Związana z redakcją Independent.co.uk Olivia Petter zbadała, jak single szukają miłości w czasie koronawirusa. Dotarła między innymi do Steve’a i Beth – czterdziestoparolatków, którzy poznali się przez Internet chwilę przed wybuchem pandemii.
Pięć wirtualnych randek zajęło Steve’owi, by zapytać Beth, czy nie chciałaby “przejść na wyłączność” – pisać tylko z nim. – Byłam podekscytowana, gdy to zaproponował – mówi Beth. Przez ostatnie dwa tygodnie rozmawiają ze sobą każdego wieczoru, w czasie kolacji dzielą się osobistymi historiami, opowiadają o swoich przyjaźniach, wspominają ulubione podróże, doradzają sobie w czasie zakupów w supermarkecie, a kiedy dzieje się coś trudnego, wspierają się nawzajem. Beth i Steve w czasie pandemii bardzo się do siebie zbliżyli, choć nie spotykali się w realu.
Zawieranie znajomości w sieci jeszcze jakiś czas temu brzmiało jak ponura wizja z dystopijnych powieści George’a Orwella, ale w ciągu ostatnich lat za sprawą łatwego dostępu do technologii i bardziej liberalnego podejścia do kultury randkowania, przestało być odbierane jako coś „zawstydzającego”. Jak wynika z sondażu YouGov 2020 ponad 13 procent dorosłych Brytyjczyków poznało swojego partnera za pomocą aplikacji randkowej lub na platformie internetowej.
W związku z trwającą pandemią koronawirusa i wymuszoną przez nią izolacją, wirtualne randkowanie wydaje się jedynym (a na pewno jedynym bezpiecznym) rozwiązaniem. Zamknięci w domach mamy zdecydowanie mniej okazji na przypadkowe romantyczne spotkanie, odpada też scenariusz z nagłą strzałą Amora w pubie czy na spotkaniu towarzyskim.
Jak wynika z danych platformy randkowej OkCupid liczba użytkowników komunikujących się za pośrednictwem wideo zdecydowanie wzrosła w ostatnich tygodniach i stanowi obecnie nawet 26 procent wszystkich rozmów. W aplikacji Bumble liczba połączeń wideo wzrosła o 21 procent w ciągu ostatniego tygodnia, a 70 procent użytkowników twierdzi, że planuje spróbować wideorandkowania. Średnia długość połączeń z kamerą wynosi w aplikacji ok. 14 minut.
Beth i Steve mieli tyle szczęścia, że zdołali spotkać się twarzą w twarz jeszcze przed wprowadzeniem obostrzeń dotyczących izolacji społecznej. Jak mówią, wymuszona rozłąka wcale nie osłabiła ich świeżutkiej relacji, oznaczała jedynie, że musieli dostosować się do nowych warunków. „Codziennie widzimy się przez kamerkę” – mówi Beth. „Jest cudownie, a okoliczności w jakich się poznaliśmy tylko wszystko przyspieszyły. Prowadziliśmy rozmowy, na które raczej nie pozwolilibyśmy sobie w normalnych warunkach na tak wczesnym etapie. Uczucie kwitnie. Czuję motyle w brzuchu przed każdą randką”.
Pod wieloma względami koronawirus zmienił nie tylko sposób komunikacji, ale też… cel randkowania. – Osoby, które preferowały przelotne romanse, w sytuacji, w której nie mogą liczyć na bezpośredni kontakt fizyczny, muszą sięgnąć do bardziej tradycyjnych kodów zachowań, takich jak flirtowanie – wyjaśnia psycholog Daria Kuss w rozmowie z Independent.com. I dodaje, że wyeliminowanie elementu fizyczności pozwala skoncentrować się na tworzeniu głębszych związków emocjonalnych i intelektualnych. – Mamy okazję, by zainwestować czas i energię w zachowania, które sprzyjają budowaniu silniejszej i trwalszej więzi – dodaje.
