Praca przez 6 dni w miesiącu i 8400 zł na rękę. Do tego brak szefa, częste podróże, darmowe posiłki, występowanie w roli mentora i lidera, którego prawie zawsze się idealizuje, podziwia, docenia. I to poczucie, że można zmienić rzeczywistość, udzielić konkretnemu człowiekowi pomocy i potem obserwować zachodzące w nim zmiany, czerpać z tego radość, poczucie sensu. Jest też jednak druga strona medalu: setki godzin poświęcane na analizę potrzeb szkoleniowych, przygotowanie materiałów merytorycznych i dydaktycznych, a wcześniej zdobycie odpowiednich umiejętności i doświadczenia. Do tego inwestycja w szkołę trenerską, staże i superwizja – zazwyczaj jest to wydatek ok. 20 tys. zł. Stale rosnąca konkurencja i wynagrodzenie, które w ostatnich pięciu latach spadło o kilkaset złotych za dzień szkoleniowy. A w pracy (często w weekendy) bycie nieustannie uważnym, kreatywnym, wystawionym na konfrontację z czasami znudzonym, agresywnym lub uwodzącym uczestnikiem. I potworne zmęczenie, gdy wraca się domu.
To oczywiście niekompletny obraz, bo można zostać trenerem wewnętrznym, mieć stałą pensję i codziennie przychodzić do biura albo zatrudnić się w firmie szkoleniowej i za wyniki pracy odpowiadać nie tylko przed grupą, zleceniodawcą, ale też przełożonym. Jednak wielu doświadczonych trenerów zostało freelancerami, którzy na stałe współpracują z kilkoma zaufanymi klientami i celebrują swój wolny czas. Czy to zajęcia dla wszystkich? „Zabrzmi to bardzo twardo, ale nie każdy ma predyspozycje do pracy trenera” – mówi Michał Wasilewski, trener i współwłaściciel firmy Projektgamma. „Czasami przyrównujemy ją do połączenia zawodów sprzedawcy i naukowca. Z jednej strony trzeba umieć sprzedać przekazywane w trakcie szkolenia treści różnorodnym typom uczestników, tak aby wzbudzić w nich chęć do ich późniejszego wykorzystania, z drugiej – trzeba być ekspertem. Potrafić pokazać, że przekazywany materiał to nie tylko teoretyczne rozważania, ale zweryfikowany praktycznie konkret, którego zastosowanie przynosi wymierne rezultaty”.
Umieć mówić i słuchać
„Ta praca wymaga dużej dyspozycyjności psychicznej” – mówi dr Martyna Goryniak, trenerka i terapeutka, pracująca w Laboratorium Psychoedukacji i współpracująca z Values. „Trener musi być emocjonalnie dostępny dla innych ludzi wtedy, kiedy umówił się na pracę, niezależnie od stanu, w jakim się znajduje”. Oczywiście zawsze można odwołać szkolenie, ale często rodzi to jeszcze więcej problemów niż praca w kiepskim stanie psychicznym czy fizycznym, bo przecież umówieni jesteśmy nie z jedną czy dwiema osobami, ale z kilkunastoma uczestnikami szkolenia, zleceniodawcą, a czasami jeszcze szefem. I chociaż nie istnieje profil osobowości idealnie pasujący do tego zawodu, powinna to być „osoba charyzmatyczna, o wyrazistym charakterze, z szacunkiem do innych ludzi, rzetelna w przygotowywaniu się do pracy, uczciwa wobec siebie i innych” – dodaje dr Martyna Goryniak.
Zapytałem kilku trenerów o umiejętności, jakie musi mieć ktoś uprawiający ich zawód. We wszystkich odpowiedziach pojawiły się komunikatywność, rozumiana jako zdolność do nawiązywania i utrzymywania kontaktu, i umiejętność aktywnego słuchania. Trener na kilka godzin, czasami dni, musi elastycznie prowadzić grupę obcych sobie ludzi, zainteresować ich tematem, zmotywować do pracy, zaprosić do dyskusji, a do tego pilnować realizacji celów merytorycznych, dbać o odpowiedniej długości przerwy, jakość materiałów. „Najważniejsze, by trener był ciekawy ludzi, otwarty, empatyczny i by był wnikliwym obserwatorem. Musi być też gotowy do pracy nad sobą, ponieważ sam jest podstawowym narzędziem swojej pracy” – wyjaśnia Joanna Gosk, trenerka Pracowni Psychologicznej Spotkanie. Zdobycie wiedzy z zakresu prowadzonego szkolenia czasami jest najkrótszą i najprostszą sprawą, przekazanie jej w sposób, który zmotywuje uczestników szkolenia do aktywności, wymiany zdań, wspólnej zabawy, wymaga sporej samoświadomości i umiejętności negocjacji, asertywności oraz rozwiązywania konfliktów. Niezbędna jest również gotowość do improwizacji i twórczego przystosowania się do często zmieniających się warunków. „Z rozbawieniem wspominam te wszystkie szkolenia, które prowadziłam w zupełnie absurdalnych miejscach, które wybierali zleceniodawcy, np. w salach pełnych luster lub w oranżerii ze szklanymi ścianami, a także w sali myśliwskiej z taką ilością poroży, że flip-charty wieszaliśmy na rogach” – dodaje Joanna Gosk.
