Aż osiem nowych kraterów powstało w ciągu ostatniej dekady na półwyspach Gydan i Jamal. Warto jednak podkreślić, że możliwe jest, że jest ich znacznie więcej, tylko jeszcze ich nie odkryliśmy. Gdyby na Syberii mieszkało więcej ludzi, z pewnością powstawanie kraterów nie przeszłoby niezauważone, bowiem nie powstają one dyskretnie, a w potężnych eksplozjach. Jakby nie patrzeć, powstaniu dużego krateru — a w tym przypadku mamy do czynienia z kraterami o średnicy nawet 20 metrów i głębokości 50 metrów — musi towarzyszyć naprawdę silna eksplozja.
W przeciwieństwie do najbardziej rozpowszechnionych kraterów uderzeniowych, w tym przypadku mamy do czynienia z kraterami emitującymi gaz, które powstają w zupełnie inny sposób. Zamiast gigantycznej planetoidy, która miałaby uderzać w powierzchnię ziemi od góry, w przypadku tych “dziur w ziemi” mamy do czynienia z działaniem dawnych jezior, które na przestrzeni eonów zamarzły i zostały uwięzione pod grubą warstwą wiecznej zmarzliny. Głęboko pod powierzchnią Ziemi materiał organiczny z jeziora w międzyczasie został rozłożony przez drobnoustroje, co doprowadziło do nagromadzenia się olbrzymich ilości metanu.
Czytaj także: Ta gigantyczna struktura może być największym kraterem uderzeniowym na Ziemi. Nikt nie zwracał na niego uwagi
Przez stulecia problemu nie było, bowiem wszystkie te procesy zachodziły głęboko pod grubą warstwą wiecznej zmarzliny. Ten spokój jednak został zburzony przez zmiany klimatyczne. To, co dotychczas było wieczną zmarzliną, zaczęło rozmarzać. Wzrost temperatury o 2,5 stopnia Celsjusza na przestrzeni kilkuset lat wystarczył, abyśmy zaczęli obserwować nieodwracalne skutki.
Z jednej strony coraz większa ilość ciepła przyspiesza procesy rozkładu materii organicznej pod powierzchnią, a z drugiej wyższe temperatury na powierzchni skutecznie zmniejszają grubość warstwy zmarzliny. Taka sytuacja zwiastuje problemy. Od dołu na warstwę lodu naciska coraz większa objętość gazów powstałych w rozkładzie, a owa warstwa lodu ma coraz mniejszą wytrzymałość. To może prowadzić tylko do jednego. Na pewnym etapie dochodzi do pęknięcia warstwy zmarzliny i gwałtownego uwolnienia gazu zgromadzonego pod nią. I tak w jednej silnej eksplozji może powstać gigantyczny krater.
Powyższa teoria brzmi sensownie, ale ma jedną istotną wadę. Procesy tego typu mogą zachodzić w wielu miejscach na świecie, a mimo tego kratery wybuchowe odkrywamy jedynie w jednym miejscu, czyli na Syberii. Naukowcy z Uniwersytetu w Oslo wskazują, że sytuacja wygląda nieco inaczej. Powstawanie kraterów to wynik ciepła i gazu powstającego głęboko pod powierzchnią Ziemi. W tym konkretnym regionie gaz przedostaje się uskokami geologicznymi, aż do powierzchni. Gdy napotyka na warstwę wiecznej zmarzliny. Zmiany klimatyczne — tak samo jak w poprzedniej teorii — zmniejszają grubość, a tym samym wytrzymałość wiecznej zmarzliny, która w pewnym momencie nie jest w stanie wytrzymać naporu gorącego gazu i pęka, doprowadzając do eksplozji i powstania krateru.
Czytaj także: Przez lata żyliśmy w błędzie. Krater Vredefort odkrywa swoje tajemnice
Opracowany przez badaczy model wyraźnie wskazuje, że kratery emitujące gaz powstają dokładnie nad kanałami, którymi porusza ciepło i gaz z głębi skorupy ziemskiej oraz w miejscach, w których wieczna zmarzlina jest najcieńsza, a tym samym bardzo osłabiona.
Tak przynajmniej mówi teoria i modele. Teraz wyniki badań należy potwierdzić obserwacyjnie. Badacze postulują rozpoczęcie badań grubości wiecznej zmarzliny oraz tego, co się pod nią znajduje na terenie, na którym już odkryto kratery.