Anna Gwozdowska: Niezwykłą historię kilkudziesięcioletniego związku niewolnicy z sułtanem przypomina turecki serial telewizyjny „Wspaniałe stulecie”. Jak się panu podoba?
Jerzy S. Łątka: Widziałem kilkanaście odcinków i uważam, że serial jest zrobiony z dużym rozmachem. Zdaje się, że kręcono go w autentycznych wnętrzach, m.in. w Topkapı, pałacu sułtanów. Mimo dłużyzn – nie wiem, kto wymyślił aż 150 odcinków – trzyma się realiów historycznych i kulturowych XVI-wiecznego Imperium Osmańskiego. Historia miłości Sulejmana i Roksolany doskonale nadaje się na scenariusz, zresztą mnie również zachęciła do napisania książki o Sulejmanie.
Inna sprawa, że w czasach panowania Sulejmana, albo – jak mawiali nasi przodkowie – Solimana, Lechistan i Wielką Portę (tak nazywano w dawnej Rzeczypospolitej Państwo Osmańskie) łączyło przymierze. Czasy Sulejmana i Zygmunta Starego, a później Zygmunta Augusta były dla relacji osmańsko-polskich chyba najlepsze w historii. Później nastąpił okres wojen, choć wcale nie było ich za dużo. To chyba prof. Janusz Tazbir podliczył, że wojny z Osmanami trwały kilkadziesiąt lat na sześć wieków kontaktów dyplomatycznych między oboma państwami.
A.G.: Cytowany w pana książce „Sulejman II Wspaniały” turecki historyk N.R. Uçtum uważa, że dobre stosunki z Zygmuntem Starym zawdzięczamy wpływowi Roksolany na padyszacha. Jak to się stało, że niewolnica awansowała do roli ukochanej żony władcy imperium przekraczającego powierzchnię Europy?
J.Ł.: Roksolana, albo inaczej Hürrem, była czwartą żoną Sulejmana II – muzułmanin mógł mieć cztery żony, co oczywiście nie wykluczało utrzymywania wielu niewolnic w haremie – i połączyło ich prawdziwe uczucie. Była nie tylko kochanką sułtana, ale jego powiernicą, mieli też podobny artystyczny gust. Wystarczy zajrzeć do romantycznych listów, które do siebie pisali.
Nie da się niestety jednoznacznie rozstrzygnąć, czy Roksolana rzeczywiście pochodziła z Rohatynia, miasteczka położonego kilkadziesiąt kilometrów od Lwowa – gdzie prawdopodobnie wzięto ją w jasyr podczas najazdu w 1509 roku – i czy rzeczywiście była córką popa. W kronikach tureckich brak jest jakiejkolwiek wzmianki o pochodzeniu Hürrem. Niektóre zachodnie źródła podają nawet, że była Włoszką albo Francuzką. Została prawdopodobnie kupiona przez przyjaciela padyszacha Ibrahima i złożona mu w darze. Dziewczęta były wówczas popularnym podarunkiem.
A.G.: Wiadomo chociaż, że miała rude włosy. Jej syn Selim, który został po śmierci Sulejmana padyszachem, pewnie po matce odziedziczył jasne włosy.
J.Ł.: Dlatego Osmańczycy i dzisiejsi Turcy zapamiętali go jako Selima Sary (po tur. Sarı), co znaczy jasny kolor włosów. Roksolana na pewno musiała mieć jakiś niezwykły urok, zresztą podejrzewano ją nawet o czary. W końcu wielki władca wbrew osmańskim zwyczajom uczynił z niej praktycznie jedyną żonę. Lechickie branki miały w Wielkiej Porcie olbrzymie powodzenie, co wzmacnia zresztą prawdopodobieństwo pochodzenia Roksolany z kresów Rzeczypospolitej. Słynny w drugiej połowie XVII wieku poeta turecki bej Fazył Enderumi poświęcił kilka poematów wadom i zaletom kobiet pochodzących z różnych krajów. O Rosjankach pisał na przykład, że są zdradzieckie i podstępne, a o Francuzkach, że są żądne władzy. Wyróżnił za to „piękne bóstwa z Lechistanu”, które – jak pisał – „są w sztuce kochania mistrzynie”. Jego poezja powstała dwa wieki po śmierci Roksolany, ale być może pamięć o niej przetrwała.
A.G.: A co mówią na temat jej pochodzenia polskie źródła?
J.Ł.: Autorem legendy o rohatyńskim pochodzeniu Roksolany jest Samuel Twardowski, poeta, uczestnik poselstwa Krzysztofa Zbaraskiego do Porty z 1621 roku. O Roksolanie wspominał też Julian Ursyn Niemcewicz, powołując się z kolei na relację z audiencji posła Zbaraskiego u wielkiego wezyra z 1622 roku. Polak miał wtedy odczytać oryginalny list Sulejmana do Zygmunta Stare-go, w którym sułtan pisał też o swojej żonie.
A.G.: Ona sama również pisała listy do polskiego króla. To zadziwiające, że dawna niewolnica prowadziła politykę zagraniczną.
J.Ł.: Pisała je z pewnością nie tyle z własnej inicjatywy, ile z inspiracji Sulejmana. Jeśli mu doradzała, to bardzo dyskretnie. Przekazywała mu na przykład informacje o sytuacji w kraju, kiedy Sulejman wyjeżdżał na wyprawy wojenne. Ale to prawda, że z zachowanych przekazów wynika jej przychylny stosunek do Polski. Korespondowała m.in. z królową Boną i z Zygmuntem Augustem. Zapewniała go nawet, że zajmie się każdą sprawą, którą będzie chciał załatwić u Sulejmana. Na dwóch zachowanych listach sułtanki do polskiego króla widnieje pieczęć z arabskimi tytułami Hürrem, niestety nie mówią nam nic o jej pochodzeniu.
A.G.: Roksolana miała najwyraźniej wpływ na politykę męża. Czy dlatego tureccy historycy mówią o rządach sułtanek?
J.Ł.: Jeden z posłów często przebywających w Konstantynopolu twierdził, że Sulejman wyręcza się Roksolaną. Oczywiście silne sułtanki zdarzały się i później. W haremach kolejnych padyszachów pojawiło się w historii Państwa Osmańskiego sporo Europejek. Na przykład w XIX wieku żoną sułtana była Francuzka Aimée de Rivery, za której sprawą rozpoczęła się europeizacja Wielkiej Porty. Myślę jednak, że dobre kontakty Sulejmana z Jagiellonami wynikały przede wszystkim z układu sił. Sulejman nie mógł walczyć jednocześnie z całą Europą – stąd przymierze z Królestwem Polskim i z Francją. Czasem wrażenie uczestnictwa kobiet w polityce wynikało z wybitnych cech sułtanek, ale czasem stanowiło tylko pochodną słabości padyszachów. Tak było w przypadku Selima, zresztą syna Roksolany. Selim okazał się jednym z najgorszych władców Państwa Osmańskiego w historii. Zapamiętano go jako pijaka.
A.G.: Roksolanie udało się przetrwać wszystkie haremowe intrygi konkurentek. Żyła z Sulejmanem 32 lata! Czy to w ogóle było możliwe, kiedy w haremie czekało na sułtana mnóstwo pięknych kobiet?
J.Ł.: Ciekawe, że kronikarze piszą nie tyle o urodzie Roksolany, ile o jej duchowych i umysłowych przymiotach: przebiegłości i sile charakteru. Wenecjanie postrzegali ją nawet jako nieładną i niedużą, choć pełną wdzięku. Amerykańska historyk Alev Lytle Croutier uważa, że Roksolana była przede wszystkim nadzwyczajnym strategiem i dlatego przeżyła haremowe rozgrywki. Jeden z jej synów został padyszachem, mimo że na następcę Sulejmana przewidziany był jego najstarszy syn Mustafa z innego związku, a to oznaczałoby śmierć jej pięciu synów.
