Cały pomysł wygląda na próbę zawracania rzeki kijem. W końcu era cyfrowa ma nas chronić przed zalewem zapisanych na papierze informacji. Artysta Kenneth Goldsmith postanowił jednak zmobilizować świat do ruchu w przeciwnym kierunku i w tym celu wynajął w Mexico City magazyn o powierzchni pół kilometra kwadratowego i wysokości sześciu metrów. Mają tam trafić setki tysięcy ton papieru zadrukowanego zawartością milionów adresów internetowych.
Goldsmith mobilizuje chętnych do pomocy w sieci (aby wejść na jego stronę, zeskanuj kod QR). Projekt nie jest jednak wyłącznie widzimisię ekscentryka. Goldsmith, który ma już za sobą wystawy w nowojorskimi Museum of Modern Art, zadedykował całe przedsięwzięcie internetowemu aktywiście Aaronowi Swartzowi. W styczniu br. Swartz popełnił samobójstwo, oczekując na proces za ściągnięcie i publiczne udostępnienie milionów akademickich artykułów z płatnych zasobów Massachussets Institute of Technology w Stanach Zjednoczonych.
Projekt Goldsmitha ma zwrócić uwagę na konieczność uwolnienia dostępu do gromadzonej w sieci wiedzy. Chodzi też o pokazanie, jak monstrualne ilości danych wytwarzamy bezmyślnie w internecie. Pytanie tylko, jak na cały pomysł zareagują ekolodzy, skoro według ostrożnych szacunków do zrealizowania projektu trzeba będzie zużyć ponad pół miliona ton papieru. Amazońskie puszcze już trzeszczą ze strachu.