Obecnie stosujemy w pedagogice określenia „słabo słyszący” lub „niesłyszący” (zależy to od stopnia ubytku słuchu i rozwoju językowego). Chciałabym obalić mit, że jeśli ktoś nie słyszy, to i od razu nie mówi. Takich osób jest naprawdę bardzo, bardzo niewiele!
W dobie nowoczesnych technologii – cyfrowych aparatów słuchowych i implantów cochlearnych – oraz dzięki wczesnej diagnostyce wady słuchu nawet osoby z głębokim uszkodzeniem słuchu mogą nauczyć się mówić. W trakcie rozwoju opanowujemy język, w którym się wychowujemy. Jeśli dziecko urodziło się w rodzinie niesłyszącej, posługującej się znakami języka naturalnego, wówczas będzie myślało i mówiło w takim języku, jakiego uczą go rodzice. Potem może nauczyć się innych form, np. języka werbalnego. Osoby z wadą słuchu mogą posługiwać się: mową foniczną, czyli werbalną (głosem), Polskim Językiem Migowym, Systemem Językowo-Migowym oraz językiem w formie pisemnej.
A jak jest z myśleniem? Osoba niesłysząca odbiera świat za pomocą wzroku (którym kompensuje sobie brak słuchu), dotyku wibracji, smaku, zapachu, za pomocą obrazów, emocji związanych z daną sytuacją. Nie myśli słowami, lecz obrazami, znakami. Tak samo postępują małe dzieci słyszące, które w swoich doświadczeniach wykorzystują słuch, ale myślą też obrazami. Różnica polega na tym, że myślenie osób z wadą słuchu w początkowym okresie rozwoju jest bardziej konkretne, mniej abstrakcyjne, i że czasem ich spostrzeżenia mogą być niepełne, nieadekwatne, co może prowadzić do niezrozumienia sytuacji.
Odp. dr n. hum. Anna Prożych, Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie