Takie właśnie pytanie zadali sobie autorzy badań dostępnych w AGU Advances. Na czele zespołu zajmującego się tą sprawą stanęła Cheryl Harrison, która przeprowadziła wraz ze współpracownikami symulacje mające na celu wykazanie wpływu zarówno lokalnych jak i rozległych działań wojennych z wykorzystaniem broni jądrowej. Jak wynika z danych Stockholm International Peace Research Institute, dziewięć krajów dysponuje obecnie ponad 13 000 głowic rozmieszczonych w różnych częściach świata.
Czytaj też: Mity II wojny światowej, czyli jak to było z płaceniem Brytyjczykom za Polskie Siły Zbrojne
W każdym z rozważanych scenariuszy wykorzystanie broni jądrowej prowadziło do pojawienia się ogromnych ilości pyłu i sadzy w górnych warstwach atmosfery. Ich obecność przekładała się na blokowanie dostępu do światła słonecznego, wywołując klęskę urodzaju na międzynarodową skalę. W pierwszym miesiącu po detonacji średnie temperatury na świecie obniżyłyby się o 7 stopni Celsjusza.
Pomimo stosunkowo szybkiego wzrostu ilości światła słonecznego docierającego do powierzchni temperatura oceanów i tak utrzymałaby się poniżej poziomu sprzed wojny. Zwiększenie ilości lodu pokrywającego morza i oceany przełożyłby się natomiast na blokadę niektórych kluczowych dla światowej gospodarki portów, takich jak te w Pekinie, Kopenhadze i Sankt Petersburgu. Żegluga stałaby się natomiast niemożliwa na całej półkuli północnej. Nietrudno wyobrazić sobie, jak wpłynęłoby to na dostawy żywności i zaopatrzenia do wielu miast.
Katastrofalne konsekwencje wojny atomowej dla środowiska naturalnego
Okresowy brak dostępu do światła słonecznego wywołałby natomiast śmierć glonów, które są podstawą morskiej sieci pokarmowej. W takim scenariuszu ucierpiałoby niemal całe tamtejsze życie oraz ludzkość wykorzystująca morskie zasoby. Naukowcy wzięli również pod uwagę scenariusz, w którym Stany Zjednoczone i Rosja używają 4400 głowic o mocy 100 kiloton. W takiej sytuacji do górnej atmosfery trafiłoby 150 teragramów dymu i pochłaniającej światło słoneczne atmosferycznej sadzy. Inna możliwość brała pod uwagę konflikt między Indiami i Pakistanem, w którym wykorzystanych byłoby około pięciuset 100-kilotonowych głowic. W tym przypadku do górnej atmosfery trafiłoby od 5 do 47 teragramów wspomnianych zanieczyszczeń.
Czytaj też: „Puszka Pandory” sprzed 1,2 mld lat? Odkryli wody podziemne w kopalni uranu na ogromnej głębokości
Co ciekawe, najbardziej poszkodowane w całej sytuacji wydają się oceany, które potrzebowałyby więcej czasu niż lądy na powrót do pierwotnego stanu. W najbardziej niszczycielskim wariancie przywrócenie oceanów do ich stanu sprzed wojny atomowej potrwałoby dekady na powierzchni i setki lat na większych głębokościach. Z kolei zmiany w arktycznym lodzie miałyby się zachować przez tysiące lat, utrzymując swego rodzaju małą nuklearną epokę lodowcową.