Mimo że już Kamasutra przekonuje, iż niemal każdy członek sprawdza się w roli narzędzia reprodukcji i rozkoszy, w naszej cywilizacji pokutuje mit dużego rozmiaru. Znany amerykański seksuolog Bo Coolsaet wspomina historię z młodości: „Kiedy byłem poborowym, znałem młodego mężczyznę, którego ulubionym zajęciem było… pokazywanie penisa. Robił to w łazience, na korytarzu i w sypialni. Przyłapałem go nawet kiedyś na tym, jak kilku młodziutkim mechanikom dokładnie objaśniał techniki masturbacyjne. Kiedy kazałem mu się wytłumaczyć, odpowiedział, że ci chłopcy mogą się od niego jeszcze wiele nauczyć, bo on ma »największego«… Istotnie, jego członek był największy, a on sam najsilniejszy i najbardziej wredny ze wszystkich. Brakowało mu tylko inteligencji”. Nie mamy żadnych informacji o rozmiarach penisa seksuologa, ale w tej opowieści uderza zazdrość i chęć deprecjacji człowieka, który wyraźnie zaimponował Coolsaetowi.
Cenne centymetry
Fanny Hill, słynna angielska prostytutka z XVIII wieku, opisuje w swoich „pamiętnikach” stałego klienta, który odznaczał się instrumentem wyjątkowo małym. Tak sprawnie się nim jednak posługiwał, że Fanny uważała go za najlepszego kochanka i wspominała z wdzięcznością. Co prawda Fanny była postacią literacką wymyśloną przez pewnego Anglika, który być może w ten sposób odreagowywał swój kompleks, niemniej spora część kobiet i większość seksuologów autorytatywnie stwierdza, że rozmiar nie ma znaczenia. Troska o rozmiary narządów rozrodczych jest jednak u mężczyzn zakodowana biologicznie – według jednej z teorii pierwotne kobiety wybierały partnerów z większym przyrodzeniem.
Opowieści na temat wielkości członków przypominają legendy wędkarskie. Markiz de Sade w książce z 1785 r. „120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu” tak opisuje atrybuty mężczyzn wywodzących się z „rasy kaukaskiej”: „Herkules był obdarzony kutasem osiem i dwie dwunaste cala obwodu na trzynaście długości (…) Antinous był posiadaczem narządu osiem cali obwodu na dwanaście długości (…) Brise-Cul miał pociechę tak zabawnie zniekształconą (…) główka jego kutasa miała osiem i trzy dwunaste cala obwodu, a sam członek jedynie osiem”.
O rekordach w tej dziedzinie napisano tomy. Jednak dopiero w XX w. doskonalsza metodologia badań sprawiła, że pomiary stały się wiarygodne. W 1935 r. niejaki dr Jacobus w pracy „L’Ethnologie du sens genitale” opublikował wyniki badań, przeprowadzonych na przedstawicielach różnych ras. Największe zmierzone przez niego penisy miały 30,5 cm w stanie wzwodu. Z kolei dr Reuben w książce „Wszystko, co kiedykolwiek chciałeś wiedzieć o kobiecie” opisuje penis długości 35 cm.
Z materiałów pornograficznych znamy penisy giganty. Oczywiście lwia część tych monstrualnych narządów powstała dzięki Photoshopowi, ale nie możemy wykluczyć, że na przykład bohater filmu „Sex freaks”, wyprodukowanego przez „Penthouse’a”, Murzyn z półmetrowym przyrodzeniem (w stanie wzwodu), istniał naprawdę.
Nie tylko wielki mózg
Wielki czy mniejszy – i tak natura hojnie wyposażyła ludzkiego samca. W porównaniu z innymi naczelnymi, nawet tymi największymi, jak goryle, jego prącie jest wyjątkowo okazałe. Ludzki penis jest dłuższy i grubszy ogólnie i w stosunku do rozmiarów reszty ciała niż penisy innych naczelnych. Desmond Morris, autor głośnej książki „Naga małpa”, uważa wręcz, że ludzki członek jest ponadwymiarowy. Pisze: „Homo sapiens chwali się wielkim mózgiem, a skrzętnie ukrywa fakt, że ma najdłuższy członek”.
