Znajduje się tutaj jedyny w Polsce kościół więzienny pw. Dobrego Łotra, czyli św. Dyzmy. Najsłynniejszym więźniem Barczewa był bez wątpienia Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich, człowiek, który sam siebie nazywał osobą nr 3 w III Rzeszy. Schwytany został w 1949 r. przez Anglików i w 1959 r. przekazany Polsce. Sąd uznał go za winnego eksterminacji Polaków podczas II wojny światowej i skazał na śmierć, jednak wyroku nigdy nie wykonano. Powodem były ponoć tajemnice, które władze PRL-u spodziewały się wydobyć od więźnia. Jedną z nich miało być miejsce ukrycia Bursztynowej Komnaty. Jednak Koch nigdy tego miejsca nie wyjawił, chociaż musiał mieć jakąś wiedzę w tej sprawie – to on odpowiadał za ukrycie dzieł sztuki, które znajdowały się w Królewcu w 1945 r. Koch zmarł w więzieniu w 1986 r. w wieku 90 lat, zachowując swe sekrety do końca. Inną tajemnicę skrywali więzieni w Barczewie gangsterzy, którzy brali udział w porwaniu i zamordowaniu Krzysztofa Olewnika. Oni również niczego nie wyjawili…
Barczewo, Zakład Karny, ul. Klasztorna 7
Olsztyn – sekret „baby” z Barcian
Pruskich kamiennych „bab” zachowało się kilkanaście. Wszystkie wykonano z granitu. Mają od 1 do 1,5 metra wysokości. Wszystkie przedstawiają mężczyzn oraz zostały wykonane mniej więcej tak samo: twarz z wyraźnym rysunkiem ust, nosa i oczu oraz tułów oddzielony od głowy bruzdą. Od tułowia wyraźnie wyodrębnione są – zgięte w łokciu – ręce. W dłoniach z rozstawionymi palcami postacie trzymają oręż. „Baba” z Barcian dzierży w prawej ręce róg z napojem, w lewej zaś nóż lub miecz. Nie wiadomo, w jakim celu dawni rzemieślnicy wykonali te posągi. Być może „baby” przedstawiają któregoś z licznych pruskich bogów lub też może jest to ślad pogańskich obrzędów, o których niewiele przecież wiadomo. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że „baby” przedstawiają tych bohaterów pruskich wspólnot terytorialnych, którzy zginęli podczas wyprawy na obce ziemie i których nie można było pochować w uświęcony tradycją sposób, czyli paląc ich zwłoki na stosie pogrzebowym. Za takim wyjaśnieniem pochodzenia „bab” przemawia fakt, że wszystkie dotąd odkryte wizerunki przedstawiają wojowników, a więc ludzi, którzy w pruskiej hierarchii społecznej stali najwyżej.
Olsztyn, kamienna „baba” z czasów pruskich, do 1945 r. „Baba” stała na dziedzińcu zamku w Barcianach. Dziś jej replika znajduje się w Olsztynie na Zamku Kapituły Warmińskiej.
Szymany / Stare Kiejkuty – więźniowie CIA
Lotnisko powstało w latach 50. jako obiekt wojskowy. Gdy w pobliskich Starych Kiejkutach utworzono w 1971 r. polską szkołę szpiegów, lotnisko stało się obiektem szczególnym. Chwile chwały skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Od 1996 r. lądowisko wykorzystywano jeszcze do potrzeb cywilnych, ale w 2003 r. spółka, która tym się zajmowała, ogłosiła upadłość. Od tej chwili na lotnisku nie lądowały już samoloty kursowe, przynajmniej oficjalnie. W 2005 r. lotnisko w Szymanach stało się nagle bardzo słynne za sprawą międzynarodowej organizacji Human Rights Watch. Ogłosiła, że wielokrotnie lądowały tu samoloty CIA, którymi przewożono więzionych przez Amerykanów terrorystów z Al-Kaidy. Jeden z samolotów – Gulfstream V o numerze N379P – zyskał nawet miano „Guantanamo Bay Express”. Według jednej z pracownic lotniska było kilka dziwnych lądowań, podczas których nie odbywała się normalna odprawa pasażerów, a opłat lotniskowych dokonywano gotówką w zawyżonej wysokości. Następnie więźniów przewożono do tajnego obiektu wojskowego znajdującego się koło Szczytna, czyli do… Ośrodka Szkoleniowego Wywiadu w Kiejkutach. Nad zarzutami głowił się przez rok Parlament Europejski, a w czerwcu 2006 r. Rada Europy potwierdziła, że wbrew przyjętym przez nasz kraj przepisom międzynarodowym do Starych Kiejkut przewożono więźniów, których następnie agenci CIA przesłuchiwali, stosując tortury. Jednym z takich zatrzymanych był Chalid Szejk Mohammed, którego podejrzewano o zorganizowanie zamachu na World Trade Center. Polski rząd stanowczo zaprzeczył zarzutom Human Rights Watch, ale nie wszyscy w to uwierzyli.
