O ile w XXI wieku psy są przede wszystkim zwierzętami mającymi nam zapewniać towarzystwo, tak jeszcze w poprzednim stuleciu miały pełnić znacznie bardziej wyspecjalizowane role. Nie inaczej było w średniowieczu, o czym można się przekonać na podstawie książki autorstwa angielskiego lekarza, Johna Caiusa, zatytułowanej De Canibus.
Czytaj też: Tam, gdzie spoczywa wrak Titanica ciśnienie jest gigantyczne. Dlaczego butelki z szampanem przetrwały?
Jak podkreślał, hierarchia psów w średniowieczu była wysoce zależna od funkcji pełnionych przez nie w ówczesnym społeczeństwie. Najwyżej na tej drabince znajdowały się psy myśliwskie, takie jak charty oraz ogary. Pierwsze cechowały się imponującą szybkością, natomiast drugie świetnie radziły sobie z tropieniem celów z wykorzystaniem wyjątkowo czułego węchu. Kluczowe zmiany w kontekście pozycji psów w społeczeństwie nastąpiły, gdy polowanie stało się arystokratyczną rozrywką, a przestało być koniecznością. Wtedy też czworonogi coraz częściej trafiały na dwory w roli podobnej do obecnej i świadczyły o wysokiej pozycji społecznej właścicieli.
Co ciekawe, według średniowiecznego Kościoła zwierzęta domowe powinny być potępiane, ale nawet duchowni niekoniecznie stosowali się do tych zaleceń, gdyż posiadali psy. Podobnie jak na dworach, także i wśród duchownych psy miały pełnić rolę towarzystwa i przebywały głównie w pomieszczeniach zamkniętych, a nie poza budynkami. Najniżej w hierarchii znajdowały się z kolei wszelkiej maści “kundle”, jak to nazywalibyśmy je obecnie w potocznej mowie. Utożsamiano je z padlinożercami, zapewne w związku z fragmentami Biblii, które tak właśnie je opisywały.
Jak pokazują dawne zapiski, życie psów w średniowieczu pod pewnymi względami nie odbiegało od współczesnych realiów
Ale pojawiały się też bardziej optymistyczne relacje, takie jak historia św. Rocha, opisująca psa niosącego chleb głodującemu świętemu i liżącego go w celu oczyszczenia jego ran. Jednym z atrybutów Rocha był właśnie oddany mu pies. Już starożytny historyk, Pliniusz Starszy, pisał o psach jako zwierzętach opłakujących swoich właścicieli oraz broniących ich w razie potrzeby.
W historii o królu Garamantesie pojawiła się wzmianka o tym, jak został on schwytany przez wrogów, a następnie uratowany przez swoje psy. W innej opowieści czworonóg identyfikuje mordercę swojego właściciela i atakuje go. Pochlebnie o tych zwierzętach wypowiadali się autorzy Bestiariusza z Aberdeen napisanego około 1200 roku. Jak przekonywali, żadne stworzenie nie jest bardziej inteligentne od psa, który posiada znacznie więcej zrozumienia od pozostałych zwierząt. Miały być również w stanie rozpoznawać swoje imiona i kochać swoich właścicieli.
Czytaj też: Najbliżsi Aleksandra Wielkiego wreszcie odnalezieni. Wielki sukces naukowców
W grobie arcybiskupa Williama Courtenay, zmarłego w 1396 roku, pojawił się wizerunek psa z długimi uszami, ubranego w obrożę z dzwonkiem. I choć nie jest jasne, czy duchowny faktycznie posiadał takiego psa czy może chodziło jedynie o symboliczne znaczenie, to bez wątpienia pokazuje to, że czworonogi cieszyły się pewnym szacunkiem. Pod pewnymi względami traktowano je identycznie, jak ma to miejsce współcześnie: zakładano smycze, płaszcze i zapewniano poduszki wykonane z szlachetnych materiałów. O ile z mężczyznami kojarzono głównie rasy wykorzystywane na przykład do polowań, tak kobiety zdecydowanie częściej wybierały “maskotki”, które spędzały z nimi czas na salonach.