Ponad sto lat po katastrofie, która pochłonęła życie ponad 1500 osób, Titanic wciąż fascynuje badaczy i opinię publiczną. Teraz, dzięki przełomowej technologii skanowania 3D, naukowcy stworzyli najdokładniejszy w historii cyfrowy model wraku statku. Projekt wykorzystuje fotogrametrię i lidar – technologie pozwalające na odtworzenie trójwymiarowych obrazów na podstawie setek tysięcy zdjęć i pomiarów laserowych.
Czytaj też: Nowe odkrycie na Titanicu. To dawno zaginiony obiekt z pokładu pierwszej klasy
Zespół badawczy, działający przy współpracy National Geographic i Atlantic Productions, zebrał ponad 700 000 zdjęć, by stworzyć pełny cyfrowy model wraku. Ich celem było nie tylko udokumentowanie postępującej degradacji statku, lecz także zrozumienie, jak dokładnie przebiegała jego agonia.
Parks Stephenson, jeden z czołowych analityków Titanica, w rozmowie z BBC mówi:
To jak miejsce zbrodni. Trzeba zobaczyć, jakie są dowody, w kontekście tego, gdzie się znajdują. A kompleksowy obraz całego miejsca katastrofy jest kluczowy dla zrozumienia, co się tu wydarzyło.
Titanic odkrywa kolejne tajemnice po ponad 100 latach od katastrofy
Choć brzmi futurystycznie, fotogrametria – jedna z podstawowych metod używanych w badaniach – narodziła się już w XIX wieku. Jej twórcą był niemiecki inżynier Albrecht Meydenbauer, który po niemal śmiertelnym wypadku podczas pomiarów średniowiecznego kościoła wpadł na pomysł, by zrezygnować ze skomplikowanych rusztowań na rzecz pomiarów wykonywanych na podstawie zdjęć.
Czytaj też: Titanic na zawsze pozostanie na dnie, ale jego cyfrowy bliźniak może ujawnić wiele sekretów
Dziś jego idea pozwala wydobywać z dna Atlantyku szczegóły, które jeszcze dekadę temu pozostawały niewidoczne – a czas działa na niekorzyść badaczy. Wrak Titanica ulega coraz szybszej degradacji. Bakterie żelazowe, sól morska i ciśnienie głębinowe nieubłaganie niszczą konstrukcję statku.
Lori Johnson, członkini zespołu dokumentującego wrak, już w 2019 r. mówiła:
Proces rozkładu postępuje coraz szybciej, bo bakterie działają w zorganizowanej symbiozie. To naturalny proces, ale przyspieszony przez wspólne działanie mikroorganizmów odżywiających się siarką i żelazem.
Nowe skany ujawniają uderzające szczegóły, które potwierdzają dramatyczne relacje pasażerów z nocy 14 kwietnia 1912 r. Jeden z iluminatorów widoczny na modelu 3D został prawdopodobnie wybity w chwili kolizji z górą lodową, co potwierdza relacje o lodzie wpadającym do kabin już przy pierwszym uderzeniu. Wcześniej nie było na to twardych dowodów.

Jeszcze bardziej przejmującym odkryciem są zdeformowane kotły – wklęsłe od ciśnienia, jakby zapadnięte do środka – oraz otwarty zawór parowy widoczny na pokładzie rufowym. To ślady bohaterskiej walki załogi maszynowni, która do ostatnich chwil utrzymywała działanie pieców i generatory prądu.
Parks Stephenson mówi:
Oni utrzymywali światło i zasilanie do końca, by ułatwić ewakuację wśród pasażerów. Trzymali chaos w ryzach tak długo, jak mogli. Ten jeden zawór, pozostawiony otwarty, symbolizuje ich poświęcenie.
Dzięki danym z cyfrowego modelu możliwe było przeprowadzenie zaawansowanych symulacji hydrodynamicznych. Wyniki sugerują, że uszkodzenia zadane przez górę lodową były bardziej rozproszone niż dotąd sądzono – nie chodziło o jedno rozległe rozdarcie, lecz raczej o serię mniejszych nieszczelności obejmujących aż sześć przedziałów wodoszczelnych.
To kluczowa informacja – Titanic był zaprojektowany tak, by utrzymać się na powierzchni przy zalaniu maksymalnie czterech z nich. Przekroczenie tego progu przesądziło o jego losie. Niestety, dolna część dziobu, gdzie mogłyby znajdować się kolejne ślady po zderzeniu, wciąż pozostaje ukryta w mule oceanicznym.