Niektórzy badacze uważają, że Homo sapiens zawdzięcza długość prącia swojej dwunożności. Zejście z drzewa i przyjęcie postawy wyprostowanej spowodowało ukrycie żeńskich narządów płciowych między nogami, penis musiał więc ulec wydłużeniu, by umożliwić stosunek seksualny.
Według jednego z badań, 90 proc. noworodków płci męskiej ma penisy o średniej długości od 2,4–5,5 cm (średnia: 3,5 cm). Inne pomiary potwierdzają, że średnia długość to 2,8 cm, obwód zaś – 0,8 cm. Stwierdzono dodatnią korelację z długością ciąży matki (wcześniaki miały mniejsze penisy), jednak nie stwierdzono związku ze wzrostem, masą czy obwodem głowy.
Do piątego roku życia prącie za bardzo się nie powiększa. Średnia wynosi: w trzecim miesiącu życia – 3,95 cm,w szóstym – 4,26 cm, w dwunastym – 4,6 cm. Pięciolatek ma prącie o średniej długości 6 cm. Do okresu dojrzewania wzrost penisa jest słaby.
Seksuolodzy posiłkują się kilkoma wiarygodnymi badaniami, dotyczącymi długości penisów w erekcji. Jest symptomatyczne, że badania, które opierają się na danych o długości przekazanych przez właścicieli, sugerują większe rozmiary niż te, które wynikają z pomiarów dokonanych pod okiem lekarzy.
We wrześniu 1996 roku w czasopiśmie „ Journal of Urology” personel medyczny zbadał grupę 80 zdrowych mężczyzn pochodzących z różnych grup etnicznych. Metodą farmakologiczną wywołano u nich erekcję. Średnia długość penisa wyniosła 12,9 cm i co ważniejsze, ani wiek, ani rozmiar w stanie spoczynku nie wpływały na jego gabaryty mierzone w wzwodzie.
Cztery lata później w „International Journal of Impotence Research” zamieszczono dane pochodzące z badania 50 mężczyzn cierpiących na impotencję na tle psychicznym, u których również specjalnymi lekarstwami wywołano erekcję. Średnia długość penisa wyniosła w tym badaniu 13,6 cm.
W 2001 roku w Cancun w Meksyku 401 dorosłych mężczyzn zgodziło się wziąć udział w badaniach prowadzonych przez Life Styles Condoms, których celem było ustalenie optymalnych rozmiarów prezerwatyw. Średnia długość penisa wyniosła 14,9 cm. Z kolei w 2007 r. zbadano 3300 zdrowych włoskich nastolatków w wieku 17–19 lat. Średnia – 12,5 cm w wzwodzie. Co ciekawe, te badania wykazały dodatnią korelację między długością penisa a wzrostem i wagą.
Największe i najmniejsze
W latach 40. Alfred Kinsey, nazwany później „Kolumbem badań seksualnych”, wraz z grupą współpracowników przeprowadził ponad 10 000 wywiadów z dorosłymi mężczyznami i kobietami (5300 panów i 5940 pań), pytając o szczegóły ich życia seksualnego. Wyniki opublikowano w dwóch książkach: „Sexual Behavior in the Human Male” (1948) i „Sexual Behavior in the Human Female” (1953).
Zgromadzony materiał dotyczył stosunków seksualnych przedmałżeńskich i małżeńskich, przeróżnych form aktywności seksualnej oraz wzorców zachowań seksualnych w zależności od płci, wykształcenia, wyznania i innych czynników. Raport zawierał ponad 500 pytań. W roku 1951 roku badania Kinseya znalazły kontynuację w pracach antropologa Clelleana Forda i psychologa Franka Beacha, porównujących zachowania seksualne ludzi ze 190 kultur.
Badania Kinseya były wielokrotnie krytykowane ze względu na niereprezentatywną próbę badanych, rekrutowaną z ochotników, w tym więźniów osadzonych za gwałty oraz męskich prostytutek. Otrzymywali oni wynagrodzenie za udział w badaniu, istniało więc duże ryzyko, że część z nich „ubarwiała” wypowiedzi, licząc na wyższą gratyfikację. Co gorsza, wyniki w części dotyczącej seksualności dziecięcej pochodziły w całości wyłącznie z jednego źródła, jakim był pamiętnik anonimowego pedofila, który pisał go od 1917 roku.