Ponad 330 firm szkoleniowych zrzeszonych w Polskiej Izbie Firm Szkoleniowych współpracowało w minionym roku z 6,6 tys. trenerów. Do tego należy dodać wykwalifikowanych trenerów zebranych wokół Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych (STOP), trenerów i superwizorów reko-mendowanych przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne (PTP), certyfikowanych trenerów działających przy Stowarzyszeniu Konsultantów i Trenerów Zarządzania (MATRIK) i wielu innych, by otrzymać szacunkową liczbę 18 tys. trenerów pracujących w Polsce. Dla porównania – w roku 2007 było ich niespełna 9 tys., a każdego roku przybywało około 1000 nowych w zawodzie (dane PIFS). I chociaż wśród trenerów najwięcej jest psychologów i pedagogów, coraz częściej wybierają ten zawód ekonomiści, inżynierowie, filozofowie i filolodzy. Każdy, kto szkoli grupę ludzi, może nazywać siebie trenerem. Nie istnieje u nas system regulacji prawnych określający niezbędny poziom umiejętności, wykształcenia czy liczby prze-pracowanych godzin. Z tego powodu niemożliwe jest dokładne określenie liczby trenerów oraz ich specjalizacji.
Osoby poważnie myślące o trenerskiej przyszłości zdobywają jednak rekomendacje lub certyfikaty (np. w jednej z wyżej wymienionych instytucji), potwierdzające ich wiarygodność. Sam proces otrzymania rekomendacji, chociaż nużący i długotrwały, zazwyczaj jest rozwojowy, pomaga dokonać autoanalizy, nazwać swoje ograniczenia i zmierzyć się z nimi oraz dookreślić kompetencje. Aby zostać wpisanym na listę trenerów warsztatu umiejętności psychospołecznych, rekomendowanych przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, trzeba m.in. przygotować i przeprowadzić dwudniowy, co najmniej 16-godzinny warsztat, otrzymać dwie pisemne opinie od superwizora i trenera treningu interpersonalnego, którzy bezpośrednio obserwowali trenera przy pracy, ukończyć minimum 200 godzin szkolenia przygotowującego do zawodu i przeprowadzić minimum dziesięć dwudniowych warsztatów. Sporo i wszystko kosztuje. Superwizja bezpośrednia to koszt około 4000 zł (średnio 1000 zł za dzień superwizji), jednak jest to jedna z najkorzystniejszych sytuacji edukacyjnych, w których od doświadczonego kolegi, mistrza w fachu, można uzyskać informacje dotyczące tego, jak reagujemy na trudne sytuacje, jak radzimy sobie z emocjami, napięciem i spadkiem energii w grupie. Trener bez superwizji jest jak kierowca poruszający się w nieznanym sobie terenie bez mapy.
Bilans kapitału
Przymierzając się do roli trenera, warto podjąć świadomą decyzję związaną z formą pracy (treningi, warsztaty, szkolenia, e-learning, a może coaching?) oraz branżą. W ostatnim roku z usług szkoleniowych i kursów skorzystało 3,4 mln Polaków, z czego prawie 3 mln to osoby pracujące, bezrobotni byli w zdecydowanej mniejszości (dane PARP, „Bilans Kapitału Ludzkiego 2012”). Co ciekawe, szkolą się głównie ludzie dobrze wykształceni, najczęściej kierownicy wyższych szczebli oraz pracownicy zawodów specjalistycznych: informatycy, nauczyciele, lekarze i inni pracownicy służby zdrowia, prawnicy, specjaliści z zakresu zarządzania i ekonomii. Najwięcej Polaków skorzystało ze szkoleń w dziedzinach: budownictwo i przemysł (408 tys. klientów); psychologia, tematyka medyczna, praca socjalna (396 tys.) i języki obce (322 tys.), przede wszystkim angielski.
