Płacisz raty – idziesz na randkę. Chiński System Wiarygodności Społecznej jest coraz bliższy “doskonałości”

System Wiarygodności Społecznej wprowadzany w Chinach ma być narzędziem totalnej kontroli nad obywatelami. Jednak do tej wizji rodem z Orwella jest tam jeszcze daleko
Płacisz raty –  idziesz na randkę. Chiński System Wiarygodności Społecznej jest coraz bliższy “doskonałości”

Gdy w Wuhanie wybuchła epidemia COVID-19, bardzo szybko pojawił się dodatek do popularnej aplikacji mobilnej Alipay o nazwie Health Code. – Użytkownik jest oceniany przez władze pod kątem ryzyka roznoszenia infekcji i zależnie od niego otrzymuje kod czerwony, żółty lub zielony. Tylko ten ostatni uprawnia do wejścia np. do restauracji czy środków komunikacji publicznej – po zeskanowaniu indywidualnego kodu QR. Aplikację stanowiącą nowoczesną wersję paszportu zdrowotnego przetestowano w ponad 200 miastach, a wkrótce ma być ona dostępna w całym kraju. Prawdopodobnie zostanie włączona do Systemu Wiarygodności Społecznej (SWS, z chińskiego shenui xinyong xitong). To pokazuje z jednej strony ambicje władz w Pekinie, ale też wymownie świadczy o naturze samego przedsięwzięcia. W Chinach działa obecnie kilkadziesiąt różnych systemów opracowywanych osobno przez różne instytucje publiczne i prywatne oraz na różnych szczeblach, od centralnego po lokalny. I chociaż czasami te pojedyncze systemy współpracują ze sobą, to jednolity SWS tak naprawdę nie istnieje – uważa Alicja Bachulska z Ośrodka Badań Azji
przy Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.

Dlatego, choć chińskie władze zapowiadały, że do 2020 r. SWS będzie gotowy, wiele jednak wskazuje na to, że tak się nie stanie. Ale już sam fakt powolnej budowy systemu przynosi władzom w Pekinie wymierne korzyści. – W sferze propagandowej partia chce przekonać ludzi, że system może więcej niż w rzeczywistości. Obrazowo mówiąc, chce wsadzić ludziom policjanta do głowy. Taki przecież jest najskuteczniejszy – tłumaczy dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich.

PŁACISZ RATY, PÓJDZIESZ NA RANDKĘ

SWS najczęściej kojarzony jest z systemem wyliczającym obywatelowi ocenę wyrażoną w punktach. Być może wzięło się to stąd, że na takiej właśnie zasadzie funkcjonują systemy oceny wiarygodności kredytowej w Chinach, w tym najpopularniejszy SesameCredit (zhima xinyong). Stanowi on element wspomnianej wcześniej aplikacji do płatności elektronicznych Alipay (jej operatorem jest spółka Ant Financial – jedna z wielu tworzących imperium firmy Alibaba, giganta handlu internetowego). Sesame Credit analizuje historię kredytową użytkownika, m.in. terminowość spłat, historię zakupową i ubezpieczeniową, a także garść informacji osobistych, jak chociażby zainteresowania czy znajomości. Część z nich, jak posiadanie prawa jazdy czy wykształcenie, użytkownik może, ale nie musi wprowadzić sam. Operator jednak nie tłumaczy, w jaki sposób te dane wpływają na ogólny wynik.

Jego wartość zawiera się w granicach od 350 do 950, a użytkownikowi przypisywana jest jedna z pięciu możliwych ocen opisowych: nie najlepsza (350–550), umiarkowana (550–600), dobra (600 650), doskonała (650–700) oraz super (700–950). Ci z najwyższą punktacją mogą liczyć na szereg udogodnień: brak konieczności pozostawiania depozytu podczas wynajmu roweru, samochodu lub mieszkania, szybsze zameldowanie w hotelu czy na lotnisku, a nawet lepszą ekspozycję na portalach randkowych. Dobry rating pomaga również w dostępie do usług publicznych. Można liczyć na szybsze załatwienie spraw wizowych czy mieć pierwszeństwo w przyjęciu do szpitala.