Lotnisko w Szymanach położone jest 10 km od Szczytna, ok. 50 km od Olsztyna i ponad 100 km od polsko-rosyjskiego przejścia granicznego w Bezledach.
Wielbark – skarb generała Samsonowa
Pierwsza wojna światowa w naszej części Europy rozpoczęła się atakiem dwóch armii rosyjskich na Prusy Wschodnie. Północną dowodził gen. Ronnenkampf, południową gen. Samsonow. Dowódcy nawzajem się nie znosili. Zarzucali sobie niekompetencję, a w 1905 r. pobili się nawet na peronie kolejowym. Konflikty pomiędzy dowódcami oraz trudności komunikacyjne sprawiły, że przebiegający z początku pomyślnie atak zamienił się w klęskę. Armia Samsonowa została otoczona w okolicach Stębarka (Tannenberg) i doszczętnie rozbita. Samsonow przypłacił to życiem. Mówiono, że z powodu doznanej klęski popełnił samobójstwo, jednak oględziny zwłok wykazały, że zmarł bez ran. Prawdopodobnie doznał zawału serca, jednak okoliczności jego śmierci, a także miejsce ukrycia kasy armijnej owiane są tajemnicą. Kasę taką ciągnęła wtedy za sobą każda armia rosyjska. Znajdowała się w metalowej skrzyni umieszczonej na taczance zaprzężonej w dwa konie. Kasa zawierała ok. 300 tys. rubli w złocie oraz złote i srebrne medale, które po zwycięstwie miały być wręczone szczególnie zasłużonym w walkach oficerom i żołnierzom. W sumie skarb byłby dzisiaj wart ok. 200 milionów złotych.
Posługując się niezbyt precyzyjnymi mapami, grupa Lebiediewa i Wiałowa, której ponoć powierzono pieczę nad kasą, próbowała wydostać się z okrążenia. Ci, którzy wyrwali się z kotła, kasy przy sobie nie mieli. Nie wiadomo, co się z nią stało. Jedni twierdzą, że zawartość skrzyni rozdzielili pomiędzy siebie ci oficerowie sztabu Samsonowa, którym udało się wydostać z okrążenia, ale jakoś trudno w to uwierzyć. Przecież w takim wypadku los kasy byłby wszystkim znany. Najprawdopodobniej więc metalową skrzynię z pieniędzmi ukryto. Jeden z oficerów armii Samsonowa napisał, że zakopano ją w cieniu wielkiego dębu, który rósł w okolicach Wielbarka. Według legendy ostatnia narada oficerów armii Samsonowa odbyła się w cieniu 400-letniego dębu, zwanego „Karolinką”. Rósł nieopodal leśniczówki, w której zatrzymał się dowódca armii ze swoim sztabem. Może to tam zakopano kasę, tyle że teren ten przekopywało już wielu i dotychczas niczego nie znaleziono…
Leśniczówka „Karolinka” i pomnik generała Samsonowa. Na drodze z Nidzicy kilka kilometrów przed Wielbarkiem stoi drogowskaz z napisem „Leśnictwo Karolinka”. Pomnik Samsonowa znajduje się ok. 800 m dalej.