Z raportów Kinseya wynikało, że purytańskie społeczeństwo Ameryki oparte na monogamicznej, kochającej się rodzinie, jest fikcją. Według danych, które zebrał, 90 proc. mężczyzn i 30 proc. kobiet dopuściło się zdrady małżeńskiej, zaś kontakty homoseksualne miał co trzeci mężczyzna. Z kolei dzieci miało cechować silne zainteresowanie seksem, a dla większości z nich kontakt fizyczny był przeżyciem niekoniecznie traumatycznym.
Szczególnie ostatni wniosek był bulwersujący, bowiem zaczął być wykorzystywany przez pedofilów. W odpowiedzi na krytykę raportu, Paul Gebhard, kolejny dyrektor Kinsey Institute for Sex Research, usunął z niego dane mogące uchodzić za niewiarygodne. W 1979 r. opublikowano poprawiony raport. Okazało się jednak, że ostateczne wnioski zmieniły się niewiele. Wielkość penisa była jedną z pobocznych informacji zawartych w raporcie. Według jednego ze współpracowników Kinseya, Wardella B. Pomeroya, najdłuższy penis, z jakim spotkał się w swojej karierze, miał 25,5 cm. Odpowiadało to wynikom badań „Forum” z 1970 roku. Stwierdzono tam, że najdłuższy penis w stanie erekcji liczył 24,13 cm.
Badania z 2005 roku dowodzą, że tylko 50 proc. mężczyzn jest zadowolonych z wielkości swojego penisa. Analogicznie – 70 proc. kobiet jest „bardzo zadowolonych” z wielkości narządów płciowych swoich partnerów, a tylko 6 proc. uważa, że „mogłyby być większe”. Zapewne wynika to z niewielkiej wiedzy panów na temat anatomii i fizjologii kobiet.
Część mężczyzn przecenia rolę głębokiej penetracji, jednocześnie bagatelizując znaczenie gry wstępnej w osiąganiu orgazmu przez swoje partnerki. Tymczasem najbardziej wrażliwy rejon kobiecych narządów płciowych to łechtaczka, srom oraz pierwsze 10 cm pochwy, czyli rejon, w którym znajduje się osławiony punkt G. Ponieważ wzwiedzione penisy prawie wszystkich panów liczą co najmniej 10 cm, bez problemu mogą one wywołać orgazm u pań. Bardzo bowiem rzadkie są przypadki występowania u panów tak zwanych mikropenisów o długości nieprzekraczającej 7 cm (przeciętnie jeden na stu mężczyzn).
Wspomniany Pomeroy twierdzi, że najmniejszy penis, z jakim spotkali się naukowcy z ekipy Kinseya, miał zaledwie 2,5 cm długości. Natomiast w badaniach „Forum” długość najmniejszego penisa w erekcji wynosiła 12,5 cm, a więc całkiem nieźle! Oczywiście literatura medyczna podaje przykłady penisów o długości 1 cm w stanie wzwodu. Spotyka się też jeszcze mniejsze, ale są to przypadki wrodzonej hipoplazji, czyli niedorozwoju męskich narządów płciowych wskutek zaburzeń hormonalnych. Wówczas trzon prącia jest w całkowitym zaniku, a żołądź przytwierdzona do spojenia łonowego.
Mit
Przyjmuje się, że przeciętny członek mierzy około 7–8 cm w stanie spoczynku, a podczas erekcji 13–14 cm. Średni obwód prącia wynosi 12,6 cm z odchyleniem 1,3 cm. Wielkość wiotkiego penisa jest mniej interesująca, bo nie ma związku z wielkością w czasie erekcji. Właściciele pozornie małych członków podczas wzwodu są z nich całkiem zadowoleni i przeciwnie, duże penisy w erekcji osiągają czasem całkiem przeciętne rozmiary.
Ponoć im większy jest penis w stanie spoczynku, tym mniejsza „amplituda”, natomiast niewielkie penisy potrafią zwiększyć swój rozmiar ponad dwukrotnie. Członek w spoczynku ma średnio 8,75 cm długości. Interesujące, że panowie o orientacji homoseksualnej w ankietach podają większe rozmiary penisów niż heteroseksualiści Obecny stan wiedzy seksuologicznej nie potwierdza zależności wielkości prącia od rasy czy pochodzenia etnicznego.