POLSKIE KARIERY W WIELKIEJ PORCIE
Wojciech Bobowski, bej Ali Ufki (1610–1675)
Kompozytor, malarz, tłumacz. Poza polskim i osmańskim znał francuski, niemiecki, włoski i łacinę. Z pochodzenia szlachcic, zrobił błyskotliwą karierę w dyplomacji Państwa Osmańskiego. Urodził się ok. 1610 roku najprawdopodobniej we Lwowie (lub w okolicy Lwowa, w Bobowie). Jako młody chłopak został porwany przez Tatarów i sprzedany w Stambule. Trafił na 19 lat do pałacu padyszacha Topkapı, gdzie jako nadworny muzyk grał m.in. na lutni (santur), dlatego czasem nazywany jest Santuri Ali Ufki (po przejściu na islam przybrał imię osmańskie). Około 1657 roku rozpoczął karierę dyplomatyczną. Został dragomanem, czyli oficjalnym tłumaczem, który pośredniczył między Portą i zagranicą. Funkcję tę przed nim w XVI wieku pełnił także inny Polak Ibrahim (Joachim) Strasz. Bobowski przetłumaczył na osmański Biblię, napisał łacińskie wprowadzenie do islamu i gramatykę języka osmańskiego. Nie porzucił jednak muzyki. Pozostawił m.in. zapisy osmańskich pieśni i utworów instrumentalnych w europejskiej notacji. Według tureckiego naukowca Cema Behara dzieła muzykologiczne Bobowskie-go są najważniejszymi źródłami tureckiej klasycznej muzyki XVI i XVII w. Przełożył też na osmański tekst pierwszych 14 Psalmów Dawida i skomponował do nich muzykę. Być może był też pierwszym Polakiem nie-Tatarem, który odbył pielgrzymkę do Mekki. Pozo-stawił bowiem szczegółowe opisy obrzędów pielgrzymkowych.
Karol Karski, Lehli (Polak) Hajreddin (1833–1914)
Dziennikarz, odegrał wielką rolę w procesie budzenia nowoczesnej tureckiej tożsamości narodowej. Na temat życia Karskiego w Polsce niewiele wiadomo. Urodził się prawdopodobnie około 1835 roku, a pierwsze potwierdzone informacje na jego temat pochodzą z 1861 roku. Mieszkał wtedy w Neapolu i pisał do gazety związanej z ruchem niepodległościowym zwolenników Giuseppe Garibaldiego. Według jego znajomych, m.in. Władysława Jabłonowskiego, uważano go za warszawiaka albo poznaniaka. Jerzy S. Łątka w książce „Lehli znaczy Polak” pisze, że Karski mógł być synem emigranta, który przez jakiś czas służył w armii francuskiej, stąd znakomita znajomość francuskiego u Karola Karskiego. Według Łątki młody Karski mógł po ojcu przejąć sentyment do republikańskiego patriotyzmu czasów napoleońskich. Karski osiedlił się w Konstantynopolu, mając prawdopodobnie około 40 lat. Przeżył w Osmanii prawie pół wieku. Zaczął pisać pod pseudonimem do tureckich gazet „Terakki”, „Medenijet” i najważniejszej gazety epoki „Basiret”. Uchodził za autorytet osmańskiej publicystyki politycznej.
Dorota Falak (ok. 1630–1674)
Córka pańszczyźnianego chłopa spod Raciborza, dzięki pomocy miejscowego wikarego nauczyła się pisać i czytać, a na służbie w mieście poznała też ziołolecznictwo. Została jednak oskarżona o czary i wtedy uciekła na południe Polski, gdzie przyłączyła się do karawany ormiańskich kupców udających się do Osmanii i zaczęła leczyć. W 1673 roku ratowała osmańskich oficerów na Węgrzech, a za wyleczenie poparzonego syna paszy Budy (dziś Budapeszt) otrzymała zgodę na handel… niewolnikami. Odkupiła od Tatarów dziesięć kobiet i czterech mężczyzn i sprzedała ich z zyskiem. W jednej z następnych transakcji kupiła podobno około 80 osób. Zajmowała się handlem niewolnikami przez kilkanaście lat. Jej wspomnienia w języku niemieckim (po niem. „Aus meine Leben”) przechowywane są w Bibliotece Narodowej w Budapeszcie.
A.G.: Z czym musiała się zmierzyć słowiańska branka, którą sprzedano do haremu?
