Mowa tutaj oczywiście o zderzeniach galaktyk. Spoglądając w głęboką przestrzeń kosmiczną astronomowie bezustannie obserwują procesy zderzania i łączenia się galaktyk, tudzież grawitacyjnego oddziaływania galaktyk przelatujących w niewielkiej odległości od siebie. Rzadko kiedy można natrafić na galaktyki znajdujące się w całkowitej izolacji. Większość galaktyk należy do gromad galaktyk, czyli największych struktur utrzymywanych grawitacyjnie. W takiej gromadzie galaktyki bezustannie na siebie oddziałują. Wystarczy spojrzeć na nasze lokalne podwórko. Krążące wokół naszej galaktyki dwie galaktyki satelitarne: Wielki i Mały Obłok Magellana łączy nawet strumień gwiazd oderwanych podczas bliskiego przelotu jednej obok drugiej. Obie galaktyki zostały zresztą zdeformowane już przez grawitację Drogi Mlecznej. Za kilka miliardów lat zderzeniem rozpocznie się proces łączenia się Drogi Mlecznej z Galaktyką Andromedy (M31), która póki co oddalona jest od nas o 2,5 miliona lat świetlnych. Sam proces łączenia też potrwa kilka milionów lat ostatecznie prowadząc do powstania Milkomedy, potężnej galaktyki eliptycznej połączonej z tych dwóch olbrzymów.
Czytaj także: Spektakularne zderzenie galaktyk okiem Jamesa Webba. Nas też to czeka
Gwiezdny pomost między galaktykami Taffy
Najnowsze zdjęcie, wykonane za pomocą teleskopu Gemini North, stanowiącego połowę Międzynarodowego Obserwatorium Gemini przedstawia odległe od nas o 180 milionów lat świetlnych galaktyki UGC 12914 i UGC 12915, tzw. galaktyki Taffy, które zderzyły się ze sobą czołowo 25-30 milionów lat temu. Zderzenie to doprowadziło do powstania burzliwych strumieni materii łączących obie galaktyki.
Mogłoby się wydawać, że takie strumienie gazu i materii rozciągające się między galaktykami to idealne miejsce do formowania nowych gwiazd. Jak się jednak okazuje, jest to błędne założenie. Naukowcy wskazują, że ruch materii jest wciąż zbyt burzliwy i chaotyczny, aby doprowadzić do rozpoczęcia procesów gwiazdotwórczych.
Czołowe zderzenie to duży problem
Naukowcy wskazują, że w wielu przypadkach taki proces łączenia galaktyk prowadzi do wybuchu aktywności gwiazdotwórczej. Wystarczy, aby galaktyki zderzyły się w taki sposób, aby jedna galaktyka – z braku lepszego wyrażenia – wlała się do drugiej. Żadna z dwóch galaktyk w takim scenariuszu nie ma wystarczającego pędu, aby kontynuować przemieszczanie się i wylecieć z drugiej strony galaktyki, z którą się zderza. W efekcie, obłoki pyłowo-gazowe obu galaktyk łączą się ze sobą i prowadzą do powstania gęstego obłoku pyłowo-gazowego, który stopniowo ulega fragmentacji i prowadzi do powstania nowych gwiazd, a nawet gromad gwiazd.
W przypadku zderzenia czołowego, jakie widoczne jest na zdjęciu powyżej, obłoki gazu i pyłu zderzają się ze sobą z potężną energią, która przekazywana jest tworzącej je materii. Zderzenie doprowadziło do wyrwania olbrzymiej ilości gazu i pyłu z obu galaktyk, które przeleciały przez siebie i kontynuują swoją podróż. Potężny pomost gazowy między nimi jest wciąż zbyt burzliwy, aby mogło w nim dojść do zagęszczania materii i jej fragmentacji. W efekcie, gwiazdy w nim jak na razie nie powstają.