Uważa się jednak, że Sudańczycy są posiadaczami największych na świecie penisów: w stanie spoczynku długości średnio 12–15 cm, w wzwodzie zaś 19–20 cm. Dr Jacobus, prowadzący badania różnych ras, odkrył w Sudanie prawdziwego kolosa długości 30,5 cm przy obwodzie 5,7 cm. „Straszliwa ta machina przypomina bardziej narząd płciowy osła niż mężczyzny” – napisał. Najmniejsze penisy mają statystycznie Hindusi, odpowiednio 10–11 cm oraz 12,5 cm. Nic dziwnego, że wielkość zastąpili jakością: od wieków uchodzą za mistrzów sztuki kochania.
Ze wspomnianego wyżej uzupełnienia raportu Kinseya z 1979 roku wynika, że przeciętny czarny penis w erekcji jest dłuższy (16,35 cm) i większy w obwodzie (12,59) od penisa białego człowieka (odpowiednio 15,62 cm i 12,26 cm). Jeszcze większe różnice widać w stanie spoczynku: czarni – 11,02 cm długości i 9,60 w obwodzie, biali – 9,8 cm i 8,02. Niektórzy naukowcy podważają jednak te pomiary jako subiektywne, bo dokonywane przez samych badanych.
Opierają się oni raczej na pracy czarnoskórego psychiatry Frantza Fanona „Black Skin, White Masks” (Czarna skóra, białe maski) – autor cytuje w niej francuskich naukowców, którzy nie odnaleźli żadnych różnic w wielkości białych i czarnych członków. Faktem jest, że nie istnieje dziś żadne w stu procentach miarodajne opracowanie na ten temat, a doniesienia o nadnaturalnych rozmiarach murzyńskich penisów wywołane są raczej zazdrością i uprzedzeniami rasowymi niż obiektywnymi danymi
Badania rozmiarów penisa u przedstawicieli różnych narodowości prowadził dr Robert Charthan. Rekordowe wymiary prącia w stanie wzwodu wynosiły: u Anglików – 26,5 cm, Niemców – 21,5 cm, Francuzów – 19,5 cm, Duńczyków – 20,3 cm, Amerykanów – 19,5 cm, Szwedów – 19,5 cm i wreszcie Murzynów – 19 cm. Próby, które badał dr Charthan, były niewielkie, od 9 do 121 osobników, toteż wyniki uznano za niezbyt wiarygodne.
Zespół Kinseya zebrał też dane na temat wielkości penisa dla celów specjalnego raportu na temat przestępstw przeciwko obyczajności. Poproszono dewiantów skazanych za przeróżne przestępstwa na tle seksualnym o zmierzenie własnego prącia w erekcji na zewnątrz od łuku łonowego do wierzchołka żołędzi. Średnia długość wyniosła 16–16,5 cm. Większe penisy (ponad 17 cm) występowały głównie u tych skazanych, którzy stosowali przemoc wobec nieletnich.
Prącia ekshibicjonistów nie odznaczały się specjalnymi gabarytami, natomiast należące do wielokrotnego mordercy seksualnego De Witta Clintona Cooka „było tak maleńkie, że on i jego żona musieli zaspokajać się oralnie”, pisał jeden z badaczy.
Sposób na kompleks
Od wieków lekarze wymyślali różne sztuczki, by wyleczyć panów z kompleksu małego członka. W chińskiej opowieści z XVII wieku Jou-pu-t’uan znajduje się pierwszy bodaj opis operacji wydłużenia penisa. Wzwiedziony penis psa odcina się w trakcie kopulacji i kraje na plasterki, które wszczepia się w nacięcia na penisie mężczyzny marzącego o większym rozmiarze.
„Jeśli dopisze szczęście, przeszczep się przyjmie” – pisze beztrosko autor. Brrr… Dziś średnia wieku pacjentów decydujących się na zabieg chirurgicznego powiększania penisa wynosi 27 lat, przy czym lwia część śmiałków, zdaniem lekarzy, ma przyrodzenie całkiem normalnych rozmiarów! Zabieg jest stosunkowo prosty, polega na przecięciu więzadła procowatego, które fizjologicznie podtrzymuje prącie. Gdy go brakuje, penis opada, „wydłużając się” około 2 cm. Zawsze coś!