J.Ł.: Dla dziewcząt żyjących w haremie padyszacha jedynym celem było urodzenie syna i uchronienie go przed śmiercią, która w przyszłości groziła pretendentom do tytułu padyszacha. Zgodnie z prawem, jakie ustanowił Mehmed Zdobywca, następca padyszacha miał obowiązek likwidowania pozostałych braci (bez rozlewu krwi, przez uduszenie), by uchronić państwo przed walką o przejęcie tronu. Roksolana była inteligentna, ale miała również szczęście: pierwszym dzieckiem w związku z Sulejmanem okazał się chłopiec, dlatego bardzo szybko stała się ulubienicą sułtana. Miała na niego niezwykły wpływ. Według relacji jednego z weneckich posłów Roksolana nie bała się zamknąć w swoich komnatach i nie wpuszczać sułtana, dopóki ten nie spełnił jej życzeń. Podobny upór innych niewolnic nigdy nie uchodził im płazem. Hürrem była jednak przekonująca. Pewien habsburski poseł uważał nawet, że jedyną rzeczą, którą można zarzucić Sulejmanowi, jest fakt, że żona ma na niego zbyt duży wpływ.
A.G.: Mieszkanki haremu przedstawione w serialu nie wydają się nie-szczęśliwe. Słusznie?
J.Ł.: Bo kobiety, które sprzedawano do haremu, były z tego często zadowolone. Mało tego, wielu rodziców, choćby pochodzenia czerkieskiego, postrzegało oddanie córki do haremu jako szansę na wspaniałą karierę. Serial znakomicie pokazuje tajniki działania haremu, który notabene nie jest instytucją wymyśloną przez Osmanów. Samo słowo harem pochodzi z języka arabskiego i oznacza miejsce zabronione, ale już zwyczaj umieszczania kobiet w jakiejś oddzielnej części pałacu pochodzi z dworu cesarza bizantyjskiego. Najpierw ten zwyczaj przejął padyszach, a później zaczęli go naśladować poddani. Oczywiście harem sułtana był wyjątkowy, choć on sam się do jego działania nie wtrącał. Rządziła nim matka sułtana. Turcy żywią ogromny szacunek do matek. Sulejman II nie rozstawał się z Hafsą, swoją matką, aż do jej śmierci.
A.G.: Dlaczego „Wspaniałe stulecie” krytykują tureccy politycy? Przecież serial pokazuje złoty okres w historii Imperium Osmańskiego.
J.Ł.: Tureckim politykom nie podoba się po prostu film o epoce osmańskiej, od której dawno się już odcięli, której się trochę wstydzą. W Turcji niszczono przecież masowo archiwa, a wielu historyków, mówiąc o imperium sprzed czasów republiki, nie używa starej nazwy. Dawna Osmania i dzisiejsza Turcja to dwa cywilizacyjnie różne światy. Dla-tego, choć do 1923 roku istniało Państwo Osmańskie – w języku osmańskim Devleti âli Osman – w dzisiejszej Turcji tej nazwy się unika i zamienia ją na Państwo Tureckie. Turcy uważają się dziś za Europejczyków, ich prezydent jest przecież wybierany w demokratycznych wyborach, a Turcja to państwo laickie.
A.G.: Kiedy zarzucona została nazwa Osmania?
J.Ł.: Właściwie całkiem niedawno. Republika Turcji powstała w 1923 roku, ale samo pojęcie Turcji, choć używane w Europie, w znaczeniu geograficznym i politycznym było całkowicie nieznane w języku osmańskim. Inna sprawa, że dziś żaden Turek – poza garstką specjalistów – nie zna dawnego języka osmańskiego (czyli osmanlydży, języka, który zastąpił mowę koczowniczych przodków Osmanów, pełnej zapożyczeń arabskich i perskich). Współczesne państwo odcięło się zarówno od języka Państwa Osmańskiego, jak i od muzułmańsko-osmańskich korzeni.
