Ziemia miała kiedyś własne pierścienie. Skąd się one wzięły?

Jedną z najpiękniejszych i najbardziej fascynujących planet Układu Słonecznego jest za sprawą swoich rozległych pierścieni Saturn. Okazuje się, że stosunkowo niedawno, bo niecałe 500 milionów lat temu Ziemia także mogła pochwalić się takim układem pierścieni, o którym jak dotąd nikt nie słyszał.
Zdjęcie poglądowe ukazujące północną część Oceanu Atlantyckiego

Zdjęcie poglądowe ukazujące północną część Oceanu Atlantyckiego

O ile Saturn ma najrozleglejszy i najbardziej pokaźny układ pierścieni, o tyle wbrew pozorom wcale nie jest jedyną planetą z pierścieniami. Precyzyjne teleskopy kosmiczne, naziemne i te zainstalowane na pokładzie sond kosmicznych już dawno potwierdziły, że swoje pierścienie posiadają tak naprawdę wszystkie planety gazowe. Co więcej, badania wskazują, że znajdujący się na orbicie wokół Marsa Fobos powoli rozrywany jest przez grawitację planety, wokół której krąży. Naukowcy wskazują, że prędzej czy później ulegnie on rozerwaniu na strzępy i zamieni się w pierścień odłamków, który przez jakiś czas będzie krążył wokół Marsa.

Skąd jednak Ziemia miałaby mieć swój własny układ pierścieni?

W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Earth and Planetary Science Letters naukowcy przedstawili informacje geologiczne, które mogą wskazywać na to, że ok. 466 milionów lat temu nasza planeta także miała własny układ pierścieni. To wtedy właśnie rozpoczął się nietypowo intensywny okres bombardowania Ziemi przez mniejsze i większe planetoidy.

Według badaczy w tym czasie w pobliżu Ziemi przeleciała masywna planetoida. Z uwagi na to, że przeszła ona przez tzw. granicę Roche’a Ziemi uległa ona rozerwaniu pływowemu. Szczątki planetoidy miały wtedy utworzyć pierścień odłamków krążący wokół Ziemi.

Owe odłamki z czasem miałyby spadać na powierzchnię Ziemi, powodując obserwowany w zapisie geologicznym wzrost ilości materii meteorytowej. Skały osadowe z tego okresu faktycznie wykazują zaskakująco wysoką ilość takiej materii. Co jednak ciekawe, materia meteorytowa nie jest jedynym dowodem pasującym do teorii mówiącej o układzie pierścieni wokół Ziemi w ordowiku.

Czytaj także: Oglądaj pierścienie Saturna póki istnieją. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zbada ich przyszłość

Naukowcy wskazują, że rozległy układ pierścieni wokół naszej planety siłą rzeczy musiałby rzucać cień na duży obszar powierzchni planety, blokując przy tym promieniowanie słonecznego i doprowadzając w ten sposób do ochłodzenia klimatu na Ziemi. Tak się składa, że pod koniec ordowiku mieliśmy do czynienia z jednym z najchłodniejszych okresów na przestrzeni ostatnich 500 milionów lat, tzw. hirnantem.

Badacze z Uniwersytetu Monash postanowili sprawdzić, czy rozrzut kraterów uderzeniowych powstałych w okresie ordowiku jest nielosowy i skupia się na obszarach położonych w okolicach równika, czyli tam, gdzie spadałyby odłamki z hipotetycznych pierścieni krążących wokół Ziemi.

Czytaj także: W 2025 roku znikną pierścienie Saturna. Jak to w ogóle możliwe?

W tym celu badacze musieli odtworzyć położenie kontynentów na Ziemi w tamtym okresie i ograniczyć się do analizy stabilnych kratonów posiadającymi skały starsze niż z połowy ordowiku. Okazało się, że tylko 30 proc. nadającego się do badania lądu znajdowało się w pobliżu równika w tym czasie. Mimo tego wszystkie kratery z tamtego czasu znalazły się właśnie na tych 30 procentach. Badacze przyznają, że szanse na to, iż jest to czysty przypadek, są niewiarygodnie małe.

Zmiany klimatu i rozkład kraterów powstałych na Ziemi 466 milionów lat temu silnie przemawiają za teorią, według której Ziemia miała przez krótki czas ogromny układ pierścieni. Co więcej, całkiem możliwe, iż w tym czasie Saturn swoich pierścieni nie miał. Jest to kolejny dowód na to, że tak naprawdę nie ma podziału między powierzchnię Ziemi a kosmos. Powierzchnia Ziemi jest częścią kosmosu, i jak widać, kosmos potrafi od czasu do czasu wchodzić z nią w silne interakcje.