O tych eksplozjach usłyszał cały świat. We wrześniu 2022 roku doszło do wybuchów na dnie Morze Bałtyckiego w pobliżu kontrowersyjnych rurociągów Nord Stream 1 i 2 łączących Niemcy i Rosję. W wyniku eksplozji do wód morskich i atmosfery przedostało się 100 tys. ton metanu. Jednakże to nie wszystko. Eksplozje wstrząsnęły osadami dna morskiego, wskutek czego wiele toksycznych substancji rozproszyło się po toni wodnej, zagrażając organizmom żyjącym w Bałtyku.
Naukowcy z Danii, Niemiec i Polski zbadali proces wzburzenia i rozproszenia w toni morskiej toksycznych osadów morskich, do którego doszło po wybuchach. Jak dotąd nikt nie przyjrzał się temu zjawisku. Polską stronę w badaniach reprezentowali Michał Czub z UW, Jaromir Jakacki i Anna Przyborska z Instytutu Oceanologii PAN oraz Bogdan Szturomski i Radosław Kiciński z Akademii Marynarki Wojennej. Z rezultatami prac możemy się zapoznać w informacji prasowej na stronie Nature oraz z nieopublikowanego jeszcze artykułu naukowego w formie preprintu.
Czytaj też: Wrak 350-letniego statku znaleziony na dnie Bałtyku. To siostrzany okręt słynnej szwedzkiej broni
Eksplozje pod Nord Stream. Nie tylko emisja metanu okazała się groźna
Trzeba zwrócić uwagę na kluczową kwestię. Podczas II wojny światowej Morze Bałtyckie było areną wielu bitew morskich, a na jego dnie spoczywa ogromna liczna odpadów chemicznych. W pobliżu miejsca, gdzie doszło do wybuchów, znajdowało się składowisko broni chemicznej. Osady pokrywające dno morskie są skażone, a ich wzburzenie może doprowadzić do uwolnienia wielu toksycznych substancji.
Badacze zajęli się analizą stężenia ołowiu i TBT (związków tributylocyny stosowanych do konserwacji kadłubów statków). Jak dodają, w wyniku wybuchów aż 250 tys. ton osadów zostało wzburzonych i uniosło się w postaci zawiesiny aż do wysokości 30 metrów poniżej tafli wody. 75 proc. toksycznych substancji zawartych w osadach stanowiły właśnie ołów i TBT.
Co się jeszcze okazało? Wyniki modelowania transportu zawiesiny ujawniły, że przez 15 dni po wybuchu przy Nord Stream 1 wzburzony osad przekraczał dopuszczalną granicę toksyczności na głębokości od 95 do 53 metrów. Natomiast po wybuchu przy drugiej nitce rurociągu stan groźnego zanieczyszczenia wód był przekroczony przez ponad miesiąc (34 dni) i utrzymywał się na głębokościach 78-42 metry. Łącznie eksplozje wzburzyły toksyczny osad, który zanieczyścił ołowiem i TBT aż 11 kilometrów sześciennych wody morskiej.
Czytaj też: Woda z Bałtyku zdatna do picia? Wynalazek polskiej firmy może dokonać ogromnej rewolucji
Organizmy morskie żyjące w tej części Bałtyku będą odczuwać skutki eksplozji przez miesiące, jak nie przez lata – twierdzą badacze. Wymieniają oni negatywny wpływ na populację dorsza – wybuchy miały miejsce pod koniec tarła tej ryby. Ponadto huk wywołany przez eksplozje mógł także uszkodzić słuch morświnów, których już bardzo niewiele żyje w Bałtyku.
Wyniki prac uczonych pokazują nam na żywym przykładzie, jak ostrożnym trzeba być przy projektowaniu podmorskich rurociągów i jakie zagrożenie płynie z ewentualnego wzburzenia osadów dennych, które w przypadku Bałtyku do wolnych od toksyn nie należą. Oby bałtycka fauna zdołała odbudować swoją siłę po wybuchach, a człowiek planował kolejne inwestycje na morzu z rozwagą.