Powiedzmy sobie szczerze: elektromobilność – nie tylko ta reprezentowana przez pojazdy zasilane wyłącznie prądem, lecz także przez konstrukcje hybrydowe – wciąż budzi sporo emocji, podsycanych przez rozmaite półprawdy bądź wręcz mity. Efekt? Wielu mieszkańców kraju nad Wisłą podchodzi do niej z rezerwą…
A co, gdyby do tematu podejść naprawdę rzeczowo, skupiając się wyłącznie na twardych faktach? Wówczas powstałby taki właśnie tekst: traktujący o tym, co oferują nowoczesne samochody PHEV (Plug-in Hybrid Electric Vehicle) i pozwalający ocenić, dla kogo ów rodzaj napędu będzie wyborem idealnym.
Po co bawić się w półśrodki? Słowem: dlaczego mam kupować hybrydę, a nie samochód zasilany wyłącznie energią elektryczną?
Zgodnie z wynikami badań przeprowadzonych w ramach projektu Odyssee-Mure statystyczny polski kierowca pokonuje zaledwie 22 kilometry dziennie. Czy jeżeli należysz do owej grupy, możesz śmiało śmiało głosować portfelem na pojazd wyłącznie elektryczny (BEV), a następnie czerpać pełnymi garściami wyłącznie z zalet takich konstrukcji? W tym przypadku wiele zależy np. od tego, czy mowa o twoim jedynym samochodzie oraz jak często wybierasz się w długie, liczące setki kilometrów trasy.
Owszem, wbrew temu, co twierdzą elektrosceptycy, możliwości wielu współczesnych pojazdów elektrycznych naprawdę nie ograniczają się do “jazdy wokół komina”, czyli do krótkich przejazdów na trasie dom-praca-dom.
Przykład? Proszę bardzo: kupując elektryczną Škodę Enyaq 85, do dyspozycji otrzymujesz nie tylko zasięg sięgający nawet 540 kilometrów (w cyklu WLTP), lecz także możliwość naprawdę sprawnego uzupełniania rezerw energetycznych – gdy samochód podpiąć do 135-kilowatowej ładowarki, wystarczy ok. 28 minut, aby “zatankować” jego akumulator od dziesięciu do osiemdziesięciu procent.
W efekcie mamy do czynienia z pojazdem, który bezproblemowo radzi sobie nawet z długimi trasami. Podkreślmy: zwłaszcza takimi, które zapewniają dostęp do nowoczesnej (czyli ultraszybkiej) infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych, pozwalającej zrekompensować to, w jakim tempie prędkości autostradowe drenują akumulatory.
Jeżeli jednak z jakichkolwiek względów wydaje ci się, że w pewnych scenariuszach życiowych korzystanie z samochodu BEV może być niekomfortowe, jeżeli nie jesteś (jeszcze) gotowy na stuprocentowe zelektryfikowanie sposobu podróżowania, to świetną odpowiedzią mogą być hybrydy plug-in: owszem, wykorzystujące atuty napędu elektrycznego, lecz jednocześnie pozwalające podjechać na najbliższą stację paliw, aby w zaledwie kilka minut zalać zbiornik kilkudziesięcioma litrami benzyny. Słowem, auta naprawdę elastyczne i uniwersalne, świetnie dopasowujące się do aktualnych potrzeb.
Czy każdą hybrydę mogę naładować tak samo jak samochód elektryczny?
Nie. Zasadniczo pojazdy hybrydowe możemy podzielić na dwie kategorie: MHEV (Mild Hybrid Electric Vehicle, czyli tzw. hybrydy miękkie) oraz PHEV (Plug-in Hybrid Electric Vehicle). W pierwszym przypadku mówimy o konstrukcjach prostszych i wyposażonych w stosunkowo niewielkie akumulatory trakcyjne.
Gromadzona w nich energia elektryczna (wykorzystywana głównie do zmniejszania konsumpcji benzyny lub oleju napędowego i polepszania osiągów) wytwarzana jest wyłącznie przez silnik spalinowy, tak więc nie otrzymujemy możliwości podładowania samochodu ze źródła zewnętrznego. Dystanse, które możemy przebyć w trybie bezemisyjnym? W tym przypadku nazwijmy je symbolicznymi.
Sprawy mają się zgoła inaczej, gdy przejść do możliwości oferowanych przez nowoczesne hybrydy plug-in. Ich akumulatory mogą korzystać zarówno z energii wytwarzanej przez silnik spalinowy (pełniący funkcję generatora prądu), jak i z pobieranej tak samo, co w przypadku “elektryków”. Publiczna stacja ładowania? Wall box zamontowany w garażu? A może zwykłe gniazdko 220 V? Do wyboru masz każdą z owych opcji.
