Na całym świecie wycinane są tropikalne lasy pod uprawę soi. Większość z niej nie trafia na nasze stoły, staje się składnikiem paszy dla zwierząt. Naukowcy przekonują, że zupełnie niepotrzebnie.
Bakterie wytworzą białko na paszę dzięki powietrzu i elektryczności
Można wykorzystać dwutlenek węgla z powietrza, przetworzyć go z pomocą elektryczności na związki potrzebne bakteriom, a te mogą stać się potem wysokobiałkową paszą dla zwierząt. Zapewniłoby to tyle samo białka zwierzęcego, co przy obecnym systemie produkcji, ale zajęłoby jedną dziesiątą powierzchni potrzebnej dziś na uprawę soi. Tak wynika z analizy badaczy opublikowanej na łamach czasopisma „Proceedings of the National Academy of Sciences” (PNAS).
Naukowcy w swojej pracy uwzględnili realistyczne dane, na przykład średnią produkcję z hektara ze 180 krajów. Nie przyjmowali też, że słoneczne farmy zamienią 20 proc. energii słonecznej w elektryczną. Taka jest w praktyce wydajność ogniw, ale tereny zajmowane przez elektrownie fotowoltaiczne nie są pokryte szczelnie panelami. Dlatego uczeni założyli, że będzie to jedynie 5 proc.
Twierdzą, że ich pomysł ma głęboki sens. – Miałoby to bardzo korzystny wpływ na środowisko. 10 kilometrów kwadratowych upraw soi w Amazonii można by zamienić na kilometr kwadratowy paneli słonecznych, pozostałe dziewięć kilometrów kwadratowych zalesić – mówi Dorian Leger z instytutu fizjologii molekularnej roślin Instytutu Maksa Plancka.
Nie jest to wcale mrzonka, bowiem takie rzeczy już się na świecie dzieją.
Bardziej science niż fiction. Bakterie już produkują żywność i pasze „z powietrza”
Syntetyczne pożywienie z powietrza brzmi jak pomysł rodem z filmu science-fiction, ale jego produkcja możliwa jest już dziś. Fińska firma Solar Foods buduje fabrykę, która zacznie je produkować już za dwa lata. Proces produkcji będzie rozpoczynać się od elektrolizy, czyli rozkładu wody na tlen i wodór z użyciem elektryczności.
Wodór zapewni bakteriom energię do przemiany dwutlenku węgla i azotu w składniki organiczne bogate w białko. Firma zamierza je sprzedawać jako „soleinę”. Do wyprodukowania jej kilograma potrzeba tylko 10 litrów wody, podczas gdy np. w przypadku soi jest to 2,5 tys. litrów, a wołowina wymaga aż 15 tys. litrów. Substancja ta może być dodawana np. do jogurtów czy koktajli białkowych.
Od pewnego czasu paszę dla zwierząt produkuje też kalifornijska Calysta, która wykorzystuje bakterie rozkładające metan. Co ciekawe, technologię tę opatentował dekady temu norweski Statoil, ale zarzucił pomysł ze względu na wysokie wtedy ceny gazu. Pomysł sprzedał właśnie amerykańskiej firmie, a ta produkuje dziś wysokobiałkowe dodatki do pasz dla amerykańskiego giganta, firmy Cargill.
Fotosynteza jest mało wydajna. Warto myśleć o syntetycznym pożywieniu
Opublikowana w „PNAS” praca pokazuje, że z tego samego hektara ziemi można uzyskać dziesięciokrotnie więcej energii w postaci pożywienia, niż dostarczają rośliny. Nie ma w tym nic dziwnego.
Fotosynteza jest bardzo mało wydajnym procesem. Wykorzystuje zaledwie 1 proc. energii ze słońca. Dzieje się tak, bo większość roślin musi zachować delikatną równowagę między pochłanianiem dwutlenku węgla, a utratą wody. Ewolucja sprawiła też, że rośliny nie pochłaniają całego spektrum padającego na nie światła (z tego powodu są dla naszego oka zielone, a nie czarne).
Co nie mniej ważne, nie wszystkie części roślin są jadalne, więc uprawa roślin „marnuje” jeszcze więcej energii. A jeśli brać pod uwagę, że w chłodnej porze roku fotosynteza ustaje, uprawa roślin wygląda na zwyczajne marnotrawstwo słońca i powierzchni planety.
Autorzy pracy są pewni, że energię słoneczną (z pomocą bakterii) możemy wykorzystać lepiej, niż pozwala na to ewolucja roślin. Nikt na tym nie straci, a ocali to bezcenne, tropikalne lasy i pomoże w ratowaniu klimatu.
Źródło: PNAS.