Wszystkie dzieci, niezależnie od szerokości geograficznej, w jakiej się wychowują, łączy umiłowanie zabawy. A ta na świeżym powietrzu ma o wiele lepszy wpływ na rozwój fizyczny i umysłowy niż wielogodzinne przesiadywanie przed komputerem.
Wielu z nas pamięta ze swojego dzieciństwa zabawę w chowanego, grę w klasy, czy skoki przez gumę. Dziś niektóre dzieci nie mają już pojęcia jak się za to zabrać. Psycholodzy namawiają do przywrócenia tradycji tzw. gier ulicznych. W Brazylii zorganizowano nawet projekt BIRA, który ma na celu nauczenie wspólnych zabaw dzieci z regionów Amazonii. Oprócz tradycyjnych gier, uczą się jak np. wykorzystywać to, co znajdą w lesie do zrobienia zabawek. Twórcy projektu organizują też prezentacje tych zabaw w szkołach w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób dzieci w USA nie tylko poznają nowe sposoby spędzania wolnego czasu, ale także tajemnice innych kultur.
Czynnikiem, który zazwyczaj decyduje o tym jaka gra cieszy się największym powodzeniem w danym kraju jest tradycja. Aby jednak bawić się w Ciuciubabkę, Głuchy telefon czy Pomidora nie potrzebujemy specjalnych warunków i dlatego tego typu gry są rozpowszechnione na całym świecie. Nie powinien także dziwić nas fakt, że nawet dzieci Nomadów na pustyni w Algierii uwielbiają się bawić w „chowanego” lub „ganianego”. Oprócz tego lubią zabawy, które zrodziły się w ich rodzinnych stronach z racji warunków kulturowych i geograficznych. Na przykład w Hiszpanii, dzieci uwielbiają grę, w której uczestnicy rzucają kamieniami w małe pudełeczka umieszczone w wyrysowanym wcześniej okręgu. W każdym pudełeczku znajdują się cukierki. Uczestnicy zabawy wygrywają tyle pudełek ile zdołają wytrącić z okręgu. Na końcu, w ramach nagrody zjadają wszystkie słodycze. Z kolei, w Grecji dużą popularnością cieszy się tzw. handkerchief, w której udział biorą dwie drużyny. Wyznacza się jednego uczestnika, który trzyma w ręku chusteczkę. Jego zadaniem jest wykrzykiwanie imion dwóch osób z każdej drużyny, które muszą dotknąć chustki. Osoba, która pierwsza jej dotknie zdobywa punkt dla swojej drużyny. Sporą popularnością w USA cieszy się gra „Simon says” czyli „Simon mówi”, gdzie uczestnicy muszą słuchać poleceń wydawanych przez wyznaczoną wcześniej osobę. Ci, którzy ich nie wykonają lub zrobią coś niezgodnie z poleceniem odpadają z gry. W Syrii natomiast maluchy grają m.in. w „Statuę”. podzielone na dwie drużyny ganiają i dotykają przeciwników. Jeśli ktoś został dotknięty nie może się ruszać aż do końca gry.
A nad Wisłą…
Polskie dzieci też mają w czym wybierać, jeśli oczywiście spędzają wolny czas „na podwórku”. Wiele „ulicznych” zabaw powstało w PRL-u. W sklepach zabawek nie było, maluchy musialy więc polegać na własnej wyobraźni. Ogromną furorę zrobiła gra w kapsle nawiązująca do wyścigów kolarskich. Można w nią grać wszędzie, gdzie jest wystarczająco dużo miejsca na narysowanie trasy. Najlepiej kredą na betonie. Na szlaku oczywiście można umieścić różnego rodzaju przeszkody. Dzieciaki potrafiły kiedyś całymi godzinami „pstrykać” kapsle najczęściej oznaczone flagami. Kiedy im się to nudziło – organizowały „Podchody”. Uczestnicy dzielili się na dwie drużyny. Jedna uciekała oznaczając trasę strzałkami (układanymi z patyków, rysowanymi kredą itp), a druga musiała podążać tym tropem.