Kolejną przewagą pojazdów PHEV jest znacznie większa pojemność akumulatorów trakcyjnych, co dla kierowców pokonujących codziennie niewielkie dystanse może oznaczać brak konieczności używania silnika spalinowego. Ot, wybierasz odpowiedni tryb jazdy i przemieszczasz się cicho, tanio oraz bezemisyjnie.
Wybierając nową Škodę Kodiaq iV Plug-in Hybrid, możesz w taki właśnie sposób pokonać nawet 123 kilometry. Natomiast jeżeli postawisz na Superba Combi iV Plug-in Hybrid, do dyspozycji będziesz mieć aż 130 czysto elektrycznych kilometrów.
W obu przypadkach będzie to zasługą wysokonapięciowych ogniw litowo-jonowych o bardzo dużej, bo wynoszącej 25,7 kWh, a także wydajnego systemu rekuperacji (odzyskującego część energii elektrycznej podczas hamowania) i dopracowanej aerodynamiki tych wozów.
Czy kilometr pokonany hybrydą plug-in jest NAPRAWDĘ tani? Przecież wciąż mówimy o autach z silnikami spalinowymi
Zacznijmy od scenariusza, w którym do przemieszczania się wykorzystywany jest jedynie prąd. W trybie mieszanym Škoda Superb Combi iV Plug-in Hybrid będzie wówczas konsumowała 15,8-16,9 kWh/100 km, natomiast e-apetyt modelu Kodiaq iV Plug-in Hybrid to 17,4-18,7 kWh/100 km.
O tym, na jakie oszczędności finansowe możesz liczyć, zdecyduje to, w jaki sposób postanowisz naładować akumulatory trakcyjne. Opcją najbardziej kosztowną – choć wciąż atrakcyjną w porównaniu z dużymi i paliwożernymi samochodami benzynowymi – będzie oczywiście skorzystanie z ultraszybkiej stacji ładowania prądem DC (Kodiaq i Superb mogą korzystać z mocy do 50 kW), nie posiadając przy tym odpowiedniego abonamentu – wówczas cena kilowatogodziny może przekroczyć 3 zł.
Koszty obniżą się diametralnie, gdy wybierzesz ładowarkę wolniejszą (czy to DC, czy też jeszcze tańszą AC) albo podepniesz hybrydę do wspomnianego wcześniej wallboksa tudzież standardowego gniazdka, zwłaszcza korzystając z taryfy nocnej lub weekendowej.
A może jazda całkowicie darmowa? To również możliwe, jeżeli np. pracujesz w firmie, która umożliwia pracownikom bezpłatne ładowanie pojazdów elektrycznych bądź też nocujesz w jednym z hoteli, które oferują podobny gratis swoim gościom.
No dobrze, lecz jak mają się sprawy w przypadku przemierzania odległości znacznie większych niż 123 albo 130 kilometrów? Wówczas możesz liczyć na oszczędności wynikające z naprawdę sprawnej współpracy silnika benzynowego i elektrycznego…
…oszczędności naprawdę imponujące zwłaszcza uwzględniając fakt, iż omawiane dziś Kodiaq i Superb to samochody duże i generujące po 204 KM oraz 350 Nm (z czego za 150 koni mechanicznych i 250 niutonometrów momentu obrotowego odpowiada benzynowy silnik 1.5 TSI).
Zgodnie z danymi producenta kombi zadowala się 0,4 l benzyny na każde sto kilometrów w cyklu mieszanym, a w przypadku SUV-a średnia wynosi 0,4-0,5 l. Nawet jeżeli do tego rodzaju wyliczeń podchodzić sceptycznie, uznając je za hurraoptymistyczne i mierzone w warunkach laboratoryjnych, to warto pamiętać, iż hybrydy ze znaczkiem Škody niejednokrotnie udowadniały, że w prawdziwym życiu potrafią obchodzić się z benzyną bardzo, ale to bardzo oszczędnie.
Świetnym przykładem może być tutaj np. test wykonany trzy lata temu przez kierowcę rajdowego Miko Marczyka, który za kierownicą usportowionej Octavii RS iV (czyli reprezentantki nieco starszej generacji hybryd plug-in) wykonał przejazd pomiędzy Zakopanem a Krakowem. Na owej liczącej 108 kilometrów trasie jego samochód spalił zaledwie 0,8 l benzyny.
Nie wierzysz? Obejrzyj więc ten film: