Era mezozoiku kojarzy się nam z czasem, kiedy na lądach królowały olbrzymie dinozaury. Pod wieloma względami był to faktycznie wyjątkowy czas, kiedy gady dominowały w różnych środowiskach. Niemniej historia tego okresu od 252 do 66 milionów lat temu jest bardziej zróżnicowana, niż można sądzić na pierwszy rzut oka. Pierwsza z epok mezozoicznych – trias – także zakończyła się wielkim wymieraniem, zaliczanym do grona pięciu największych w historii życia na Ziemi.
Czytaj też: Tak będzie wyglądała Ziemia za miliony lat. Jest nie do poznania
Kryzys miał miejsce 201,4 miliona lat temu. W wyniku jego wymarły wszystkie zwierzęta konodontonośne oraz około jednej trzeciej gatunków morskich. Z lądów zniknęły wszystkie archozauromorfy (prymitywne gady) z wyjątkiem przodków późniejszych krokodyli, pterozaurów i dinozaurów. Wymieranie dosięgnęło także wiele terapsydów, z których wyewoluowały ssaki oraz temnospondyli – odległych przodków dzisiejszych płazów.
Czytaj też: Pod Himalajami rozłamuje się Ziemia. Czym są te nieprzewidywalne ruchy?
Kryzys biotyczny z końca triasu sprawił, że wiele nisz ekologicznych zajęły dinozaury, czym umocniły swoją dominację na lądach aż do końca epoki kredy i uderzenia asteroidy w półwysep Jukatan. To, że 201 milionów lat temu miało miejsce wiele wymieranie, dowiadujemy się ze skał – ubóstwo skamieniałości oraz wyraźna zmiana ewolucyjna pomiędzy późnym triasem i wczesną jurą wskazują na istnienie w tamtym czasie jakiegoś globalnego kryzysu.
Przyczyny wymierania pod koniec triasu. Co wtedy przeżyła Ziemia?
Przyczyn wymierania triasowego było najpewniej kilka. Starsze hipotezy zakładały, że kryzys mógł wywołać wzrost poziomu morza lub uderzenie asteroidy. Najnowsze przypuszczenia wskazują jednak na wzmożony wulkanizm na obszarze północnoatlantyckiej prowincji magmowej (CAMP). Ogromne emisje dużych ilości dwutlenku węgla do atmosfery spowodowały globalne ocieplenie i zakwaszenie oceanów. Co ważne, dzisiejsze antropogeniczne emisje CO2 przyczyniają się do dokładnie tych samych zjawisk.
Czytaj też: W przypadku zmian klimatu masę rzeczy robimy źle. Ziemia ewoluuje inaczej?
Międzynarodowy zespół naukowców z Holandii, Czech, Danii, Wielkiej Brytanii i Chin przychodzi z ważnym uzupełnieniem na temat przyczyn wielkiego wymierania triasowego. Z najnowszego artykułu naukowego na stronach Nature Communications możemy dowiedzieć się, że kluczową rolę w degradacji środowiska i przyczynianiu się do kryzysu miała również rtęć.
Czytaj też: Ziemia zwolniła tempo przez zjawisko w Arktyce. Naukowcy wpadają powoli w panikę
Rtęć doskonale znamy przez jej właściwości. W temperaturze pokojowej znajduje się ona w stanie ciekłym, przez co kojarzy się nam najczęściej jako ciecz. Pod koniec triasu duże ilości rtęci trafiały do środowiska wskutek erupcji wulkanicznych. Badacze podczas swoich prac przyjrzeli się skamieniałym zarodnikom paproci sprzed 201 milionów lat. Próbki pochodziły ze stanowisk geologicznych na terenie Niemiec i wykazywały nietypowe oznaki.
Zdeformowane zarodniki paproci odsłaniają długotrwały wpływ rtęci na ekosystem
Zarodniki zdradzały objawy zanieczyszczenia rtęcią – były silnie zdeformowane. Mimo tego wciąż zachowywały zdolność do rozmnażania się. Próbki badawcze obejmują warstwy skalne będące zapisem dawnego środowiska lagunowego. Jest to dość nietypowe, co wskazuje, że prawdopodobnie paprocie zastąpiły inne drzewa na rozległych obszarach. Była to odpowiedź na zmiany klimatu i być może wzmożone deszcze monsunowe.
Naukowców zaskoczyło również, że zdeformowane zarodniki paproci pojawiały się nawet do 2 milionów lat po zakończeniu wielkiego wymierania. Ukazuje to ekstremalnie długi okres oddziaływania rtęci na środowisko wodno-glebowe. Prawdopodobnie metal ten migrował w roślinach, wodach i glebie o wiele dłużej i nawet po ustaniu wulkanizmu w CAMP.
Czytaj też: Jest dowód na to, jak rusza się Ziemia. Struktury na dnie oceanu nie pozostawiają wątpliwości
Wnioski na temat przedłużonego oddziaływania rtęci na środowisko z przełomu jury i triasu przynoszą nam cenne informacje również w kontekście współczesnych zmian klimatu. Nawet jeśli zredukujemy do zera emisję niektórych zanieczyszczeń czy metali, to możemy być pewni, że ich oddziaływanie na środowisko będzie trwało jeszcze dłuższy czas.