Do oddawania moczu w basenach w czasie zawodów przyznają się nawet olimpijczycy. Nie zmienia to faktu, że uryna może być szkodliwa dla wszystkich użytkowników kąpielisk.
Kanadyjscy naukowcy pod kierunkiem dr Xing-Fang Li z Uniwersytetu w Albercie (Kanada) opracowali nowy sposób badania zawartości moczu w wodzie. Wybór padł na taką substancję, która jest stabilna – przechodzi przez cały układ pokarmowy i nadal jest obecna na ostatnim etapie wydalania – w moczu. Ostatecznie zdecydowano się na bardzo popularny sztuczny słodzik – acesulfam, który dodawany jest do napojów gazowanych czy słodyczy.
Naukowcy objęli badaniami ponad 30 basenów i urządzeń z hydromasażem w dwóch kanadyjskich miastach. Pobrane próbki zestawili z czystą wodą, którą je wypełniano.
Zawartość acesulfamu w badanych próbkach wahała się od 30 do ponad 7 tys. nanogramów na litr wody – to poziomy aż 570 razy wyższe niż w przypadku tych wykrywanych w czystej wodzie.
Po dokonaniu dogłębnych analiz naukowcy stwierdzili, że do basenu o pojemności ponad 415 tys. litrów pływacy oddawali ponad 26 litrów moczu (a więc tyle ile może zapełnić średniej wielkości pojemnik na śmieci). W przypadku innego z badanych basenów, o pojemności ponad 800 tys. litrów, zawartość moczu wynosiła blisko 76 litrów.
Z najnowszych badań wynika, że związki azotu (np. mocznik) w urynie i pocie wchodzą w reakcję z chlorem (który dezynfekuje wodę w basenie). W ten sposób powstają produkty uboczne, w postaci takich substancji jak np. trichlorek azotu. Związek ten może powodować problemy z oddychaniem i podrażnienie oczu.
Zdaniem badaczy wykryta zawartość moczu w basenach powinna być sygnałem ostrzegawczym dla pływaków – ich praktyki związane z higieną powinny ulec poprawie.