Prosto z Sieci
Jeśli pomysłów na „uliczne” zabawy brak, wystarczy zajrzeć do Internetu. Na razie głównie na stronach anglojęzycznych można znaleźć sporo porad dotyczących organizacji zabaw m.in. na przyjęciach dla dzieci. Bardzo popularna jest na przykład taka, gdzie jeden maluch wykrzykuje jakiś numer opuszczając jednocześnie na ziemię balonik. Balonik musi zostać złapany przez uczestnika zabawy, któremu wcześniej została przyporządkowana ta cyfra. Oczywiście zanim spadnie na ziemię. Dużym powodzeniem cieszy się też gra „Hats and Shoes”, w której mogą a nawet powinni uczestniczyć również dorośli. Każda osoba dostaje plastikowy worek, do którego wkłada po dwie części swojej garderoby. Następnie uczestnicy wymieniają się workami do momentu gdy usłyszą „start”. Wówczas muszą nałożyć na siebie ubranie z worka, który obecnie trzymają w ręku. Zabawa prowadzi do wielu komicznych sytuacji np. gdy jakaś dorosła osoba musi ubrać malutki sweterek albo czapkę. Za każdym razem wygrywa ten, kto pierwszy się ubierze. Powodzenia!
Na amerykańskich stronach internetowych pojawia się coraz więcej pomysłów na gry i zabawy dla dzieci niepełnosprawnych, albo niepełnosprawnych i zdrowych. W ten sposób maluchy uczą się tolerancji, cierpliwości i szacunku dla innych. W jednej z wszyscy trzymają ręce na biodrach. Wyznaczona osoba wykrzykuje nazwy różnych zwierząt, za każdym razem mówiąc, że dane zwierzę lata np. „aligator lata” lub „kot lata”. Gdy okaże się, że wymienione przez niego zwierzę naprawdę potrafi latać, dzieci muszą machać rękoma naśladując ruch ptasich skrzydeł. Jeśli ktoś się pomyli, odpada z gry.
Oby nie komputer
Mimo niezliczonej ilości pomysłów na organizowanie zabaw na świeżym powietrzu, dzieci poczatku XXI wieku wybierają komputer. Tym sposobem poza domem spędzają dużo mniej czasu niż kiedyś ich rodzice. Psycholodzy już od dawna zdają sobie sprawę z tego problemu. Przekonują, że podczas wspolnych zabaw „w realu”, maluchy szybciej uczą się radzić sobie z rożnymi rodzajami emocji – wstydem, zazdrością, złością itp. Nie izolują się, co zmniejsza w przyszłości ryzyko frustracji i depresji. Dzięki temu, już „na podwórku” nawiązują i rozwijają relacje z innymi. „Uliczne” gry zmuszają poza tym do wysiłku psychicznego i fizycznego, uczą refleksu i spostrzegawczości oraz rozwijają wyobraźnię. Poprawiają także pamięć. Kształtują poczucie przyjaźni oraz solidarności, uczą tolerancji i współpracy zespołowej. Przyzwyczajają do przestrzegania norm i reguł i godzenia się z przegraną. A jeśli do zabawy włączają się rodzice – istnieje spora szansa na poprawienie więzi rodzinnych. Maluch ponadto uczy się dyscypliny i szacunku wobec osób starszych. Jakby tego było mało – dzięki podwórkowym szaleństwo, zwiększa się wydolność wielu narządów i układów, zwłaszcza mięśniowego i nerwowego, przyspiesza przemiana materii. Dzieci, ktore spędzają na powietrzu dużo czasu rzadziej chorują, bo są zahartowane.
Zadanie dla rodziców
„Podwórkowych” dzieci jest coraz mniej. Szczególnie w krajach wysoko ucywilizowanych. W tych biedniejszych, gdzie o dostęp do Internetu jest znacznie trudniej, jeszcze na ulicach słychać krzyki, śmiechy i piski maluchów. A te nawet nie zdają sobie sprawy, że bawiąc się „na podworku”
pielęgnują tradycje swojego narodu wzmacniając więzi rodzinne i międzyludzkie. Ważne jednak, żeby zdali sobie z tego sprawę ich rodzice.
Rodziców i ich pociechy zapraszamy na serię „Nasze zabawy”, emitowaną na kanale Planete w paśmie Mała Planeta. To jedyna w Polsce oferta cyklu filmów dokumentalnych dla dzieci. Premierowe odcinki filmów można zobaczyć w soboty o godzinie 11:15. Twórcy serii prezentują ulubione zabawy dzieci z różnych stron świata. W każdym odcinku mali bohaterowie m.in. z Francji, Włoch, Hiszpanii, czy Kosowa i Brazylii prezentują swoje ulubione gry i zabawy. Dla maluchów to doskonała okazja aby usłyszeć obcy język, posłuchać muzyki i dźwięków towarzyszących zabawom ich rowieśników z różnych zakątków świata. A dla rodziców – pouczająca lekcja jak dbać o właściwy rozwój swojej pociechy.