W czerwcu od tych wydarzeń minie 14 lat. Właśnie wtedy grupa śmiałków w postaci Petera Lindberga, Dennisa Åberga oraz nurków z OceanX, przeprowadziła poszukiwania poświęcone wodom Zatoki Botnickiej. W pewnym momencie uczestnicy wyprawy dostrzegli trudny do zinterpretowania widok. Wydawało się, że chodzi o coś, co mogło przywodzić na myśl… statek kosmiczny charakterystyczny dla filmów o zielonych ludzikach.
Czytaj też: Tonąca płyta oceaniczna ciągnie za sobą płytę kontynentalną. Co się dzieje w górach Zagros?
Oczywiście scenariusz, w którym kosmici rozbili się w którymś momencie w przeszłości na naszej planecie, a ich środek transportu pozostał w wodach Morza Bałtyckiego, jest wyjątkowo mało realny. Jakie mogłoby być jednak wyjaśnienie cechujące się nieco większą dozą prawdopodobieństwa? Na przestrzeni lat pojawiła się cala masa propozycji. Fragment planetoidy, który spadł do Bałtyku, materiał pochodzenia wulkanicznego, a nawet pozostałości ukrytej bazy przeznaczonej dla niemieckich U-Bootów. Każdy z tych wariantów był rozpatrywany, lecz żaden nie spotkał się z powszechną aprobatą ekspertów.
Sami zainteresowani opisywali, że mieli do czynienia z obiektem o średnicy wynoszącej około 60 metrów. Jego budowa miała wskazywać na to, iż nie powstał naturalnie, lecz został poddany obróbce, na przykład przez ludzi. W kolejnym roku poszukiwacze udali się ponownie w okolice tego miejsca i przeprowadzili ponowne obserwacje. Jak twierdzili później, ich sprzęt zaczął dziwacznie się zachowywać. Elektronika doświadczała zakłóceń, które zniknęły po oddaleniu się na odległość około 200 metrów.
Zdjęcie sonarowe wykonane przez zespół OceanX ukazuje dziwnych kształtów obiekt o średnicy wynoszącej około 60 metrów
Rzecz jasna, nietrudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym zespół OceanX chciał zyskać odpowiedni rozgłos, dlatego jego członkowie postanowili nieco podkoloryzować całą historię. Mimo to nawet po kilku latach Åsberg przekonywał w wywiadach, że on i jego koledzy mieli do czynienia z czymś wyjątkowym, czego wciąż nie jest w stanie wyjaśnić. Na szczęście sprawą zainteresowali się naukowcy z Uniwersytetu Sztokholmskiego, którzy postanowili zbadać próbki pobrane z miejsca domniemanej katastrofy statku kosmicznego. Analiza zgromadzonych materiałów wykazała, że zagadkowy obiekt składał się w rzeczywistości z granitów, gnejsów i piaskowców.
Czytaj też: Gigantyczne struktury schowane pod Morzem Północnym. Obserwatorzy nie mogli uwierzyć własnym oczom
Poza tym zwrócili uwagę na dość nietypowego gościa w postaci skały bazaltowej, choć ten mógł trafić do celu wraz z przemieszczaniem się lodowców. Ostatecznie badacze ogłosili, iż skład próbek pasuje do składu konkrecji, które nie stanowią żadnej anomalii na dnach mórz. Mówiąc krótko: zagadkowa formacja jest prawdopodobnie pozostałością po zjawisku topnienia i przemieszczania się lodowców. My powinniśmy natomiast pamiętać, iż pojedyncze zdjęcie sonarowe to zbyt mało, aby wyciągać miarodajne wnioski.