„Znaczna część firm szkoleniowych powstała w związku z możliwością pozyskania dużych funduszy unijnych na realizację szkoleń” – tłumaczy Michał Wasilewski. „Jeśli te pieniądze zostaną zmniejszone od nowego okresu programowania, czyli od 2014 roku, liczba firm szkoleniowych na rynku znacznie spadnie. Od kilku lat szkolenie pracowników jest standardem w większości organizacji, istnieje na nie autentyczne zapotrzebowanie. Najważniejsze to użyć odpowiednio dobranych narzędzi diagnozy, a następnie stworzyć spersonalizowany, uszyty na miarę program szkoleniowy”. 19 proc. Polaków, czyli 4,6 mln obywateli, oraz 52 proc. wszystkich pracodawców planuje w najbliższych miesiącach jakąś aktywność edukacyjną – to bardzo duża grupa potencjalnych klientów! Co ciekawe, rozwój osobisty i ogólne kompetencje psychologiczne to najczęściej pojawiająca się pozycja w ofercie firm szkoleniowych. To zrozumiałe: prowadząc szkolenia do-tyczące rozwoju osobistego, poniekąd zajmujemy się sami sobą. Natomiast (zgodnie z analizą PARP) klasyfikują się one dopiero na piątym miejscu, jeśli chodzi o zainteresowanie klientów, wcześniej na liście znajdują się: języki obce, informatyka, przemysł i uprawnienia dla kierowców.
Na materacach i w dresie
Ostatnim krokiem w procesie podejmowania decyzji dotyczącej nowego zawodu, a zarazem pierwszym na drodze trenerskiej jest wybór sposobu zdobycia niezbędnych kwalifikacji. „Należy skoncentrować swój rozwój na dwóch obszarach” – wyjaśnia Michał Wasilewski. „Pierwszy, merytoryczny, to nabycie różnorodnego, praktycznego doświadczenia z zakresu tematów, z których będzie się prowadziło szkolenia. Drugi obejmuje umiejętności społeczne związane ze sztuką argumentacji, prezentacji i prowadzenia wystąpień publicznych. To warsztat pracy trenerskiej”. A taki najlepiej wypracować, uczęszczając do szkoły trenerskiej. Przy jej wyborze warto spraw-dzić, czy prowadzący jest superwizorem lub doświadczonym trenerem – po ukończeniu szkoły może pomóc w procesie rekomendacji.
Dobra szkoła trenerska rozpoczyna się treningiem interpersonalnym, a jej program umożliwia zdobycie następujących kompetencji: analiza i diagnoza potrzeb szkoleniowych, proces grupowy, konstruowanie i prowadzenie szkolenia, ewaluacja. Zajęcia prowadzone są metodami aktywnymi, takimi jak dyskusja, gry psychologiczne, studium przypadku, symulacje i zabawy, w małych 12-, 15-osobowych grupach, na materacach i w wygodnym stroju. Uczestnicy zazwyczaj zobowiązani są do przeprowadzenia własnych warsztatów, następująca po nich sesja informacji zwrotnych, chociaż stresująca, bywa często największą korzyścią z udziału w szkole.
Co jakiś czas pojawiają się na rynku oferty umożliwiające bezpłatne ukończenie szkoły trenerskiej – warto sprawdzić organizatora, kompetencje prowadzących i program, tak by nie zmarnować czasu. Decyzja o rezygnacji z dalszej nauki często jest związana z uiszczeniem wysokiej opłaty – takie informacje zawarte są w umowie, podpisywanej przed rozpoczęciem szkolenia. Już w trakcie nauki można zorganizować sobie warunki do praktycznego uczenia się poprzez prowadzenie krótkich warsztatów. W większości firm szkoleniowych można starać się o staż i zostać co-trenerem (tzw. kotem), który na początku tylko obserwuje trenera podczas pracy i uczestniczy w omówieniach grupy. Następnie zostaje współprowadzącym, który animuje pracę grupy podczas ćwiczeń integracyjnych czy pobudzających, tzw. energizerów. Jeśli nie mamy funduszy i zbyt dużego doświadczenia, pierwsze kroki warto stawiać w ramach umowy barterowej z zaprzyjaźnioną firmą i przeprowadzić szkolenie w zamian za stronę internetową, salę do szkoleń czy materiały.
W książce „Poza schematem” Malcolm Gladwell, analizując biografie ludzi, którzy odnieśli sukces, stwierdza, że aby stać się mistrzem w dowolnej dziedzinie, potrzeba jej poświęcić 10 000 godzin. Zazwyczaj ta pierwsza godzina jest najtrudniejsza, a każda kolejna wraz z doświadczeniem przynosi konkretną wiedzę. Utopią jest myśleć, że można się nauczyć bycia trenerem bez praktyki. „Podejmuj ryzyko!” – radzi dr Martyna Goryniak. „Przyglądaj się bardziej doświadczonym od siebie. Zadawaj pytania i proś o rady. A potem zrób po swojemu. Bądź sobą i nikogo nie naśladuj”.