Praca designera to jedna z najlepszych i najbardziej… luźnych posad na świecie. Wymyślanie nowych przedmiotów nie odbywa się w dusznej atmosferze sztywnych godzin pracy, odbijania kart zegarowych czy biegu za umykającą fabryczną taśmą. W centrum projektowym Nissan Advanced Technical Center w japońskim mieście Atsugi na środku wielkiej hali designerów ustawiono… sztuczną palmę. Miejsca pracy rysownicy ozdabiają ulubionymi przedmiotami, a każde biurko jest niczym twierdza – otoczone rysunkami, zdjęciami i tym, co dla projektanta najważniejsze. Nie ma rygoru garniturów ani pracy na czas. Każdy ma prawo wyjść na taras lub do biblioteki wypełnionej tysiącami książek i czasopism poświęconych designowi. Po co to wszystko? Po to, żeby uruchomić wyobraźnię. I wymyślać coraz ciekawsze modele samochodów. Dzięki nowoczesnym tworzywom i technologiom nic nie ogranicza pomysłów projektantów. Na świecie można spotkać wiele aut, które na pewno na razie nie będą produkowane. Samochód z rozsuwanym nadwoziem (!) i motorami elektrycznymi o łącznej mocy 400 koni mechanicznych? A może auto, które zamiast spoilerów i superopływowego nadwozia ma dziury oraz kanały poprawiające – paradoksalnie – opływ powietrza dookoła tej szalonej konstrukcji? Nic prostszego!
W komputerach projektantów (do rysowania aut nie stosuje się już papieru, a ołówek zastąpił komputerowy rysik i tablet z szybkim procesorem) można znaleźć projekty samochodów- ciągników do holowania naczep z miejscami pasażerskimi. Są auta-kule, konstrukcje przypominające wielkie odkurzacze lub kapsuły- wózki inwalidzkie. Szalone, dziwaczne i ekstrawaganckie, ale bez takich pomysłów rozwój motoryzacji na pewno nie byłby tak szybki. Celem pracy designerów jest również sprawdzenie, czy ich projekty się podobają. Temu służą motoryzacyjne targi, na których producenci aut prezentują swoje prototypy. Sukces wśród tłumu widzów to najlepszy wyznacznik przyszłego sukcesu.
Szalone idee przekuwane są w rzeczywistość. Na dowód – elektryczny samochód sportowy Tesla Roadster. Maszyna przyspiesza do setki w czasie poniżej 4 sekund, jest oszczędna (przejechanie kilometra kosztuje amerykańskiego centa), a do tego całkowicie ekologiczna. Samochód powstał dzięki uporowi projektanta, który nie reagował na niechętne pukanie się w głowę i twierdzenia, że w świecie prędkości liczy się Ferrari i Maserati, ale na pewno nie ma miejsca dla dziwadła elektrycznego. Dziwactwem nazywano również próby Hondy, która do swoich prototypów zaczęła przed kilkoma laty montować fotele z pokryciem z materiałów przetworzonych z kukurydzy. Dziś nikogo to już nie dziwi – ekologia wymusza bowiem stosowanie rozwiązań alternatywnych i – dla ogółu – szokujących.
Leszek Belke