Jak wykazały bliższe oględziny, najprawdopodobniej chodzi o jednostkę pochodzącą z XIX wieku. Wykonana z drewna, ma około 24 metrów długości i może stanowić istną skarbnicę wiedzy dotyczącą zarówno dzisiejszej Kanady, jak i kraju, z którego pochodził statek. Istnieje bowiem spora szansa, iż służył on do transportu ludzi podróżujących do Ameryki Północnej na przykład z Wysp Brytyjskich.
Czytaj też: Najbardziej zagadkowy lud Europy znowu pod lupą. To za sprawą znalezionych szczątków wojownika
Jak zauważyła Wanda Blackmore, której syn natknął się na wrak, być może statek transportował jej przodków bądź przodków jej męża. Kobieta ma angielskie, irlandzkie i szkockie korzenie, co zwiększa prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza. Biorąc pod uwagę to, jak natężone były XIX-wieczne migracje za Ocean, jest to jak najbardziej możliwy wariant.
Wrak statku znaleziony u wybrzeży Nowej Fundlandii wydaje się pozostałościami jednostki z XIX wieku. Drewniana konstrukcja miała zdaniem naukowców około 24 metrów długości
Niestety, eksperci zajmujący się sprawą muszą działać naprawdę szybko. Wszystko ze względu na obawy dotyczące zabrania wraku przez morskie fale. Te są na tyle silne, że mogą zabrać cenne znalezisko w kierunku głębszych wód, gdzie prowadzenie badań będzie zdecydowanie trudniejsze. Obecnie naukowcy skupiają się na pomiarach wraku, tak, by oszacować jego pierwotne rozmiary. Poza tym wykonują analizy samego drewna, którego datowanie powinno rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące wieku statku.
Znalezisko miało miejsce w obrębie Cape Ray liczącego zaledwie około 250 osób. W myśl jednej z teorii huragan Fiona, który miał miejsce w 2022 roku, mógł doprowadzić do wysunięcia wraku z dna i przetransportowania go w okolice brzegu. Co ciekawe, nawet 90% współczesnych mieszkańców Nowej Fundlandii i Labradoru jest potomkami ludzi przybyłych tam z Wysp Brytyjskich w okresie od początku XVII do końca XIX wieku. Z tego względu przypuszczenia na temat pochodzenia wraku nie powinny nikogo dziwić.