Dokładniej rzecz biorąc, chodziło o rosnący poziom morza, który był konsekwencją nieszczęśliwego splotu wydarzeń mających miejsce na całym świecie w odległej przeszłości. Wzrost rzędu trzech metrów sprawił, że wiele zamieszkanych obszarów Grenlandii stało się niezdatnych do życia, co zmusiło kolonizatorów do opuszczenia tego lądu.
Czytaj też: Pies wyglądał jak mops, pekińczyk lub bokser. Już w antycznym Rzymie stosowali okrutne praktyki
O szczegółach przeprowadzonych badań czytamy na łamach Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America. Zacznijmy od tego, że wspomniane migracje w ogóle nie miałyby miejsca, gdyby nie działalność Eryka Rudego. To właśnie on założył pierwsze kolonie na Grenlandii, odkrytej przez niego w 982 roku.
Jak wyjaśniają autorzy publikacji, samo powiększenie pokrywy lodowej Grenlandii przełożyło się na niewielkie, bo 7-milimetrowe obniżenie tamtejszego poziomu morza. Inne czynniki przyniosły jednak całkowicie odwrotny skutek: w efekcie morza i oceany wzrosły o nawet 3,3 metra. Przynajmniej w okolicach Grenlandii. Skutki były odczuwalne na tyle, że lokalni mieszkańcy musieli opuścić skolonizowane przez nich tereny.
Wikingowie opuścili Grenlandię z kilku przyczyn, ale główną mógł być rosnący poziom wody
I choć już wcześniej było jasne, że wzrost miał miejsce, to dopiero teraz poznaliśmy faktyczną skalę tych wydarzeń. Z przeprowadzonych analiz wynika, że wybrzeże cofnęło się o setki metrów. Woda zalała natomiast ponad 200 kilometrów kwadratowych ziemi i naruszyła wiele zabudowań postawionych przez wikingów. O skali zmian najlepiej świadczy fakt, iż wikingowie musieli zmienić swoje nawyki żywieniowe i przeszli z diety opartej na produktach o pochodzeniu lądowym na spożywanie tego, co udało im się pozyskać z wody.
Jakby problemów było mało, to swoje robiły też inne czynniki, takie jak ochładzający się klimat, potyczki z Eskimosami i malejący popyt na kły morsów. Ostatecznie, w okolicach 1450 roku, wszystkie osady opustoszały. Dzięki przeprowadzonym badaniom wiemy, iż rosnący poziom mórz i oceanów był być może jednym z kilku kluczowych czynników a może nawet głównym, który przesądził o opuszczeniu Grenlandii przez wikingów.
Czytaj też: Fontanny z soku i marmurowe kafelki. Ta rzymska willa dosłownie ociekała luksusem
Niestety, obecnie również doświadczamy konsekwencji zmieniającego się klimatu. Zjawisko to postępuje nawet szybciej, niż przewidywano, a winę w dużej mierze ponoszą ludzie. Dość powiedzieć, iż pokrywa lodowa Grenlandii kurczy się w zastraszającym tempie, co lokalnie prowadzi do obniżenia poziomu morza, lecz w skali globalnej przełoży się na wzrost. O ile wody wokół Grenlandii mogą na przestrzeni najbliższych stuleci obniżyć się o około 6 metrów, tak na całym świecie wzrost powinien wynieść nawet 100 metrów.