Trwający 11 lat cykl aktywności słonecznej jest regularnie występującym zjawiskiem na powierzchni naszej najbliższej gwiazdy, które obserwują naukowcy co najmniej od XIX stulecia. Podczas jego trwania dochodzi do pojawiania się plam na Słońcu, rozbłysków, wyrzutów plazmy lub wiatru słonecznego.
Od zeszłej jesieni badacze zaobserwowali, że satelity krążące na orbicie ziemskiej opadają w stronę atmosfery z 10-krotnie większą prędkością. Oznacza to, że dany satelita będzie miał krótsze życia na orbicie i szybciej ulegnie spaleniu w atmosferze.
Wzrost prędkości „opadania” związany jest z tym, że wskutek wiatru słonecznego górne warstwy atmosfery są wyraźnie rzadsze. Satelity nie znajdują już w nich tak silnego oporu, przez co spadają w atmosferę szybciej. Jak na razie naukowcy nie odkryli, dlaczego wiatr słoneczny w taki sposób wpływa na gęstość egzosfery i termosfery.
Czytaj też: Pobyt w przestrzeni kosmicznej pozostawia po sobie ślad. Znacznie większy niż sądzono
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Czy ją też czekać koniec przez aktywność słoneczną?
Niekoniecznie. Te obiekty na ziemskiej orbicie, które mają własny napęd i sterowane, poradzą sobie w obecnych warunkach. Problem dotyczy w zasadzie tylko satelitów… oraz ogromnej ilości śmieci kosmicznych.
Przez minione pół wieku ludzkość pozostawiła w przestrzeni kosmicznej niezliczoną ilość śmieci w postaci starych rakiet lub nieczynnych satelitów. Teraz dzięki nadzwyczajnej aktywności słonecznej zostaną one w swoisty, naturalny sposób „zutylizowane” w ziemskiej atmosferze.