Królowie głębin
Polują na wszystkie morskie zwierzęta: od ryb, poprzez ptaki, foki, uchatki, lwy morskie, inne delfiny, aż po żarłacze białe i wieloryby. Są niekwestionowanymi władcami oceanów i ze wszystkich drapieżników świata właściwie tylko one nikogo nie muszą się obawiać. Dominacja tych wielkich ssaków morskich wynika z kombinacji całego zestawu imponujących cech fizycznych (muskularne ciało ważące do 8 ton, osiąganie prędkości do nawet 60 km/godz., paszcza pełna ostrych, ośmiocentymetrowych zębów) z niezwykle rozwiniętymi zmysłami, zadziwiającą inteligencją i umiejętnością pracy w zespole.
Orki, czyli największe z delfinów, żyją w grupach rodzinnych, których trzon stanowią blisko spokrewnione, długowieczne (dożywają nawet 80 lat!) samice. Naukowcy nie mają wątpliwości, że orki wykształciły szereg specyficznych zachowań, m.in. innowacyjne techniki łowieckie. U jednego z antarktycznych klanów zaobserwowano, jak osobniki stadnie podpływają do kry, na której chroni się foka, po czym synchronicznymi ruchami powodują falę, która zmywa zwierzę do morza, wprost w ich paszcze. Wyniki badań świadczą również o wykształceniu specyficznego sposobu porozumiewania się grup ork. Mało tego, z języka wyodrębnić można różne dialekty – orka z Kanady nie potrafiłaby się porozumieć np. z orką z Patagonii. Biorąc pod uwagę fakt, że zasięg ich występowania obejmuje prawie wszystkie morza i oceany świata, czyli około 70 proc. powierzchni Ziemi, nie ulega wątpliwości, że są one najlepszymi łowcami zwierzęcego królestwa.
Władcy przestworzy
Na niebie sytuacja wydaje się jasna. Niemal w każdym lądowym ekosystemie występuje jakiś gatunek znanego, silnego, drapieżnego ptaka, o potężnym dziobie i imponujących szponach, majestatycznie krążący nad danym obszarem na dwumetrowych skrzydłach i spadający gwałtownie niczym deus ex machina na pozbawione większych szans ofiary. Mowa o orłach.
Królowie ptaków słabo sobie jednak radzą z postępem cywilizacji. Nie dość, że do życia potrzebują ogromnych, dzikich przestrzeni, których jest coraz mniej, to, jak wszystkie drapieżniki, w drodze bioakumulacji, czyli zdolności do kumulowania trujących związków w swoich tkankach, gromadzą w swoich organizmach znacznie wyższe stężenia różnych toksycznych substancji, niż ich ofiary. Dotyczy to zarówno trwałych pestycydów, odkładających się w tkance tłuszczowej (drapieżnik w swoim ciele stopniowo gromadzi wszystko, co wcześniej odkładało się w zjedzonych przez niego zwierzętach), jak i bardziej zaskakujących związków – znane są m.in. przypadki ostrego zatrucia ołowiem u bielików żywiących się kaczkami, do których wcześniej strzelano śrutem.
Zakapior z północnych lasów
Żeby trafić na listę władców zwierząt, wcale nie trzeba być najsilniejszym ani największym w okolicy. Wystarczy nikogo się nie bać. Takim twardzielem jest rosomak, największy lądowy przedstawiciel rodziny łasicowatych. Zwierzęta te osiągają masę do 30 kg, ale dzięki swej nieproporcjonalnej sile i legendarnej zajadłości, potrafią nie tylko zabijać ofiary tak duże jak renifery, ale też odpędzać od swej zdobyczy niedźwiedzie, a nawet stada wilków!
Rosomaki żyją w tajdze i tundrze Ameryki Północnej i Eurazji. Ich fenomenalny węch pozwala im wykryć potencjalną zdobycz lub ofiarę innego drapieżnika (w lasach Ameryki padlina jest ich podstawowym pokarmem) z odległości wielu kilometrów. Choć wilkom czasem uda się je dopaść, rosomaki często same śledzą wilcze watahy, by podstępem lub przemocą odebrać upolowane przez nie zwierzęta. Wspaniałe futro rosomaków, na którym nie osadza się szron, przez wieki było preferowanym przez Indian i Inuitów materiałem do obszywania kapturów zimowych ubrań.
Współpraca popłaca
Spośród wszystkich dużych ssaków na świecie, wilki ustępują wielkością swego naturalnego zasięgu tylko człowiekowi – zamieszkują zarówno pustynie, jak i lasy, czy arktyczne pustkowia. Podobnie jak orki, swoją niezwykłą skuteczność podczas polowań zawdzięczają lojalności i współpracy w obrębie rodzinnej grupy oraz niezwykłej inteligencji wszystkich członków stada. To dzięki tym przymiotom radzą sobie w tak różnorodnych środowiskach, a ich menu może obejmować zarówno drobne gryzonie, jak i bizony.
Biorąc pod uwagę liczebność wilków i szeroki zasięg ich występowania, z pewnością można by uznać je za najlepszych lądowych drapieżców świata. Ale nawet ci sprytni łowcy przegrywają konkurencję z człowiekiem, który nie tylko niszczy ich naturalne siedliska, ale także w wielu miejscach aktywnie tępi, usprawiedliwiając się potrzebą ochrony jeleniowatych. W rzeczywistości jednak myśliwskim lobby chodzi o to, żeby sami mogli do jeleni strzelać.
Hegemon krainy lodu
Wśród lodów dalekiej Arktyki jego panowanie wydaje się być niepodzielne. Jest największym i najbardziej mięsożernym ze wszystkich niedźwiedzi. Hegemonem krainy lodu jest niedźwiedź polarny.
