Za 300 lat Ziemia może wyglądać zupełnie inaczej niż teraz. To nie jest dobra wiadomość

Przewidywanie tempa rozwoju technologii i cywilizacji to działanie skazane na porażkę. Przeszłość wskazuje na to, że na przestrzeni stuleci rozwój podąża najbardziej nieoczekiwanymi ścieżkami, przez co praktycznie niemożliwe jest prawidłowe prognozowanie rozwoju. Prognozowanie skutków zmian klimatycznych, z którymi będziemy się zmagać na przestrzeni najbliższych stuleci wskazują z dużą dozą prawdopodobieństwa, że Ziemia zmieni się nie do poznania.
Za 300 lat Ziemia może wyglądać zupełnie inaczej niż teraz. To nie jest dobra wiadomość

Monitorowanie zmian zachodzących w atmosferze, na lądzie i w oceanach Ziemi na przestrzeni ostatnich lat i dekad pozwoliło naukowcom zebrać olbrzymie ilości danych nie tylko o zachodzących zmianach, ale także o zależnościach między różnymi ekosystemami i składowymi szerokopojętego klimatu.

Od lat naukowcy apelują o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Tylko w ten sposób mamy jakąkolwiek szansę na powstrzymanie niekorzystnych zmian klimatycznych. Działania w tym kierunku widoczne są niemal na każdym kroku. Świat stopniowo stara się odchodzić od paliw kopalnych i intensywnie przechodzi na zeroemisyjne odnawialne źródła energii. Farmy fotowoltaiczne i farmy wiatrowe powstają wszędzie wokół nas. Problem jednak w tym, że liczba ludzi na świecie stale rośnie, a przemysł oraz nowoczesne technologie (ostatnio szczególnie sztuczna inteligencja) potrzebują do działania coraz większych ilości energii.

Czytaj także: To duże zagrożenie. Zmiany klimatu mogą doprowadzić do poważnych konfliktów

Tymczasem naukowcy zajmujący się badaniem klimatu widzą na własne oczy, jak niebezpiecznie zbliżamy się do licznych klimatycznych punktów granicznych, po przekroczeniu których nie będzie już powrotu do normalności.

Doskonałym przykładem jest tutaj załamanie się prądów oceanicznych. Jeżeli – dla przykładu – dojdzie do zaniku prądów oceanicznych na Atlantyku, które zwykle dostarczają ciepłą wodę na północ, rozległe obszary Europy gwałtownie się ochłodzą do poziomu, który dzisiaj kojarzony jest z kołem podbiegunowym.

W najnowszym artykule naukowym opublikowanym na łamach periodyku naukowego Nature Communications zespół naukowców z różnych europejskich instytucji badawczych wskazuje, że zanik prądów oceanicznych, zniszczenie Amazonii i zagłada lodowców na biegunach to scenariusz, który ma 45 proc. szans ziszczenia się w ciągu najbliższych trzech stuleci, nawet jeżeli uda nam się w końcu ograniczyć wzrost temperatur do poziomu 1,5 stopnia Celsjusza względem ery przedprzemysłowej.

Skąd takie wnioski? Naukowcy wprowadzili obecne dane o stanie lasów Amazonii, czap polarnych w Grenlandii i na Antarktydzie zachodniej oraz Atlantyckiej Południkowej Cyrkulacji Wymiennej do modeli, na których następnie testowali różne rozważane obecnie podejścia do ochrony klimatu poprzez ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Warto tutaj podkreślić, że naukowcy założyli, że owe polityki będą wprowadzane w życie, a nie tylko będą deklarowane przez polityków i organizacje, jak to obecnie ma miejsce.

Czytaj także: Zmiany klimatu przewidzieli już kilkadziesiąt lat temu. Mimo to czerpali korzyści z ich napędzania

Wyniki badań są pesymistyczne. Istnieje bowiem duża szansa na to, że już spowolnienie prądów oceanicznych sprawi, że rozległe obszary Europy nie będą nadawały się pod uprawy. Negatywne zmiany na lodowcach i w lasach Amazonii jedynie pogorszy tę i tak złą już sytuację.

Co więcej, nie jesteśmy w stanie ustalić tego, jak nasze wysiłki mające na celu ograniczenie emisji CO2 do atmosfery wpłyną na zmiany klimatyczne i czy faktycznie mamy szansę na uniknięcie katastrofy. Nie mamy jednak wyboru. Wiemy co się stanie, gdy nadal będziemy emitować gazy cieplarniane do atmosfery. Możemy jednak przynajmniej sprawdzić, czy jesteśmy w stanie tego scenariusza uniknąć. Jakby nie patrzeć jesteśmy najinteligentniejszą cywilizacją, jaką znamy we wszechświecie, więc kto miałby sobie z tym poradzić, jak nie my?