Do niedawna by zarabiać za spanie trzeba było zapisać się do programu naukowców badających nasz nocny odpoczynek. Gratyfikacją za możliwość podpięcia elektrod EEG do głowy i przespanie 8 godzin są drobne sumy i mały poczęstunek.
Owszem, w czasie badań snu czasem człowieka budzono, ale nikt nie straszył, szczekał do ucha czy puszczał głośnej muzyki. To zarezerwowane było dotąd dla osób podejrzanych np. o terroryzm, które trafiły do tajnych więzień i były przesłuchiwane niezgodnie z prawem. Ale ten tekst nie o tym jest.
Od niemal 20 lat lat funkcjonuje na świcie spora grupa ludzi zarabiających na tym, że pokazują się innym w kamerze na żywo robiąc „coś”, za co inni chcą płacić. Kiedyś był tylko Big Brother, potem ludzie uprawiający seks przed kamerami. Potem pojawiło się robienie zakupów czy rozmowy o bieżących wydarzeniach.
Dziś mamy i grających w gry, muzyków dających popisy na żywo a nawet osoby specjalizujące się w makijażu pokazujących na żywo jak potrafią się zmienić. Mamy w końcu jedzących. Przybyła z Azji moda na mukbang, czyli oglądanie jak inni coś jedzą, stała się niezwykle dochodowym zajęciem (mukbang to zbitka koreańskich słów jeść, czyli „meokneun” i nadawać/emitować, czyli „bangsong”).
Za co jeszcze ludzie chcą płacić innym? Okazuje się, że za wspomniane wyżej przeszkadzanie w spaniu. Businss Insider podał przykład dwóch takich streamerów, którym poddawanie się nocnym torturom opłaciło się.
Jeden z nich to Asian Andy, który zanim usiadł przed kamerą siedział za kierownicą własnego auta zarabiając na platformie Uber „16 dolarów na godzinę”. Dziś jego dokonania śledzi milion osób na Youtube i ponad 40 tys. na Instagramie i Twitterze.
Andy czasem wygłupia się zdzierając ubranie w kawiarni, innym razem próbuje spać, gdy obserwujący go ludzie płacą za możliwość obudzenia go. Każda wpłata pozwala uruchomić mechanizm zamieniający tekst na mowę.
Z głośnika płyną więc nie tylko komunikaty do przysypiającego streamera, ale też polecenia głosowe do celowo włączonej usługi Alexy. Niektórzy chcą dowiedzieć się, gdzie streamer mieszka, inni próbują zadzwonić w ten sposób policję.
Hałas wydaje się nie przeszkadzać tylko psu Andy’ego, bo on sam wygląda po takiej nocy nieszczególnie. W 2018 roku zarobił na jednej takiej sesji 2 tys. dolarów, w środku obecnej pandemii aż 16 tys. dolarów. Całkiem nieźle, jak na nieprzespaną noc.
Wyczyny Andy’ego nie są specjalnie nowatorskie. W 2017 roku niejaki Ice Poseidon zarobił 5 tys. dolarów (tak twierdzi) za 8 godzin snu przerywanego w podobnie nieprzyjemny sposób. Czy można z tego jednak uczynić stałe zajęcie?
Brytyjczyk Super Mainstream buduje wokół tej „zabawy” cały swój kanał. Przekonuje w rozmowie z „Vice”, że zarabia za każdą taką noc do 2 tys. funtów.
– Zainteresowanie „sennymi streamami” na Youtube osiągnęło swój szczyt w styczniu 2021 roku. Wolumen zapytań wzrósł rok do roku aż 426 proc. Ponad 170 filmów od twórców pojawiło się na platformie w pierwszych 3 tygodniach roku, gdy w całym ubiegłym było ich ok. 500 – czytamy. Jeżeli magazyn „Vice” przytacza prawdziwe statystyki dla tego nowego formatu, to można założyć, że 2021 rok będzie należał do niewyspanych streamerów zarabiających na byciu torturowanym.