Czarna skóra pozwala rozgrzewać się w rzadkich promieniach słońca, a gęste futro stanowi tak doskonałą izolację, że drapieżnik ten nie jest widoczny w podczerwieni. Wielkie stopy dają oparcie na cienkim lodzie, wspaniały węch pozwala odnaleźć focze szczenięta ukryte w norach pod grubą warstwą śniegu i lodu, do jam których potrafi się przebić uderzając w lód przednimi łapami. Ponieważ jego ofiary występują okresowo w dużych zagęszczeniach, gromadząc się po kilkadziesiąt osobników w jednym miejscu, w odróżnieniu od swych krewniaków, nie jest terytorialny i swobodnie przemieszcza się po rozległym obszarze. W poszukiwaniu łowisk jest w stanie przemierzyć nawet 100 km. W swoim królestwie nie boją się nikogo, a jedynymi zwierzętami mogącymi mu zagrozić są ogromne samce morsów lub inne niedźwiedzie polarne.
Niestety ich sytuacja z roku na rok się pogarsza. Obecnie najczęstszą przyczyną śmierci są polowania, jak również toksyny gromadzone w wyniku bioakumulacji, które prowadzą, między innymi, do hermafrodytyzmu i niepłodności. Naukowcy są zgodni: wywołane przez człowieka postępujące zmiany klimatyczne, a co za tym idzie zanik arktycznej pokrywy lodowej, stanowiącej naturalny teren łowiecki niedźwiedzi, w ciągu najbliższych lat doprowadzą do znacznego obniżenia ich liczebności.
Maszyna do zabijania
Jeśli za miarę ewolucyjnego sukcesu uznać można trwanie jakiejś formy w praktycznie niezmienionym od milionów lat stanie, to niewątpliwie za jedną z najlepszych konstrukcji w historii życia musimy uznać rekiny. Występują niemal we wszystkich morskich ekosystemach świata i poza innymi rekinami oraz orkami, nigdzie nie mają naturalnych wrogów – są zawsze na szczycie troficznej hierarchii. Ich historia sięga 420 milionów lat, przeżyły m.in. wzrost i upadek dinozaurów.
Fantastyczny węch pozwala im na wykrycie jednej kropli krwi w hektolitrach wody, a muskularne ciało pokryte zbroją z kolczastych łusek i kilka rzędów stale wymienianych ostrych zębów czyni z nich niemal doskonałych zabójców. W wyniku działalności człowieka, populacje rekinów na całym świecie stają się jednak coraz mniej liczne. Powodem są zarówno kurczące się zapasy spowodowane odławianiem ich naturalnych ofiar, jak i bezpośrednie zabijanie przez łowców pozyskujących płetwy na słynną zupę. Myśliwi wypuszczają je później do wody, skazując okaleczone zwierzęta na powolną śmierć w wyniku odniesionych ran i głodu. Marny to koniec dla ewolucyjnego arcydzieła.
Małe, lecz śmiercionośne
O drapieżnikach często myślimy jak o egzotycznych, ogromnych, zębatych potworach, umazanych krwią i dyszących rządzą mordu. Tymczasem drapieżnictwo jest najpowszechniejszą z interakcji łączących różne gatunki i występującą w każdym ekosystemie. Nie inaczej sytuacja wygląda w jeziorach, choć tutaj akurat rozmiar królów zaskakuje.
Popularne wśród akwarystów dafnie, czyli wioślarki, mają swojego potwora. Ich nemezis nazywa się Leptodora kindti, dorasta do dwóch centymetrów wielkości i wygląda jak miniaturowy, przezroczysty Obcy. W jeziornym planktonie zwierzę to sieje prawdziwy postrach. Jeśli zbliżymy się nieco do brzegu, wśród roślin i w mule znajdziemy jeszcze bardziej drapieżne istoty, poławiające nie tylko owady, ale także kijanki i małe rybki. Są to larwy ważek, z przerażającą, wyrzucaną do przodu maską, grube jak palec larwy pływaków z ogromnymi żuwaczkami, podobne do skorpiona płoszczyce szare czy przypominające modliszki topielice. Każdy z tych krwiożerczych bezkręgowców świetnie sobie radzi w naturalnym środowisku i jeśli nie zatrujemy do końca naszych jezior, zwierzęta te jeszcze długo rządzić będą w swych podwodnych królestwach. Dla nich bowiem, pojawienie się ssaków, w tym także człowieka, to tylko krótki ewolucyjny epizod.
Królewskie koty
W większości lądowych środowisk naszej planety rządzi jakiś kot. Stanowi on połączenie gracji i zabójczej skuteczności. Jednym z nich jest oczywiście lew, jednak w jego rodzimej Afryce pretendentów do tronu jest sporo, a sawanną tak naprawdę rządzi wielka piątka drapieżników – lew, lampart, gepard, hiena i likaon.
Większym i bardziej niepodzielnie panującym na świecie kotem jest tygrys, którego królestwo rozciągało się niegdyś od Turcji po wschodniosyberyjskie wybrzeża Azji. Choć w ciągu ostatnich stu lat, w wyniku niemiłosiernego prześladowania przez człowieka, zasięg występowania tygrysa skurczył się aż o 93 proc., tam, gdzie żyją, wciąż są panującymi władcami, zajmując trzecie, po niedźwiedziach polarnych i brunatnych, miejsce w rankingu największych lądowych drapieżników świata.
Potężny kot, polujący samotnie zarówno w tajdze, jak i tropikalnej dżungli, na trawiastych równinach a nawet w wodzie, przez setki lat stanowił niewątpliwie jedno z najbardziej udanych ogniw ewolucji. Dopiero człowiek zdołał mu zagrozić.