O tym, co najczęściej mamy pod nogami, przywykliśmy mówić „stały ląd” czy „twardy grunt”. Nic bardziej mylnego. I nie chodzi tu wyłącznie o magmę, która znajduje się co najmniej kilka, a z reguły kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią Ziemi. Są bowiem takie miejsca, w których jej skorupa jest raczej skorupką, a gdy pęknie, pojawiają się tam ogromne tajemnicze dziury.
GRUNT USUWA SIĘ SPOD DRÓG
Taką dziurę fachowo nazywa się zapadliskiem (ang. sinkhole). Naturalne formacje tego typu najczęściej powstają tam, gdzie głębiej położone warstwy skalne zbudowane są z wapienia, podatnego na rozpuszczanie przez kwaśną wodę i wypłukiwanie. Wówczas pod gruntem tworzy się jaskinia i jeśli jej sufit zostanie nagle osłabiony – np. wskutek wstrząsów sejsmicznych lub działalności człowieka – na powierzchni Ziemi nagle pojawia się wielka jama.
Czynnik ludzki jest tu bardzo ważny, ponieważ zapadliska nierzadko powstają też na terenach silnie zurbanizowanych. Sprzyjają im zwłaszcza gęste sieci podziemnej infrastruktury w miastach. Gdy dojdzie tam np. do pęknięcia rury wodociągowej, grunt – i tak osłabiony przez prace budowlane i wibracje wywołane ruchem pojazdów – szybko zostaje wypłukany. Wówczas zapadlisko może pojawić się znienacka na samym środku ruchliwej ulicy… „Dziurawy” krajobraz często też występuje na terenach górniczych. Zapadliska od wieków nas fascynowały. Bywały przejściami do podziemnych krain, jaskiniami przyciągającymi speleologów albo nurków, ale też – niestety – zwykłymi śmietniskami. Dziś wiemy, że wrzucanie odpadów do dziur w ziemi to fatalny pomysł – zanieczyszczenia wracają potem do nas z wodą pitną w studniach.
JAS