„Jedzenie w Sydney zanieczyszczone”
Australijczycy oraz przebywający w Australii turyści masowo udostępniają posty wskazujące mapę miejsc oraz produktów spożywczych, rzekomo skażonych koronawirusem z Chin. Jeden z postów, o którym pisze AFP Fact Check pojawił się w mediach społecznościowych 27 stycznia i natychmiast zyskał ogromną popularnością. Został udostępniony kilkaset razy.
W kłamliwym poście można przeczytać, że niektóre rodzaju ryżu, ciastek czy krążków cebulowych zawierają ślady wirusa. W poście znalazła się też informacja, że biuro „chorobologii” („bureau of diseasology”) przeprowadziło testy i odkryło obecność koronawirusa na przedmieściach Sydney.
Lokalne służby zdrowia w wyjaśnieniach udzielonych mediom zapewniły, że doniesienia są nieprawdziwe. Wymienione w viralowym poście lokalizacje są wolne od koronawirusa, a produkty spożywcze, o których mowa nie trafiły na żadną „listę ostrzegawczą”.
„Wideo z targu w Wuhan”
Po doniesieniach, że źródłem koronawirusa był targ dzikich zwierząt w Wuhan, w sieci pojawiło się wideo mające przedstawiać wspomniany rynek. Wideo udostępnione na Facebooku ponad 88 000 razy pokazuje nietoperze, szczury i węże – w większości martwe zwierzęta popakowane w skrzynki, bądź mięso tych zwierząt gotowe do zakupu.
Portal prześledził historię filmu i dowiódł, że pochodzi z Langowan w Indonezji, a po raz pierwszy został opublikowany w sieci w połowie 2019 roku. Dochodzenie nie wymagało specjalnych narzędzi. Wystarczyło przeszukać sieć w poszukiwaniu niektórych klatek z filmu, aby trafić na oryginalne nagranie, na którym widnieje nazwa targu.
Wideo w różnych wersjach i pod zmienionymi tytułami wciąż krąży w sieci.
„11 milionów ludzi czeka śmierć”
Nic tak nie podnosi klikalności, jak tragedia. Wiedzą o tym autorzy fakenewsa, który prognozuje, że w wyniku zakażenia koronawirusem prawdopodobnie umrze cała populacja Wuhan – łącznie 11 milionów ludzi. Taką opinię mieli wygłosić chińscy lekarze, cytowani w nieprawdziwej informacji.
„Do tej pory chińskie miasto Wuhan zostało zamknięte wraz z 11 milionami ludzi, a ponieważ nie znaleziono żadnych leków przeciwko koronawirusowi, lekarze twierdzą, że wszyscy najprawdopodobniej umrą” – czytamy w poście.
Chińskie władze zapewniły, że nie poczyniły takich prognoz, a dotychczasowe dane nt. śmiertelności (170 ofiar i 133 wyleczonych pacjentów) nie dają powodów do tak czarnych scenariuszy. Co więcej, specjaliści z amerykańskiego centrum ds. zapobiegania i kontroli chorób są zdania, że większość zakażonych wyzdrowieje samodzielnie.
„Wirus wypuszczony z laboratorium”
Jednym z najpopularniejszych na całym świecie doniesień dotyczących pojawienia się koronawirusa w Chinach jest to, że śmiertelny wirus został wyhodowany w amerykańskim laboratorium i uwolniony, aby koncerny medyczne mogły wzbogacić się sprzedając szczepionki i leki przeciwko wirusowi.
Jest to twierdzenie pojawiające się także w polskim internecie, popularne m.in. na stronach przeciwników szczepień czy zwolenników tzw. „medycyny alternatywnej”. Twierdzenie – co oczywiste – jest całkowicie nieprawdziwe. Amerykańska agencja CDC często pada ofiarą podobnych fałszywych oskarżeń, m.in. o zarażenie milionów Amerykanów… rakiem.
Tym razem jako narzędzie dezinformacji posłużyły internautom dane dotyczące genomu innego koronawirusa – SARS. W udostępnionym blisko 5 tys. razy poście autor pisze, że wirus (ma na myśli wirus z Wuhan) został „opatentowany” przez CDC już w 2015 roku. Udostępnione przez niego informacje w rzeczywistości dotyczą sekwencji genomu wirusa SARS, który pojawił się w 2002 roku.
„Nowy rodzaj wścieklizny”
Prawie 3 tysiące razy udostępniony został kolejny wprowadzający w błąd post, mówiący że nowy koronawirus „jest rodzajem wścieklizny pochodzącej od nietoperzy zjadanych przez ludzi”. Co więcej – zgodnie z fałszywymi doniesieniami – dochodzi tu do „tragicznej kumulacji”. Nietoperze przenoszące wściekliznę zjadają owady przenoszące dengę – tym sposobem miałoby dochodzić do swoistej mutacji obu wirusów, w wyniku której powstaje koronawirus.
Więcej fakenewsów dotyczących kornawirusów można znaleźć w serwisie Fact Check stworzonym przez Francuską Agencję Prasową AFP. Co ciekawe, wiele fałszywych informacji ma swoje źródło na Filipinach.