„Te namalowane w ukryciu obrazy zrobiły wówczas na mnie ogromne, wstrząsające wręcz, wrażenie, i to nie tyle z powodu ich skrytości, lecz również dlatego, że były tworzone pod wpływem niszczącego czasu” – zanotował prof. Günther Grundmann, historyk sztuki, do 1945 roku konserwator dolnośląski. Obrazy, które wspomina, powstały w czasie II wojny światowej na zamówienie Albrechta Haselbacha, właściciela zamku i browaru w Namysłowie. Były jedyne, wyjątkowe i niepowtarzalne. Jako cykl bezcenne.
Namalował je Otto Dix, wyklęty przez nazistów artysta, którego Haselbachowie „ukryli” w swoim domku w Karkonoszach. Choć dwa inne dzieła Dixa policja odnalazła w słynnej piwnicy Corneliusa Gurlitta, to dzieje karkonoskiego cyklu pozostają tajemnicą.
Zamek pełen sztuki
Otto Dix urodził się w 1891 roku w Umterhaus, rok później w Namysłowie na świat przyszedł Albrecht Haselbach, piwowar, kolekcjoner i kompozytor. Ten pierwszy skończył Akademię Sztuk Pięknych w Dreźnie i wraz z nadejściem I wojny światowej wyjechał na front. Wspomnienia z tamtego czasu odcisnęły szczególnie bolesne piętno na późniejszej twórczości malarza. Od tej pory jego obrazy odzwierciedlały horror okopów. Pokazywał w nich wpływ wojny na niemieckie społeczeństwo oraz przemycał antymilitarystyczne treści.
Kiedy w 1933 roku Hitler doszedł do władzy, dla sztuki sprzecznej z gloryfikacją niemieckich sił zbrojnych zabrakło miejsca. Dix otrzymał zakaz malowania. Gdy w 1937 roku naziści zorganizowali niesławną wystawę „sztuki zdegenerowanej” obrazy Dixa – „Kaleki wojny” i „Okop” – zajęły na niej honorowe miejsce. Na rozkaz Goebbelsa, niemieckiego ministra propagandy, 260 skonfiskowanych prac artysty wystawiono na wyprzedaży w szwajcarskiej Lucernie. Te, które nie spotkały się z zainteresowaniem, zostały spalone w Berlinie. Malarzowi groziła deportacja i więzienie, uciekł więc na południe Niemiec, gdzie miał przyjaciół.
Albrecht Haselbach również musiał przerwać studia, żeby wziąć udział w walkach I wojny światowej. W przeciwieństwie do Dixa wrócił bez traumy. Był przedstawicielem trzeciego pokolenia rodziny, która przywędrowała z Bawarii do Namysłowa, kupiła tu browar, zamek i rozwinęła piwny interes. Piwo Haselbachów wyjeżdżało do Afryki i Azji, towarzyszyło nawet wspinaczom zdobywającym Himalaje. Albrecht uczynił z warzenia piwa sztukę, w głębi duszy był artystą. Grał na wielu instrumentach, skomponował nawet operę, zbierał grafiki i obrazy, gruntownie wyremontował zamek z myślą o zamienieniu go na „siedzibę rycerską”. Do Namysłowa przyjeżdżały więc stylowe meble, gobeliny, kamieniarka, na dziedzińcu stanęła renesansowa studnia z jednego z najpiękniejszych parków Dolnego Śląska w Bukowcu.
Przyjaciel na cenzurowanym
Haselbach poznał Dixa przez Ericha Wiese, dyrektora Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu, gustującego w sztuce niezgodnej z nazistowską ideologią. Piwowar i malarz, niemal równolatkowie, natychmiast nawiązali nić porozumienia. Z czasem ta znajomość przerodziła się w przyjaźń. Marie, żona Haselbacha, miała dom w Płóczkach, kolonii Karpacza. Tam właśnie Albrecht „ukrył” przyjaciela i prawdopodobnie, chcąc wesprzeć go finansowo, zamówił u niego cykl scen religijnych na tle Karkonoszy.
Dla niezależnego, malującego drapieżne obrazy Dixa to była nowość. Ok. 1940/1941 roku zaczął rysować szkice do sześciu pejzaży i siedmiu płócien ze scenami religijnymi, które ukończył w 1942 roku w swoim drezdeńskim atelier. Dzieła te były tak zupełnie inne od wszystkiego, co do tej pory namalował, że trudno uwierzyć w jego autorstwo.
