracały do zdrowia po infekcji szybciej niż te, które nie miały takiego kontaktu. „To sugeruje, że przytulanie może działać jako skuteczny środek prozdrowotny i sposób na zmniejszenie szkodliwych skutków stresu” – uważa prof. Sheldon Cohen, kierujący zespołem badaczy.
Inne badanie, przeprowadzone na University of North Carolina Chapel Hill, wykazało, że na gorących uściskach zyskują nie tylko przytulani, ale i przytulający. Dorośli, którzy obejmowali swoich partnerów przez 20 sekund, mieli niższe ciśnienie krwi i tętno, gdy poproszono ich o przypomnienie sobie jakiegoś stresujące-go wydarzenia, niż ci, którzy wcześniej nikogo nie dotykali.
Więcej kłopotów niż pożytku?
Korzyści płynące z przytulania są niezaprzeczalne – czy wystarczy jednak wtulić się w pierwsze lepsze ramiona, by troski zniknęły? Część psychologów ma co do tego wątpliwości. „O ile w przypadku malutkich dzieci sam kontakt z kimś może zaspokajać potrzebę bliskości i oddziaływać pozytywnie, o tyle u starszych dzieci i dorosłych równie istotne jest rozróżnienie na swoich i obcych” – uważa dr Katarzyna Serafińska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. „Negatywne konsekwencje płacenia za przytulanie może wzmacniać fakt, iż jest to właśnie coś, za co płacimy. Osoba dorosła doskonale zdaje sobie sprawę, że przytulanie, które sobie kupiła, nie odbywa się z uwagi na nią i nie jest związane z faktyczną chęcią zaspokojenia jej potrzeby. Z tego punktu widzenia wydaje się, że przytulanie za pieniądze może mieć w dłuższej perspektywie sporo negatywnych skutków, choćby takich jak wtórne poczucie osamotnienia, a nawet bezwartościowości” – uważa Serafińska.
Klientami tego typu usług są często ludzie z problemami. Nierzadko z depresją i lękami społecznymi. Żaden z zawodowych przytulaczy nie ma kompetencji do prowadzenia terapii, co może generować więcej kłopotów niż pożytku. Takie osoby mogą łatwo pomylić bliskość fizyczną z uczuciową, mieć problem z granicami i rozróżnieniem sytuacji – ostrzegają specjaliści. Na razie jednak branża profesjonalnych przytulaczy jest zbyt młoda, by można było rzetelnie ocenić skutki ich działalności.
Moda dziwaczna, ale nieszkodliwa
Rozmowa z prof. Bogdanem Wojciszke, psychologiem społecznym, autorem wielu publikacji i książek na temat psychologii miłości.
Focus: Jak pan ocenia odpłatne przytulanie?
Bogdan Wojciszke: Jeśli tego typu usługi cieszą się wzięciem, to jest to rezultat zaniku stabilnych więzi społecznych. Normalni ludzie mają do przytulenia kogoś bliskiego. Stany Zjednoczone są jednak trochę dziwnym krajem. Duża część populacji jest tam w stałym ruchu, przez co więzi społeczne często są zaburzone. Jeżeli człowiek przeprowadza się do innego miasta, to rzecz jasna traci bezpośredni kontakt z przyjaciółmi. Często wtedy pojawia się zapotrzebowanie na kogoś takiego jak psychoterapeuta, komu można się zwierzyć. A tu proszę, jest i osoba, do której można się przytulić.
Focus: Widzi pan w tym jakieś zagrożenie?
B.W.: Wyjęcie przytulania z relacji intymnych jest trochę dziwaczne, ale nie widzę powodu do oburzania się. Traktowałbym to bardziej jak standardową psychoterapię na niewysokim poziomie zaburzeń. To takie psychiczne przytulanie się, które normalnie dają nam przyjaciele. Jest to dziwaczne, ale nie jest godne potępienia. Jedyne możliwe zastrzeżenie – usługi takie mogą się kojarzyć dwuznacznie.
Focus: Dlaczego warto się przytulać?
B.W.: Przytulanie się jest przykładem bezpośredniego fizycznego udzielania wsparcia społecznego, a to z kolei jest ludziom niezbędne przede wszystkim jako bufor chroniący przed stresem. Istnieją oczywiście inne formy takiego wsparcia, jak pomaganie czy wysłuchiwanie, jednak przytulanie nie jest niczym obciążone. Niedawno opublikowane badania dowodzą, że przytulanie łagodzi objawy stresu. Dotyczy to nie tylko ludzi, ale wszystkich naczelnych. Silne wsparcie ze strony partnera chroni przed depresją kobiety, a mężczyznom dosłownie przedłuża życie. Osoby mające wsparcie bliskich lepiej funkcjonują psychicznie, mają sprawniejszy układ immunologiczny, przez co rzadziej chorują.
Focus: Czy przytulenie przez obcą osobę daje taki sam efekt?
B.W.: Precyzyjnych badań skierowanych akurat na tę zależność nie spotkałem i podejrzewam, że ich nie ma. Wydaje mi się jednak, że stopień zażyłości nie ma większego znaczenia (pod warunkiem, że przytulający nie budzi naszej awersji). Nam się wydaje, że uczuciami obdarzamy tylko tych, którzy na to zasługują. A to nieprawda. Często są to osoby, które akurat mamy pod ręką.
Rozmawiał: Kamil Nadolski