Turecki ruch narodowy zaczął się tworzyć dopiero w drugiej połowie XIX wieku – zresztą niemałe zasługi miał w tym procesie Polak, dziennikarz Karol Karski, w Osmanii znany jako Lehli (Polak) Hajreddin. Brytyjski historyk Bernard Lewis wymienia dwóch Polaków, Hajreddina oraz paszę Mustafę Dżelaleddina (Konstantego Borzęckiego), którzy podobnie jak inni Polacy i Węgrzy po nieudanych rewolucjach 1848 roku osiedlili się w Państwie Osmańskim i przeszczepili na osmański grunt środkowoeuropejską ideę romantycznego nacjonalizmu. Jednak Lewis błędnie sądził, że Lehli Hajreddin pochodził z emigracji po Wiośnie Ludów, gdyż pojawił się w Konstantynopolu po 1861 roku, słusznie jednak podkreśla rolę, jaką Polak odegrał w procesie tworzenia się ideologii narodu tureckiego.
A.G.: Poddani Sulejmana II nie powiedzieliby więc o sobie „Turcy”?
J.Ł.: W połowie XVII wieku słowo „turek” (türk) oznaczało rozbójnika, a w XIX wieku anatolijskiego chłopa, nieznającego języka elit, co odpowiadałoby np. słowu „cham” z przedwojennej Polski. Kim więc byli mieszkańcy Osmanii? Po podboju prowincji arabskich, perskich i europejskich potomkowie dawnych tureckich koczowników stali się mniejszością. Ludność Imperium Osmańskiego tworzyli wtedy także Grecy, Słowianie, Arabowie, Ormianie i Żydzi. Wszyscy oni, również tzw. poturczeni Polacy (czyli ci, którzy przeszli na islam), czuli się Osmanly, czyli Osmańczykami.
A.G.: Czy przeciętny polski widz oglądający „Wspaniałe stulecie” wie coś o epoce, w której rozgrywają się losy sułtana Sulejmana i pięknej Roksolany?
J.Ł.: Pewnie niewiele – z wyjątkiem stereotypów o tym, że osmańscy władcy zawsze zamieniali wszystkie napotkane kościoły w meczety. Przypominam zatem, że Mehmed II po zdobyciu Konstantynopola w 1453 roku nie zmienił nazwy miasta na Stambuł. Osmańskie elity uważały się za spadkobierców Bizancjum, choć różniła ich religia, i dlatego nazwa Konstantynopol została. Jeszcze w 1929 roku polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne posługiwało się nazwą „Konsulat generalny RP w Konstantynopolu”. Stambułem nazywał stolicę osmański lud, który przejął w tym celu grecki zwrot „istimbolin”, czyli „do miasta”.
A.G.: Sulejman Wspaniały wyruszał jednak regularnie na wyprawy przeciw-ko niewiernym. Chrześcijańska Europa drżała przed Osmańczykami. To akurat widzowie z pewnością wiedzą.
J.Ł.: Głównym spoiwem Państwa Osmańskiego był islam, a wojnę z giaurami traktowano jako obowiązek państwa i poddanych padyszacha. Oni uważali, że islam to ostatnia religia objawiona, czyli najlepsza, a z tego wynikało lekceważenie świata zachodniego, ale równocześnie do wieku XIX w kosmopolitycznym imperium panowała znacznie większa tolerancja niż w wielu innych ówczesnych monarchiach europejskich. W 1492 roku to w państwie padyszacha Bajazyda – zresztą podobnie jak w Królestwie Polskim – znaleźli schronienie wygnani z katolickiej Hiszpanii Żydzi. Inne religie były na terenie Państwa Osmańskiego tolerowane, czego dowodem – zresztą do dziś – jest fakt, że siedziba greckiego Kościoła prawosławnego znajduje się w Stambule.
A.G.: Jednak Polacy, którzy zrobili karierę w Państwie Osmańskim, musieli przejść na islam.
J.Ł.: Nazywano ich poturczeńcami, choć dziś powiedzielibyśmy, że byli konwertytami, bo nie chodziło o zmianę przynależności narodowej, ale przyjęcie innej religii. Wielu z nich zostawało osmańskimi dostojnikami. Na przykład Jan Kierdej, za młodu porwany w jasyr, został wychowany w korpusie janczarów i już jako bej Said pojawia się na historycznej scenie w poselstwie Sulejmana IIdo Polski. Inny poturczeniec z Polski Joachim Strasz również jako chłopak porwany w jasyr, został naczelnym tłumaczem Porty. Zresztą Zygmunt August płacił mu za to, żeby pilnował na dworze sułtana polskich spraw.
