Młoda Ziemia nie miała jeszcze swojego księżyca. Być może nigdy by go nie miała, gdyby nie przypadkowe zderzenie z obiektem o rozmiarach zbliżonych do rozmiarów współczesnego Marsa. W kataklizmie tym z młodej Ziemi wyrwało się wystarczająco dużo materii, że z czasem mógł się z niej uformować Księżyc. Zwykle właśnie na tym skutku zderzenia kończy się dyskusja o zderzeniu Ziemi z Teią (tak nazwano obiekt, który uległ zniszczeniu w tymże zderzeniu).
To jednak nie jest cała historia. Z jednej strony mnóstwo materii zostało wyrwane z Ziemi i wyrzucone w otaczającą planetę przestrzeń kosmiczną, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że planeta, która uległa w tym zderzeniu zniszczeniu, nie wyparowała. Głęboko we wnętrzu Ziemi pozostały całkiem spore fragmenty tego obiektu. Dane sejsmiczne wskazują, że owe fragmenty wciąż znajdują się głęboko w Ziemi pod naszymi stopami.
Czytaj także: Gigantyczna anomalia we wnętrzu Ziemi. To szczątki obcego obiektu kosmicznego
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Geophysical Research Letters zespół naukowców wskazuje, że zderzenie z Teią mogło doprowadzić do powstania tektoniki płyt, z którą mamy na Ziemi do czynienia po dziś dzień. Zważając na to, że procesy tektoniczne i wulkaniczne znacząco przyczyniły się do powstania warunków umożliwiających powstanie życia na Ziemi, ignorowaliśmy naprawdę istotny aspekt tego kosmicznego wydarzenia.
Analizowane przez naukowców modele ewolucji Ziemi wskazują, że gdyby nie doszło do tego zderzenia, skorupa ziemska wcale nie musiała podzielić się na płyty i do dziś Ziemia mogłaby być planetą bez jakichkolwiek procesów tektonicznych. Fakt, że akurat dwie młode planety znalazły się w tym samym miejscu i w tym samym czasie mógł zatem ustawić swoiste warunki początkowe dla powstania życia w Układzie Słonecznym.
Czytaj także: Najdziwniejsze zderzenie we wszechświecie. Coś takiego aż trudno sobie wyobrazić
Wszystkie dotychczasowe artykuły naukowe opisujące tajemnicze grudy we wnętrzu Ziemi wskazują na to, że bezpośrednio po uderzeniu Tei w Ziemię jeszcze nic się nie działo. Dopiero 200 milionów lat później we wnętrzu Ziemi pojawiły się gigantyczne pióropusze materii, które niejako uruchomiły procesy wsuwania się jednych płyt pod drugie, które trwają do dnia dzisiejszego.
Co więcej, przedstawiona przez naukowców teoria może także tłumaczyć trudne do wyjaśnienia obecnie powstanie najstarszych znanych minerałów na naszej planecie. Naukowcy wskazują, że mogły one powstać w wyniku zderzeń płyt tektonicznych jakieś cztery miliardy lat temu.
Teoria brzmi przekonująco, ale jest jedno „ale”.
Badacze niezwiązani z zespołem badawczym wskazują, że choć teoria jest interesująca, to praktycznie jest ona nieweryfikowalna. Mamy zdecydowanie zbyt mało informacji o samych pozostałościach po Tei znajdujących się w Ziemi. Poza tym od wspomnianego wydarzenia minęły ponad cztery miliardy lat.
Nie jesteśmy w stanie dostać się do pozostałości po Tei znajdujących się w płaszczu naszej planety, ani nie jesteśmy w stanie tak bardzo cofnąć się w czasie, aby jednoznacznie ustalić, do czego faktycznie doszło. Tym samym nigdy nie będziemy w stanie jednoznacznie określić, co doprowadziło do powstania życia na Ziemi i czy odpowiada za to zbłąkana planeta, która uderzyła w naszą bladoniebieską kropkę. Na to jednak już nic nie poradzimy.