Przynajmniej 150 minut średnio intensywnych ćwiczeń lub 75 minut wysiłkowego treningu każdego tygodnia – to poziom rekomendowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Ci z was, którzy nie wyrabiają takiej normy ryzykują większym zapadnięciem na cukrzycę typu drugiego, demencję, niektóre nowotwory oraz choroby układu krążenia.
Tendencja do zaniedbywania kondycji fizycznej na całym świecie jest według ekspertów bardzo zła. Nowe badanie, opublikowane w Lancet Global Health to potwierdza. Powyżej 1/4 dorosłych (4,4 miliarda ludzi na całym świecie) nie było wystarczająco aktywnych w 2016 roku. Sześć lat wcześniej notowano około 23,3%.
To jednak nie jest pełen obraz zjawiska, bo realny brak poprawy obserwuje się u ludzkości już od 2001 roku. Niektóre kraje, te z wyższą stopą życia, notowały wzrost braku aktywności o 5% w ciągu 15 lat.
– Poziomy braku aktywności są dwukrotnie wyższe w krajach zamożniejszych – mówi Regina Guthold z WHO i dodaje, że w tych pierwszych tendencja wzrostu się utrzymuje – Ameryka Łacińska z Karaibami oraz kraje Zachodu to dwa regiony z najwyższych odsetkiem nieaktywności, który wciąż rośnie.
Siedzący tryb życia
Badacze przeanalizowali 358 innych analiz, które zgromadziły łącznie dane dotyczące 2 milionów ludzi. Uczestnicy w wieku od 18 lat wzwyż, pochodzący ze 168 krajów, opowiadali o swojej aktywności w czasie pracy oraz w domu. Poprzednie tego typu badanie WHO przeprowadziło w 146 krajach, w 2010 roku.
W 2016 roku fizyczna aktywność rozkładała się w zależności od dochodu danej grupy. Tylko 16% spośród obywateli krajów o niskich zarobkach deklarowało nieodpowiednią normę ćwiczeń, podczas w tych, gdzie zarabia się więcej liczba ta sięgała 37%. Najlepiej wypadł Mozambik i Uganda: tylko 6% dorosłych nie ćwiczyło tam odpowiednio dużo w 2016 roku.
Bogatsze kraje charakteryzują się bardziej rozpowszechnionych siedzącym trybem życia, lepszym transportem publicznym i prywatnym oraz szerszymi możliwościami rozrywki. W biedniejszych krajach, według autorów badania, zarówno praca jak i transport wymagają wysiłku fizycznego.
Przeczytaj także: WHO alarmuje: liczba zachorowań na odrę wzrosła ośmiokrotnie w ciągu 2 lat. 37 ofiar śmiertelnych —>
Co ciekawe, odwrotna tendencja obserwowana jest w krajach Azji, gdzie z roku na rok przybywa ćwiczących, choć jednocześnie stopa życiowa ulega poprawie. Z 26% niewystarczająco ćwiczących w 2001 roku przez 15 lat udało się tam obniżyć statystykę do 17%. Na ten wynik największy wpływ mają Chiny, gdzie rośnie aktywność fizyczna w wolnym czasie – także wyraźnie w grupie starszych osób. W różnych regionach Azji różnica między aktywnością mężczyzn i kobiet wynosiła 11%-19%, w USA około 16%, w Wielkiej Brytanii 8%, w Indiach i na Filipinach po 19%, a w Południowej Afryce 18%.
Choć problem jest w pełni zidentyfikowany i opisany, to jego jednego rozwiązania nie ma.
Te choroby może sprowadzić na ciebie siedzący tryb życia:
- przewlekłe zaparcia
- bóle głowy
- żylaki i hemoroidy
- bóle pleców
- nadciśnienie
- cukrzyca typu drugiego
- niektóre nowotwory (np. jelita)
„Małe zmiany” zamiast siłowni
Walter R. Thompson, asystent dziekana i profesor kinezjologii uczelni Georgia State University, przekonuje, że najważniejszym punktem badania jest stwierdzenie: „fizyczna nieaktywność jest pandemiczna, nie jest to cecha charakterystyczna dla krajów o wysokich lub niskich zarobkach.”
– To znaczy, że we wszystkich krajach może występować i mieć wpływ na chroniczne choroby – tłumaczy – WHO przyznaje, że obecne strategie nie działają i trzeba opracować nowe taktyki do poprawy fizycznej aktywności na całym świecie.
Według Thompsona raport pokazuje, że wysiłki rządów i związanych z nimi agencji także nie przyniosły efektu w promowaniu zdrowego trybu życia.
W USA tamtejsze Centra Kontroli i Zapobieganiu Chorobom (CDC) stworzyły dwa programy: Healthy People 2000 oraz Healthy People 2010. Oba obliczono na 10 lat, a ich zadaniem było promowanie aktywności fizycznej. Niestety, jak ocenia Thompson, nie dały one wielkich efektów.
– Nie możemy po prostu nakazać ludziom ćwiczyć, to nie działa – mówi – Wyraźnie widać, że musimy pokazywać możliwości modyfikacji stylu życia, które większość może przyjąć, zamiast odsyłać do siłowni.
Jakie to zmiany? Na przykład wysiąść z autobusu kilka przystanków wcześniej i przejść się na pieszo, parkować swój samochód dalej od sklepu by mieć kawałek do przejścia, czy wreszcie zrezygnować z windy i kilka pięter pokonać na nogach. A co, gdy jak w przypadku naszej redakcji pracujemy na dziesiątym piętrze? Małe kroki, najpierw jedno, potem dwa piętra, następnie 4 i wreszcie 6… a może uda się dojść jeszcze wyżej? Nie ma potrzeby zaczynać od największego obciążenia – ważne, żeby zacząć.
Regina Guthold dodaje, że zarówno rządy krajów jak i lokalne samorządy powinny zająć się konkretniej problemem: „stwarzać możliwości i programy wspierające i zachęcające do aktywności.” To jednak może nie wystarczyć.
Gregory Knell, badacz z University of Texas School of Public Health przekonuje, że samo stworzenie możliwości niekoniecznie musi przekonać do zmiany nawyków.
– Nie istnieje jedna srebrna kula, która pokona problem epidemii nieaktywności fizycznej – tłumaczy – Nasze miasta, okolice, miejsca pracy i rozrywki są stworzone by promować nieaktywność.
Unikanie ćwiczeń wydaje się w takich warunkach prostsze, wygodniejsze i siłą rzeczy – preferowane.
– Musimy to odkręcić i przekonywać, że fizyczna aktywność to najłatwiejsze i najlepsze wyjście – podsumowuje.
Przeczytaj także: Papierosy i alkohol zabijają więcej ludzi niż nielegalne narkotyki. Używki pod lupą WHO —>
Źródło: CNN