Nowa Zelandia w opinii wielu jest krajem mlekiem i miodem płynącym, a tak naprawdę to państwo zawsze dotykały rozmaite problemy natury gospodarczej czy energetycznej. Będąc krajem wyspiarskim, o wiele trudniej jest zadbać o regularne dostawy surowców potrzebnych do produkcji ciepła i energii. Nie istnieje żaden rurociąg łączący Nową Zelandię z Australię. Niewielki kraj na Antypodach musi sobie radzić sam.
Czytaj też: Niepokojące wieści płyną z gazem ze wschodu. Drugi tydzień obserwujemy dziwne zjawisko
Naukowcy z Uniwersytetu Canterbury w The Conservation alarmują, że złoża gazu ziemnego, z których korzysta Nowa Zelandia, maleją w bardzo szybkim tempie. Najprawdopodobniej w perspektywie najbliższych miesięcy popyt przewyższy podaż. W związku z tymi niepokojącymi prognozami tamtejsze władze planują znieść zakaz prac prospekcyjnych dotyczących ropy naftowej i gazu. Obowiązuje on od 2018 roku. Przez te sześć lat zdążyły zmienić się szacunki dotyczące zasobności tamtejszych złóż oraz pojawiły się odnawialne źródła energii, które wprowadziły nieco zamieszania w miksie energetycznym.
To koniec gazu ziemnego w Nowej Zelandii? Władze kraju odmrażają sektor paliw kopalnych
Jak dowiadujemy się ze strony nowozelandzkiego ministerstwa zajmującego się kwestiami energetyki, gaz ziemny w 2023 roku był wykorzystywany w kraju przez rozmaite sektory. 35 proc. surowca przeznaczane było na produkcję ciepła, 29 proc. do wytwarzania energii elektrycznej, a 26 proc. w zakładach przemysłowych. „Rezerwy gazu ziemnego w Nowej Zelandii systematycznie maleją od 2019 roku i oczekuje się, że ten trend się utrzyma, chyba że pojawią się nowe odkrycia lub innowacje, które umożliwią komercyjnie opłacalną produkcję z zasobów” – powiedział Mike Hayward, przedstawiciel resortu.
Czytaj też: Miliardy metrów sześciennych gazu. Gigantyczne złoża wywołały napięcia w Azji
Pomimo odblokowania zakazu prac prospekcyjnych, odkrycie nowych złóż gazu czy ropy naftowej na terenie kraju może potrwać nawet dziesięć lat. W tym czasie wydobycie gazu ziemnego może drastycznie spaść, podnosząc ceny surowca na rynku. Już teraz pojawiają się różne problemy z produkcją metanolu czy amoniaku, do których wytworzenia potrzebny jest gaz ziemny. Jak sugerują naukowcy z Uniwersytetu Canterbury, można byłoby przejść z paliw kopalnych na zielony wodór, ale to wszystko wymaga olbrzymich inwestycji finansowych i samych chęci.
Czytaj też: To pierwsza taka cząsteczka w historii. Potrafi pochłaniać gazy cieplarniane z powietrza i wody
Docelowo Nowa Zelandia będzie musiała dostosować się do sytuacji, w której podstawą systemu energetycznego staną się: fotowoltaika, bateryjne magazyny energii i inteligentne hydroelektrownie dopasowujące się aktualnego zapotrzebowania w sieci. Niemniej to wszystko wymaga czasu i pieniędzy. Uczeni dostrzegają, że w tym momencie Nowa Zelandia nie ma chyba zbyt dużo ani jednego, ani drugiego.