Wiele osób mówi o większej intensywności uczuciowej w tym wyjątkowym momencie, choćby dlatego, że na cyfrowe randki możemy sobie pozwolić częściej, tym bardziej, że mamy mniej dodatkowych aktywności, które zajmowały nasz czas. – Steve i ja rozmawiamy przez godzinę lub dłużej – mówi Beth i wyjaśnia, że zwykle na początkowym etapie znajomości spotkała się z kimś nie częściej niż raz lub dwa razy w tygodniu.
Geneviève Zawada Gresset właścicielka platformy Elect Club świadczącej usługi matrymonialne, mówi że jej klienci muszą być bardziej kreatywni. „Niektórzy popijają razem herbatę przez Zooma, niektórzy robią razem koktajle lub rozwiązują quizy” – mówi The Independent. Do tego można dodać wspólne gotowanie czy kursy online.
Psycholog randkowy Jo Hemmings tłumaczy, że to doświadczenie może dać wielu osobom nową perspektywę, okazuje się bowiem że intymność nie musi być brać się z kontaktu fizycznego. Chodzi raczej o emocjonalną bliskość, chęć poznania i zrozumienia drugiej osoby, otwartość wobec niej i życzliwość . Umawiając się na randki wideo, które są przede wszystkim rozmową, stopniowo zapraszamy partnera rozmowy do naszego świata.
Są jeszcze inne korzyści związane z wirtualnym randkowaniem, jak choćby kwestie finansowe. Taka forma jest po prostu tańsza. Odpada też niezręczna sytuacja, w które nie wiadomo, kto powinien zapłacić. Każdy siada ze swoim drinkiem lub kolacją. Do tego możesz dostosować oświetlenie tak, że poczujesz się bardziej komfortowo. Wyeliminowanie elementu kontaktu fizycznego może również zmniejszać presję, jaką wiele osób odczuwa na wczesnych etapach randek.
Niestety, obok korzyści, istnieją też ciemne strony tej sytuacji. Anna wspomina, że przez 3 tygodnie regularnie rozmawiała z poznanym przez internet mężczyzną. – Gadaliśmy codziennie na WhatsAppie. Potem umówiliśmy się na randkę z kolacją i drinkami, ale kiedy nadszedł ustalony czas, mój rozmówca zapadł się pod ziemię, wpadł do kreciej nory albo porwali go kosmici. Zniknął. Nie odebrał ode mnie telefonu i nigdy nie oddzwonił”. Anna została, jak to się mówi w randkowym slangu, „zghostowana” (ghostować z ang. ghosting – znikać bez słowa, ignorować). Choć właściwie, jak się później okazało, to był raczej tzw. orbiting (częściowe zniknięcie, brak rozmów, ale pozostawianie po sobie śladów w mediach społecznościowych). Mężczyzna wciąż podglądał jej relacje na Instagramie, ale nie napisał już ani słowa.
Niestety takich historii są tysiące. Diagnoza? Ludzie się po prostu nudzą lub nie potrafią być sami – zwłaszcza w tej wyjątkowej sytuacji związanej z koronawirusem. Rozpoczynają rozmowy, których wcale nie chcą kontynuować lub liczą, że w międzyczasie znajdą kogoś „lepszego”.
„Takie bezduszne zachowania zdarzają się częściej w relacjach wirtualnych niż tych realnych, ponieważ mają pozornie mniej konsekwencji” – mówi Kuss i wspomina o jeszcze jednym zjawisku – efekcie internetowego odhamowania. Wiele kobiet korzystających z aplikacji randkowych przyznaje, że w ostatnim czasie otrzymało więcej niż zwykle wiadomości zachęcających do erotycznych chatów czy nachalnych próśb o nagie zdjęcia.
– Nie ma się jednak co zniechęcać, takie ryzyko jest po prostu wpisane w wirtualne randkowanie – mówi Hemmings. Warto spojrzeć na całą sytuację nie tak zero-jedynkowo. Nawet jeśli randka nie okaże się porywem serca, być może znajdziesz wartościowego rozmówcę i będzie to początek pięknej przyjaźni. „A jeśli chodzi o dobry czas na nowe przyjaźnie, to jest on właśnie teraz”.
Źródło: independent.co.uk