Według badaczy to niewidoczna z powierzchni góra znajdująca się na płycie tektonicznej, która właśnie wsuwa się pod sąsiadującą z nią inną płytę tektoniczną, może być źródłem co najmniej kilku silnych trzęsień Ziemi.
Nie jest to jednak przypadkowa góra, a dawny podwodny wulkan, który znajduje się na płycie tektonicznej, która powoli po zderzeniu z inną płytą wpychana jest do płaszcza Ziemi. Ów wulkan nosi nazwę Daiichi-Kashima i znajduje się na tzw. płycie pacyficznej, w odległości zaledwie 40 kilometrów od wschodniego wybrzeża Japonii. To właśnie w tym miejscu stykają się ze sobą aż trzy płyty tektoniczne: pacyficzna, filipińska oraz ochocka. Choć płyta ochocka znajdująca się na północy jest stosunkowo niewielka, to jednak dwie pozostałe aktualnie się pod nią wsuwają.
Czytaj także: Japonia ma poważny problem. Chodzi o skutki awarii w Fukushimie
Według prof. Eunseo Choia, jednego z autorów opracowania, szacuje się, że Daiichi-Kashima zaczęła osuwać się w płaszcz Ziemi już jakieś 150-250 tysięcy lat temu. Mimo tego wciąż znajduje się na tyle blisko powierzchni (aktualnie około 50 kilometrów), aby skutecznie wywoływać trzęsienia ziemi. Większość z tych trzęsień to jedynie drobne pomroku. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystko wskazuje na to, że odpowiada on za silne trzęsienia ziemi z 1982, 2008 i 2011 roku, które miały siłę odpowiednio 7, 7, 7,8 magnitudo. Dotychczas naukowcy mieli problem z ustaleniem źródła tych trzęsień ziemi.
Jak dochodzi do takiego trzęsienia ziemi? Naukowcy przekonują, że w momencie, gdy jedna płyta wsuwa się pod drugą, wszelkie wzgórza, góry znajdujące się na płycie wsuwając się w płaszcz, naturalnie zaczynają od spodu ścierać się o dolną stronę płyty znajdującej się na wierzchu. Symulacje przeprowadzone w 2008 roku wskazywały, że takie tarcie nie byłoby na tyle silne, aby wywołać mierzalne trzęsienia ziemi. Najnowsze dane jednak odwracają te wniosku do góry nogami. Pomiary sejsmiczne wykonane na dnie oceanu w otoczeniu Japonii wskazują, że owe wygasłe wulkany i góry napotykają na olbrzymi opór podczas wsuwania się jednej płyty pod drugą. Czasami nawet blokują się, zahaczając o dolną część płyty znajdującej się nad nimi. To z kolei prowadzi do powstawania olbrzymich naprężeń. Problem w tym, że płyta, na której taka góra się znajduje, nadal kontynuuje zanurzanie się pod inną płytę i opadanie w kierunku płaszcza Ziemi. Naprężenia jednak nie mogą rosnąć w nieskończoność. Prędzej czy później, wygasły wulkan uwalnia się z blokady i z pełnym impetem rusza do przodu. To powoduje ruch znajdującej się nad nim płyty w przeciwnym kierunku. To właśnie takie ruchy mogą według autorów opracowania opublikowanego w periodyku Journal of Geophysical Research: Solid Earth odpowiadać za silne trzęsienia Ziemi u wschodnich wybrzeży Japonii.
Co więcej, badacze wskazują, że takie naprężenia mogą wywoływać tsunami i trzęsienia ziemi znacznie silniejsze niż 7 magnitudo. Tutaj naukowcy wskazują na tsunami z 1677 roku, które uderzyło w wybrzeże Japonii, powodując ogromne zniszczenia. Źródło tego trzęsienia ziemi pokrywa się z położeniem Daiichi-Kashima.
Czytaj także: Japonia siedzi na prawdziwej bombie. Po 15 milionach lat budzi się wulkan
Naukowcy wskazują, że przypadek tej konkretnej góry podwodnej nie jest jedyny. Owszem, do badań wybrano akurat Daiichi-Kashima dlatego, że akurat z tego regionu mamy bardzo dużo danych sejsmicznych. Jednocześnie jednak przyznają, że taki sam proces może dotyczyć wielu innych podwodnych gór znajdujących się w innych częściach świata.
Daiichi-Kashima jednak nigdzie nie zniknęła i dalej wsuwa się pod płytę ochocką. Powstaje zatem pytanie o to, czy góra ta może wywołać kolejne silne trzęsienia ziemi u wybrzeży Japonii. Na to pytanie jednak nie ma odpowiedzi, bowiem wszystko wskazuje na to, że trzęsienie ziemi z 2011 roku doprowadziło do uwolnienia olbrzymich naprężeń i możliwe, że do kolejnego trzęsienia ziemi jeszcze trochę czasu minie.
Analiza innych gór podwodnych znajdujących się w tym rejonie wskazuje na to, że dotrą one do strefy subdukcji najwcześniej za milion lat. Natomiast trzęsienia ziemi zaczną one wywoływać za kolejne 2 miliony lat. Nimi zatem nie musimy się na razie przejmować.