Systemy oceny wiarygodności kredytowej to inicjatywy prywatne – łącznie działa ich w Chinach osiem – a udział w nich jest całkowicie dobrowolny. Nie są jednak kompletnie „odłączone” od państwa. Przykładowo, Alibaba przesyła administracji centralnej informacje o spóźnionych płatnościach. Z pewnością znajdą one zastosowanie w państwowej bazie wiarygodności kredytowej, która ma ruszyć niebawem. Z kolei dane dotyczące obywateli zainfekowanych COVID-19 do aplikacji Alipay Health Code trafiały wprost z rządowych rejestrów, w tym tych dotyczących ubezpieczenia społecznego.

 

TEMU PANU NIE SPRZEDAJEMY

Kolejnym elementem SWS są administrowane przez państwo tzw. czarne listy. Największą i najstarszą tego typu instytucją jest rejestr nieuczciwych osób (potocznie zwanych w Chinach „laolai”) prowadzony przez Najwyższy Sąd Ludowy. Lista powstała głównie z myślą o dłużnikach zalegających ze spłatą należności. Nie kupią oni biletu na szybki pociąg ani na lot w wyższej klasie niż ekonomiczna, będą mieli również problem z zakupem luksusowych towarów przez internet. W połowie 2019 r. na liście znajdowało się 14,5 mln osób; wpis na nią uniemożliwił im nabycie 27,3 mln biletów lotniczych i 6 mln kolejowych.

Czarne listy nie są jednak wymierzone jedynie w obywateli – Najwyższy Sąd Ludowy prowadzi również rejestr nieuczciwych firm. Do tego dochodzą dziesiątki, jeśli nie setki innych spisów, na które można trafić za uchybienia podatkowe, celne, środowiskowe, z zakresu prawa pracy czy regulacji sektorowych (np. produkcji żywności). Państwowa poczta może wpisać na swoją czarną listę nierzetelne firmy kurierskie, a Urząd ds. Nadzoru nad Cyberprzestrzenią – osoby rozprzestrzeniające w sieci materiały uznane za niemoralne. W stworzenie własnych czarnych list zainwestował też chiński odpowiednik Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz koleje państwowe.

Prawdziwa siła chińskich czarnych list leży jednak w tym, że mogą ze sobą wymieniać dane. Instytucja wpisująca kogoś do swego rejestru widzi, na jakich jeszcze listach dana osoba się znajduje. W ten sposób państwo realizuje zasadę, że jeśli ktoś narozrabiał na jednym podwórku, to można mu narobić nieprzyjemności na innym. Np. przedsiębiorstwo ignorujące zalecenia chińskiego sanepidu może mieć problem z uzyskaniem jakiegoś ważnego pozwolenia.

NAPIĘTNOWANI PRZEZ TELEFON

Systemy gromadzące dane o dłużnikach działają w wielu krajach (w Polsce są to np. Biuro Informacji Kredytowej i Krajowy Rejestr Dłużników). Czarne listy w Chinach pozwalają jednak na coś, co w Europie byłoby nie do pomyślenia – na publiczne upokarzanie. W czerwcu 2017 r. dwie gminy – Sanmen w nadmorskiej prowincji Zheijang oraz Dengfeng w położonej głębiej prowincji Henan – zaczęły eksperyment. Jeśli chcieliśmy dodzwonić się do osoby wpisanej do rejestru, najpierw słyszeliśmy w słuchawce: „Osoba, do której dzwonisz, została uznana za nieuczciwą przez Ludowy Sąd gminy. Zwróć jej uwagę, aby zastosowała się do przepisów obowiązującego prawa”.

