Peruwiański organizm społeczny jest bardzo specyficzny – wybrzeża i miasta zamieszkują Kreole, biali potomkowie Europejczyków, a góry i lasy – Indianie różnych plemion, spośród których największą grupę stanowią Keczua – dziesięciomilionowa społeczność Andyjskiej Kordyliery. Indianie Keczua zostali niegdyś podbici przez Inków i – obok Ajmarów – stanowili podstawową ludność imperium. Ich religia nadal jest praktykowana przez mieszkańców południa Peru. „Wyróżniają ją wierzenia w bóstwa, w duchy, w świat natury, w miejsca i przedmioty święte, które mają nadprzyrodzoną moc i wpływ na wszelkie aspekty życia” – pisze ks. Dariusz Mazurek w książce „Bóg po indiańsku”. Konkwistadorzy próbowali wykorzenić tradycyjne wierzenia, ale bezskutecznie – przez lata splotły się one z religią chrześcijańską, a na miejscowe zwyczaje nałożyły się tradycje europejskie, tworząc oryginalną mozaikę wierzeń i obrzędów. Kluczową rolę odgrywa w nich magia i wiara w moc duchów, a w czasie katolickich świąt i uroczystości celebruje się też stare rytuały i składa ofiary.
Pewne wyobrażenie na ten temat daje film Claudii Llosy pt. „Madeinusa”. Akcja rozgrywa się w odciętej od świata andyjskiej wiosce Manayaycuna (w jęz. keczua „miejsce, do którego nie można wejść”). Jej zamknięta społeczność żyje w niezmiennym rytmie wyznaczanym przez pory roku i religijne święta. Właśnie rozpoczynają się przygotowania do Wielkiego Tygodnia, w których katolicka tradycja miesza się ze starymi indiańskimi zwyczajami i wierzeniami. Okres od Wielkiego Piątku, kiedy Jezus umiera na krzyżu, aż do Niedzieli Zmartwychwstania, to dla mieszkańców czas bez Boga. Skoro nie żyje, można grzeszyć bezkarnie. Na wszelki wypadek wieśniacy zawiązują oczy figurze Chrystusa, aby nie zobaczył, jak dają upust żądzom. „Bóg nie widzi nas!” – powtarzają, oddając się pijaństwu, kradzieżom, bijatykom, orgii i dewocyjnej religijności – nieodłącznym elementem obchodów Wielkiego Tygodnia w Manayaycuna jest wybór Dziewicy Roku, którą cnoty pozbawi sam burmistrz (w tym wypadku ojciec dziewczyny). Ta filmowa fikcja jest bardzo prawdopodobna. „W kluczowych momentach kalendarzowych w wielu społeczeństwach następuje czasowe zawieszenie dotychczasowego porządku, ład zamienia się w chaos, aby po chwili znów powrócić do stanu uporządkowania” – mówi prof. Aleksander Posern- Zieliński, dyrektor Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM w Poznaniu.
LOKALNY PANTEON
Do tradycyjnych praktyk Indianie Keczua odwołują się właśnie w kluczowych momentach życia. Na przykład przed wyprawą w domu modlą się do Boga, ale po drodze oddają cześć duchom gór. „Gdy byłem mały, moja babcia, gorliwa katoliczka, wypędzała ze mnie chorobę za pomocą jajka, które pochłaniało złą energię” – mówi Jan Repetto, z pochodzenia Peruwiańczyk. „Ten synkretyzm da się zauważyć nie tylko w wioskach, ale i w miastach. Przywiązanie do tradycji, silna wiara w przesądy, magia i odczynianie uroków to norma”. Wymieszanie wiary lokalnej z religią chrześcijańską zaowocowało powstaniem lokalnego panteonu, z lokalnymi duchami, Matką Boską, Jezusem Chrystusem. Katoliccy święci miewają przeważnie podwójne znaczenie, apostoła Jakuba utożsamia się na przykład z Piorunem, Matkę Boską z Matką Ziemią, a chrześcijańskiemu Stwórcy odpowiada inkaski – Wirakocza.