Pod pojęciem wiecznej zmarzliny kryje się zjawisko trwałego utrzymywania się części skorupy ziemskiej w temperaturze poniżej punktu zamarzania wody niezależnie od pory roku. Znaczna część północnych obszarów Syberii, Kanady i Alaski jest pod powierzchnią gruntu skute lodem. Z nieciągłą wieczną zmarzliną możemy spotkać się również w innych częściach świata – chociażby w Alpach czy w Tybecie.
Czytaj też: Topniejąca wieczna zmarzlina uwalnia do atmosfery rakotwórczy gaz
Warto dodać, że wieczną zmarzlinę odkryto nawet w Polsce. Badania Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego (PIG-PIB) z 2010 roku wykazały w rejonie Udrynia i Szypliszek (Suwalszczyzna) obecność zmrożonych skał na głębokości 356 metrów p.p.t. Jest to tzw. paleozmarzlina, która liczy 13 tysięcy lat i stanowi pozostałość po najmłodszym na terenach Polski zlodowaceniu wisły.
Wieczna zmarzlina to tykająca bomba, która steruje globalnym klimatem
Kiedy spojrzymy na te obszary kuli ziemskiej, gdzie panuje wybitnie suchy i mroźny klimat ze średnią temperaturą roczną poniżej -11 st. C, to stwierdzimy, że polska „wieczna zmarzlina” jest tylko niszową ciekawostką pozostająca bez dużego wpływu na dzisiejszy klimat. Tereny północnej Azji i Ameryki Północnej pełnią o wiele ważniejszą rolę w sterowaniu warunkami klimatycznymi i środowiskowymi – przynajmniej tak sądzi część środowiska naukowego.
Czytaj też: Wieczna zmarzlina nie taka wieczna. Do atmosfery trafią miliony ton węgla
Mogliśmy niejednokrotnie w ostatnich latach słyszeć opinie naukowe, że wieczna zmarzlina jest istną tykającą bombą, która w przypadku rozmarznięcia gruntu uwolni do atmosfery gigantyczne ilości dwutlenku węgla i metanu. Mogłoby to przyspieszyć zmiany klimatu na tyle, że nie byłoby już szans powrotu do punktu wyjścia. Naukowcy z niemieckiego Instytutu Alfreda Wegenera przyjrzeli się temu stanowisku, o czym możemy przeczytać w artykule na łamach Nature Climate Change.
Zespół naukowców pod kierownictwem dra Jana Nitzbona zajął się analizą dostępnej literatury naukowej dotyczącej procesów wpływających na topnienie wiecznej zmarzliny. W efekcie powstała przeglądowa praca podważająca hipotezę „tykającej bomby”. Zdaniem uczonych obecnie zachodzące zjawiska na dalekiej północny wpływają na środowisko jedynie w skali lokalnej lub regionalnej, ale nie w globalnej.
Rzeczywiście istnieją procesy geologiczne, hydrologiczne i fizyczne samonapędzające się, a w niektórych przypadkach są one wręcz nieodwracalne. Działają one jednak wyłącznie lokalnie lub regionalnie – czytamy w komunikacie prasowym Instytutu Alfreda Wegenera, który opisuje przebieg badań i wnioski naukowców.
Czytaj też: Na Syberii wybucha ziemia. Badacze odkrywają potężne kratery
Ciekawym przykładem samonapędzającego się procesu w skali lokalnej są jeziora termokrasowe. Powstają one w miejscach, gdzie lód z wiecznej zmarzliny roztapia się i tworzy zagłębienia wypełniające się wodą. Jeziora tego typu mają zwykle ciemną barwę wody, które pochłania wiele promieni słonecznych i podgrzewa tym samym okolicę, ale bez dalszych implikacji w skali globalnej. Pożary lasów iglastych również wpływają na podniesienie temperatury powietrza. Niemniej tylko w danym regionie, gdzie doszło do kataklizmu. Pozostałe tereny, które ocalały, nie doświadczają wzrostu warunków termicznych.
Topnienie wiecznej zmarzliny ma przede wszystkim wpływ lokalny i regionalny, a nie globalny
Nie możemy jednak od razu sądzić, że wszystko jest w najlepszym porządku, a jakieś lokalne wzrosty temperatur i miejscowe kataklizmy nie mają na nas wpływu. Wieczna zmarzlina jest bardzo niejednorodna – wyjaśniają naukowcy. Utrudnia to jej badania, ponieważ w jednym regionie liczy ona kilkadziesiąt metrów grubości, w innym tylko kilka. Jej rozprzestrzenienie jest również nieregularne i dlatego podnoszące się temperatury nie będą na nią działać w sposób liniowy.
Badacze prognozują, że w przyszłości staniemy się obserwatorami pojedynczych zjawisk rozmarzania wiecznej zmarzliny – będzie to swoiste, rozproszone „nagryzanie” zmrożonego gruntu przez wysokie temperatury. Nie da się podać jednego, konkretnego momentu (ang. tipping point), w którym procesy te przekroczą jakąś wartość progową i dojdzie do wybuchu wspomnianej „bomby”.
Czytaj też: Na Syberii obudzili organizmy sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat
„Globalne rozmrażanie wiecznej zmarzliny nie będzie miało charakteru stopniowego wzrostu, po którym nastąpi nagły skok tempa wzrostu. Raczej będzie się ono nasilać wraz ze zmianami klimatu, kończąc się całkowitą utratą wiecznej zmarzliny, gdy globalne ocieplenie osiągnie 5–6 st. C” – tłumaczy dr Jan Nitzbon. „Dlatego musimy jeszcze uważniej monitorować regiony wiecznej zmarzliny, aby lepiej zrozumieć zachodzące procesy i dokładniej przedstawiać je w modelach klimatycznych”.