Chińskie rejestry dłużników i nieuczciwych przedsiębiorstw przeszukać może każdy. – Stanowi to centralny punkt całego systemu i ma zlikwidować asymetrię informacyjną wpływającą negatywnie na budowę zaufania w biznesie, która dusi rozwój rodzimego rynku w Chinach – uważa Severine Arsene, ekspertka Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Jeśli orwellowska wizja ma się w Chinach spełnić, to najszybciej obejmie właśnie przedsiębiorstwa. Władze chcą zacząć przyznawać im oceny: zarówno zbiorczą w czterostopniowej skali (słaba – średnia – dobra – doskonała), jak i w poszczególnych dziedzinach (np. wywiązywaniu się ze zobowiązań podatkowych). Te oceny również mają być dostępne publicznie.

 

MINUS ZA WYŁUDZENIA, PLUS ZA ODDANIE KRWI

Nie oznacza to jednak, że zwykli obywatele mogą w Chinach spać spokojnie. Świadczą o tym lokalne testy systemów, które naprawdę przydzielają punkty za zachowanie. Zorganizowano je m.in. w przylegającym do Szanghaju mieście Suzhou, oblanym z trzech stron przez Morze Żółte Rongcheng czy leżącym nad Cieśniną Tajwańską Fuzhou. Mieszkańcy tej trzeciej, siedmiomilionowej metropolii mają ocenę punktową w skali od jednego do tysiąca. Ocena jest obniżana za wykroczenia takie jak wyłudzenie świadczeń socjalnych czy kradzież prądu (minus 50 punktów), aborcję ze względu na płeć dziecka (minus 30 punktów) albo zaleganie z opłatami za media (do minus 20 punktów).

Poprawić ranking można za bycie wzorowym członkiem Partii Komunistycznej (50 punktów), zdobywanie państwowych odznaczeń, w tym sportowych (od 10 do 50 punktów), zostanie dawcą szpiku (50 punktów) i krwi (do 30 punktów) czy pomoc w śledztwach (20 punktów). Osoby z wysoką punktacją mogą liczyć na priorytetowe traktowanie przy załatwianiu spraw urzędowych czy zniżki przy płatnościach za korzystanie z dróg czy parkingów. Jednak wciąż są to tylko testy – często nie obejmują wszystkich mieszkańców, a ci czasem w ogóle nie wiedzą, że taki system działa.

SZTUCZNA INTELIGENCJA W SŁUŻBIE PARTII

Od 1953 r. w Chinach funkcjonuje system dang’an, czyli teczek zakładanych każdemu obywatelowi. Temat wyliczania wiarygodności finansowej pojawił się na najwyższych szczeblach chińskiej partii już w latach 90. XX w., ale dopiero pod rządami obecnego przewodniczącego partii Xi Jinping inicjatywy te nabrały tempa. Dr Michał Bogusz lubi nazywać SWS cyberleninizmem. – Xi Jinping mówi, że SWS to narzędzie doskonalenia społeczeństwa. A przecież partia, która udoskonala masy, to jest myśl wprost zaczerpnięta od Włodzimierza Lenina. Tyle że to, co u Sowietów miało się dokonać za pomocą przemocy, w Chinach zrobić ma sztuczna inteligencja – mówi ekspert. To jednak wciąż kwestia przyszłości, ponieważ na razie większość danych trafia do rejestrów za pomocą ręcznego wpisywania, a systemy wciąż nie są ze sobą połączone.

Wygląda jednak na to, że przełom technologiczny w tej dziedzinie jest nieunikniony. Chiny od lat inwestują ogromne kwoty w rozwój sztucznej inteligencji. Wybuch pandemii COVID-19 był z kolei dobrą okazją do pokazania skuteczności systemów nadzoru nad społeczeństwem. – Musimy dalej podążać tą ścieżką. W ten sposób zwiększymy wydajność i zmniejszymy koszty ochrony zdrowia – mówił partyjny sekretarz Zhou Jiangyong z miasta Hangzhou, wychwalając aplikację Alipay Health Code. Kiedy zagrożenie już minie, nowe rozwiązania zapewne zostaną utrzymane, dokładając kolejną cegiełkę do budowy SWS.
 

Więcej:Chiny