A.G.: A Polki? Czy jeśli żyły w Państwie Osmańskim, to tylko w haremach?
J.Ł.: Było ich w Państwie Osmańskim nieporównanie mniej niż Polaków, ale zdarzały się. Na przykład Salomea Pilsztynowa. Swoje niezwykle burzliwe życie opisała nawet w pamiętnikach. W XVII wieku z pierwszym mężem wyruszyła do Porty, gdzie oboje pracowali jako lekarze. Ona leczyła kobiety z haremów. Rozwiodła się i kupiła na targu niewolników młodego Austriaka, jeńca. Kiedy nie udało się go korzystnie sprzedać, wyszła za niego za mąż. Co ciekawe, obcokrajowcy, np. Polacy, nawet ci wzięci w jasyr, mieli dużo większe możliwości awansu niż potomkowie turkijskich koczowników, od których zaczęła się przecież historia Państwa Osmańskie-go. W Imperium Osmańskim, podobnie jak w Rosji bolszewickiej, narodowość nie odgrywała roli, liczyło się zaangażowanie. Wszyscy musieli oczywiście przejść na islam (zasada ta obowiązywała do połowy XIX wieku), ale to było akurat bardzo proste i polegało na wygłoszeniu jednej formuły.
A.G.: Nie chodziło jednak o coś więcej?
J.Ł.: Chętnie zapytałbym o to np. Konstantego Borzęckiego (Mustafę Dżelaleddina), który przeszedł na islam. Zachowało się zaledwie kilka jego listów. Był niedoszłym malarzem, alumnem seminarium duchowne-go i w roku 1848 roku po powstaniu w Wielkopolsce przez Francję dotarł do Imperium Osmańskiego. Wiadomo, że zrobienie kariery w armii wymagało konwersji, a Borzęcki został paszą, generałem. Zginął w walce z Czarnogórcami i chyba sam tego chciał, bo miał dosyć wojowania. Wcześniej napisał historię ludów turkijskich po francusku i wprowadził pojęcie Turka, sugerując, że to dobra nazwa dla całego narodu.
A.G.: Dlaczego ta książka jest tak ważna?
J.Ł.: Była podstawową lekturą paszy Mustafy Kemala (Atatürka).
A.G.: Niewiele dziś wiemy o rodakach, którzy wywarli tak wielki wpływ na losy Państwa Osmańskiego…
J.Ł.: Stereotyp Polaka w Turcji jest bardzo pozytywny, w przeciwieństwie do negatywnego stereotypu Turka w Polsce. I pomyśleć, że w czasach złotego wieku Państwa Osmańskiego Polacy fascynowali się Orientem. Osmańskie kobierce były tak popularne, że kiedy kogoś nie było na nie stać, malował je na ścianach. Zachowały się zresztą wymalowane kilimy w kamienicach w Tarnowie.
A.G.: Dlaczego zostało tak mało materialnych śladów po Roksolanie?
J.Ł.: Pozostały budowle, które ufundowała pod koniec życia. Zajęła się wtedy działalnością charytatywną. W Ankarze, Medynie, Jerozolimie czy Mekce sfinansowała budowę wielu meczetów, rytualnych fontann, bezpłatnych jadłodajni, a nawet szpitala dla kobiet, który przetrwał do dziś. Po jej śmierci Sulejman zlecił jeszcze budowę kilku innych obiektów poświęconych pamięci ukochanej. Nie ma chyba trwalszych śladów działalności człowieka.
JERZY S. ŁĄTKA
Pisarz, etnolog, orientalista turkolog, dziennikarz, autor m.in. „Sulejmana II Wspaniałego”, „Tajemnic haremów”, „Adampola – polskiej wsi nad Bosforem”, „Odalisek, poturczeńców i uchodźców” i „Słownika Polaków w Imperium Osmańskim i Republice Turcji”, którego mocno poszerzone wznowienie ma uczcić 600-lecie pierwszej dyplomatycznej misji posłów władcy Królestwa Polskiego do padyszacha Wysokiej Porty. Jego książki ukazywały się również w Turcji, m.in. „Polonezköy (Adampol) – Cennetten bir Köşe”.