Zaczęło się od zapalenia zatok
Ta historia rozpoczyna się rok wcześniej. 68-letnia wówczas mieszkanka Seattle zmagała się z przewlekłą infekcją zatok, której próbowała się pozbyć za pomocą zestawu do płukania zatok (popularny także w Polsce). Urządzenie nawilża jamę nosową i pomaga w zwalczaniu infekcji.
Zgodnie z zaleceniami producenta do wykonania płukanki należy wykorzystać roztwór soli fizjologicznej, wodę destylowaną lub – ewentualnie – uprzednio przegotowaną wodę. Jak się okazało, pacjentka z Seattle do płukania nozdrzy używała zwykłej wody z kranu.
Zestaw do płukania zatok (fot. Getty Images)
Wysypka, drgawki, śmierć
Zgłosiła się do lekarza z powodu nietypowej czerwonej rany na grzbiecie nosa. Dermatolog ustalił, że to wysypka i przepisał maść z antybiotykiem. Gdy ta nie przynosiła ulgi, a do objawów dołączyły drgawki lewej strony ciał (atak, którego doświadczyła kobieta, trwale uszkodził jej lewe ramię), specjaliści zlecili wykonanie tomografii komputerowej. Badanie CT wykazało nieprawidłowe zmiany w jej mózgu. Wstępna diagnoza? Guz mózgu.
Zaniepokojeni nietypowym zestawem objawów lekarze zdecydowali się otworzyć czaszkę pacjentki. Ku zaskoczeniu odkryli, że kobieta została zarażona amebą gatunku Balamuthia mandrillaris. Pasożyt wywołuje rzadkie zapalenie opon mózgowych i żywi się tkankami mózgiem, grasuje w organizmie kilka tygodni lub miesięcy i zazwyczaj (w 89% przypadków) prowadzi do śmierci.
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom w trybie pilnym wysłało do Seattle miltefozynę (substancję, który działa na pasożyty), ale kobieta zapadła w śpiączkę i zmarła. Jak ustalili lekarze, do zakażenia doszło najprawdopodobniej w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej irygacji zatok. Śmiercionośna ambeba dostała się do organizmu poprzez nos wraz z wodą z kranu.
Czytaj więcej: Ameby jedzące mózg: co o nich wiemy?
” Ameba może dostać się do organizmu np. w czasie pływania w słodkowodnych zbiornikach w ciepłe dni. Pierwszymi objawami zakażenia są bóle głowy, temperatura, wymioty oraz sztywnienie karku”.
To niezwykle rzadkie
Balamuthia mandrillaris została rozpoznana w 1986 roku. Przypadki zakażenia są bardzo rzadkie (w ciągu ostatnich 25 lat w USA zarejestrowano ok. 70 przypadków) , w związku z czym lekarze nieczęsto biorą pod uwagę taki scenariusz, a większość przypadków diagnozowana jest w zaawansowanym stadium – tuż przed śmiercią.
Nieszczęśliwa historia pacjentki z Seattle ma zwrócić naszą uwagę na zachowanie szczególnej higieny podczas takich zabiegów jak irygacja zatok, a lekarzy uwrażliwić na tak rzadko diagnozowane schorzenia.
Źródło: edition.cnn.com