Grundmann uznał za irytujący ich neoromantyczny styl, choć robiły na nim wrażenie. „Walka Jakuba z aniołem” rozgrywa się w pobliżu Strzechy Akademickiej, z widocznymi w tle Sokolikami. „Zwiastowanie pasterzom” dzieje się nocą na Równi pod Śnieżką, święty Krzysztof przeprawia się przez Duży Staw, zaś syn marnotrawny powraca w krajobrazie Małego Stawu, jednego z najpiękniejszych miejsc Karkonoszy. Do tego cyklu należały też dwa obrazy – „Madonna w Karkonoszach” oraz „Mały Staw w Karkonoszach” – dla księcia Reuss rezydującego na zamku Osterstein w Saksonii.
W 1942 roku Haselbach zapłacił za zamówione dzieła. Były dla niego istotne nie tylko ze względu na bliskie relacje z ich autorem. Namysłowski piwowar, oprócz kolekcji obrazów i porcelany z widokami Dolnego Śląska, posiadał największy, jaki kiedykolwiek powstał, zbiór grafik topograficznych Śląska. Jego kolekcja składała się z ponad czterech tysięcy eksponatów – najstarsze pochodziły z XV wieku – i była absolutnie bezcenna. Cykl Dixa uzupełniał śląską kolekcję i był jego perłą, zarówno poprzez wartość artystyczną, ale i odwzorowanie pejzaży, które dla piwowara z Namysłowa były jego małą ojczyzną.
Po wykonaniu pracy dla Haselbacha Dix został wcielony do Volksturmu i wzięty do niewoli we Francji. Do domu wrócił dopiero w 1946 roku i choć tworzył do śmierci (zmarł w 1969 roku), ciężkie przeżycia na zawsze zabrały mu radość życia. Kilka miesięcy przed zakończeniem wojny, również w życie Haselbachów wkradł się chaos. Do ogrzewanych przez browar pomieszczeń przyjechały skrzynie z grafikami i miedziorytami z Dessau. W Namysłowie miały przeczekać najgorsze momenty wojny.
Wojna zburzyła spokojne funkcjonowanie zamku. Wiadomo, że jesienią 1944 roku Haselbach wysłał cenne dla siebie rzeczy do Bawarii i spokojnie, przed nadejściem Armii Czerwonej, wyjechał z Namysłowa. Przez jakiś czas prowadził potem mały browar w Monachium.
Obraz nad kominkiem
Choć losy kolekcji topograficznej Haselbacha są znane, trudno ustalić, co stało się z innymi dziełami sztuki, które kupował. Jedyny trop to wnuczka właściciela browaru, która mieszka w Monachium. Kornelia Pollok nie wie jednak, gdzie jest cykl Dixa?– Dziadek nawet receptury piw miał w głowie, nic nam po nim nie zostało, jedynie zastawa z Miśni i jego lutnia, to wszystko – mówi wnuczka piwowara.
Kornelia Polok uważa, ze Albrecht Haselbach mógł zostawić dokumentację w Namysłowie, a co do obrazów Dixa, pamięta, że jeszcze w latach 70. nad kominkiem w domu dziadków wisiało jedno z dzieł z karkonoskiego cyklu. Co się z nim stało? Nie wie. Ślad po nich urywa się. Po znanym piwowarze nie zostały też żadne zdjęcia. Czy to możliwe, żeby tak zatrzeć po sobie ślady, a jeśli tak, to dlaczego?
Marian Muławski z Instytutu Kultury Rycerskiej, który bada dzieje Haselbachów, twierdzi, że odnalezienie cyklu Dixsa byłoby sensacją, jako że te kilka obrazów to absolutny wyjątek w twórczości malarza. – Jeszcze w 1972 roku Günther Grundmann wspominał w książce „Erlebter Jahre Widerschein. von schönen Häusern, guten Freunden und alten Familien in Schlesien”, że jeden z obrazów cyklu znajduje się w Muzeum Narodowym w Darmstadt, dwa kupił Heinrich Troeger, były burmistrz Neusalz i późniejszy wiceprezes Bundesbanku, dwa zaś jego przyjaciele. Ciągle jednak to nie komplet.
Smaku całej sprawie dodaje to, że w 2012 roku w Monachium została odkryta tzw. kolekcja hańby. To 1046 obrazów z piwnicy Corneliusa Gurlitta, który odziedziczył je po ojcu Hildebrandzie handlującym sztuką na polecenie Hitlera i Goebbelsa. Wśród zabytków o łącznej wartości miliarda euro znajdowały się dwa nieznane obrazy Dixa.
Jedna z wariacji na temat karkonoskiego cyklu należy do Muzeum Watykańskiego. Co z resztą?