Z kolei poszerzenie penisa polega na wstrzyknięciu weń różnych substancji, na przykład silikonu czy tłuszczu odessanego z brzucha. Dawniej tego rodzaju efekt osiągano bez interwencji chirurga. Na przykład we Francji w XVIII wieku nakładano na penis pierścienie z brodawkowymi wypustkami, które potęgowały rozkosz kobiety. W Rosji, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom tamtejszych dam, pierścienie wyposażano w małe ząbki. Z kolei mieszkańcy Jawy jeszcze w XIX wieku wprowadzali pod skórę penisa drobne kamyczki, sprawiając, że stawał się twardszy i gruzełkowaty. Dziś powraca się do starych metod; w sex shopach dostępny jest cały asortyment pierścieni na penis, prezerwatyw z wypustkami, guzkami i innych tego typu gadżetów.
Nawiasem mówiąc, liczy się nie tyle rozmiar, co umiejętność sprawiania przyjemności. Dajakowie z Borneo przebijali żołądź penisa patyczkiem lub niewielką kością, która stymulowała pochwę partnerki. Na podobny pomysł wpadli – chyba zupełnie niezależnie – otoczeni aurą wspaniałych kochanków polscy szwoleżerowie, którzy przekłuwali napletek i zawiązywali na nim koński włos, stając się mimowolnie prekursorami dzisiejszego piercingu.
Rozmiar w górę. Sposoby na powiększenie penisa
Istnieje mnóstwo mniej lub bardziej skutecznych naturalnych metod powiększania członka. Można znaleźć je na tysiącach stron internetowych. Większość tych serwisów oferuje panom również sprzedaż wysyłkową przeróżnych wymyślnych urządzeń. Metody te z grubsza są następujące:
Obciążanie – do trzonu penisa przymocowuje się urządzenie obciążające. Najpopularniejsze nosi nazwę „Bib Hanger”. Przyrządy tego rodzaju posiadają różne zaczepy, dzięki którym można obciążyć penis w stanie spoczynku, aby zwiększyć jego długość. Ludową modyfikacją tej metody jest wiadro z wodą…
Pompowanie – przeróżnymi pompkami powiększającymi penis, reklamowanymi zwykle na ostatnich stronach magazynów dla panów przez aktorów z filmów porno. Pompki to urządzenia zasysające, których działanie polega na tym, że umieszcza się penis w cylindrze i jest on następnie ręcznie lub mechaniczne pompowany. Dzięki temu osiągnąć można efekt czasowego nabrzmienia (utrzymujący się ok. 4–6 godzin), po którym na krótki czas zwiększa się znacząco średni obwód w stanie erekcji.
Urządzenia wydłużające – przymocowuje się je do trzonu penisa, a następnie, ciągnąc organ, ma się uzyskać jego wydłużenie. Pod warunkiem stosowania przez dłuższy czas urządzenia te ponoć zapewniają wydłużenie penisa.
Ćwiczenia – przeróżne metody masażu, ściskania, „dojenia” penisa, mające za zadanie jego wydłużenie. Niektóre wykorzystują akupresurę, inne opierają się na filozofii taoistycznej. Niektórzy polecają również ćwiczenia mięśnia Kegla, znajdującego się wokół kości łonowej i prostaty.
Zwiększanie punktu podparcia – to stosunkowo nowa metoda powiększania z użyciem urządzenia, mająca zwiększyć siłę standardowych, ręcznych, ćwiczeń powiększających.
Podchodźmy jednak to tego typu metod z rezerwą – zwłaszcza gdy postanowimy zakupić przez internet jakiś „cudowny” kosztowny sprzęt. Efekty będą zapewne żadne, a może się zdarzyć, że osobliwe praktyki przyniosą więcej szkody niż pożytku. Może lepiej niż na rozmiarze skoncentrować się na doskonaleniu ars amandi? Przecież wielu sławnych kochanków miało całkiem przeciętne „rapiery”…