Zorze polarne są najlepiej widoczne w okolicach podbiegunowych, bo biegun magnetyczny znajduje się blisko bieguna geograficznego. Naładowane cząstki wyrzucone ze Słońca spływają po liniach sił pola i właśnie w okolicach biegunów magnetycznych zderzają się z górnymi warstwami atmosfery powodując powstanie pięknych i kolorowych zórz.
„Gdy wyrzut materii ze Słońca jest intensywny, zorze polarne można obserwować także w Polsce. Wbrew pozorom wcale nie jest to wyjątkowo rzadkie zjawisko. Ostatnio wyraźne zorze w naszym kraju można było obserwować pod koniec lutego tego roku” – przypomniał dr Olech.
Od kilku miesięcy Słońce jest stosunkowo aktywne, a jego tarcza jest usiana obszarami aktywnymi i plamami. „Wydaje się, że obecne miesiące to właściwe maksimum aktywności 11-letniego cyklu naszej dziennej gwiazdy” – powiedział.
Taka aktywność Słońca, połączona z wciąż długimi nocami oraz polepszającą się wiosenną pogodą, stwarza dobre warunki do obserwacji zórz polarnych.
Dr Olech zwrócił uwagę, że chcąc zobaczyć zorze w Polsce musimy mieć naprawdę ciemne niebo, szczególnie w północnej części horyzontu. Trzeba więc wyjechać z miasta, wybrać miejsce, w którym nie ma dużej ilości świateł miejskich i obserwować w okolicach nowiu Księżyca. “Jasny Księżyc może tak rozświetlić niebo, że słabsze zorze polarne nie będą widoczne. Najbliższy nów Księżyca wystąpi 30 marca, więc najbliższe dziesięć dni to bardzo dobry czas na wypatrywanie zórz” – zaznaczył.
Zapowiedział, że następna dobra okazja pojawi się za miesiąc, bo kolejny nów Księżyca wystąpi 29 kwietnia. “Niestety wraz z upływem czasu noce w Polsce robią się coraz krótsze i druga połowa maja oraz czerwiec nie są dobrym czasem do obserwacji astronomicznych. Słońce chowa się nisko pod horyzontem i nawet w okolicach północy potrafi rozświetlać niebo uniemożliwiając obserwacje słabych obiektów” – wyjaśnił astronom.
Jego zdaniem na obserwacje zórz nie warto wychodzić każdej nocy. “Szanse na ich dojrzenie mamy dopiero wtedy, gdy na Słońcu pojawi się jakiś wybuch połączony z wyrzutem materii. Tak się składa, że informacja o wybuchu dochodzi do nas w ciągu 8 minut, bo tyle czasu leci światło ze Słońca do Ziemi. Naładowane cząstki poruszają się wolniej i docierają około doby po wybuchu. Warto więc śledzić doniesienia o silnych wybuchach na Słońcu i wychodzić na obserwacje od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po takim wydarzeniu” – radzi naukowiec.