W co zainwestować miliard dolarów?

Najzamożniejsi ludzie na Ziemi bogacą się coraz szybciej. Na co dziś wydają pieniądze i jak zmieni to naszą przyszłość?

W zachodnim Teksasie powstaje zegar, który ma działać przez 10 tys. lat. W podziemnych komorach oprócz czasomierza zostaną umieszczone mechanizmy uruchamiane w ściśle określonym momencie – co rok, dziesięć, sto i tysiąc lat. Ostatni zostanie puszczony w ruch, jeżeli zegarowi uda się przetrwać dziesięć mileniów. Budowę tego monumentalnego symbolicznego przedsięwzięcia finansuje Jeff Bezos, założyciel sklepu Amazon i jeden z 15 najbogatszych ludzi świata. Bezos jest jednym z nielicznych ultrabogaczy, którzy myślą o świecie w perspektywie dłuższej niż kilka dekad. Wykłada pieniądze na przyszłościowe technologie związane np. z przemysłem kosmicznym.

Według najnowszego rankingu magazynu „Forbes” miliarderów jest na świecie niecałe dwa tysiące, z czego niewiele ponad setka może się pochwalić majątkiem przekraczającym 10 mld dolarów. Tylko niewielka część z nich to podobni do Bezosa wizjonerzy, których interesuje nie tylko pomnażanie i zabezpieczanie swoich wpływów, ale też zmienianie świata na lepszy.

Nowa czystsza energia

Gdyby na podstawie poziomu inwestycji orzekać, które dziedziny będą się rozwijały najszybciej, okazałoby się, że wśród najbardziej przyszłościowych przedsięwzięć są te związane z nowymi źródłami energii. Energia odnawialna ma w ciągu najbliższego ćwierćwiecza pochłonąć 8 bln dolarów, z czego 3,7 bln ma pójść na rozwój technologii związanych z energią słoneczną. W tym czasie, według szacunków firmy analitycznej Bloomberg New Energy Finance, sektor paliw kopalnych i energetyka jądrowa dostaną dwa razy mniej pieniędzy. Nie oznacza to rewolucji, ale bardzo prawdopodobne, że elektryczność w naszych gniazdkach coraz rzadziej będzie pochodziła ze spalania węgla czy gazu. Nic dziwnego, że sprawą interesuje się najbogatszy człowiek świata.

Bill Gates zainwestował w ostatnich latach setki milionów dolarów w „nuklearny recykling”. Najwięcej w firmę TerraPower. Budowany przez nią reaktor ma być zasilany przez odpady z tradycyjnych elektrowni jądrowych i produkować z nich paliwo – dla siebie.

Będzie mniejszy, tańszy i bezpieczniejszy od obecnie używanych urządzeń. Zasada jego działania opiera się na wykorzystaniu wzbogaconego uranu-235 tylko do rozruchu. Większość energii ma być produkowana z uranu „wypalonego” wcześniej w tradycyjnych elektrowniach (może on dostarczać energii znacz-nie dłużej, w powolnej reakcji). Oczywiście nie powstanie perpetuum mobile, ale reaktor ma działać przez dziesięciolecia bez pobierania paliwa i usuwania odpadów.

Założyciel Microsoftu zapowiedział, że w ciągu nadchodzących pięciu lat podwoi swoje inwestycje w sektor czystej energii, w który wpompował dotąd miliard dolarów. Zaangażował się też w opracowywanie sztucznej foto-syntezy i nowych rodzajów baterii. Założony przez Larry’ego Page’a i Sergeya Brina koncern Google  zainwestował w techno-logie związane z czystą energią 1,5 mld dolarów. Niedawno kupił firmę Makani Power i rozwija jej koncepcję turbin-latawców. Wykonane z włókna węglowego ultralekkie turbiny mają wirować w powietrzu na wysokościach, gdzie wiatry wieją najsilniej, i przez kable przesyłać wyprodukowaną elektryczność do stacji odbiorczych.

Bardzo możliwe, że postawione obok dymiących kominów elektrownie nowej generacji dostarczą nam tańszej energii, ale nieprędko rozwiąże to problem emisji gazów cieplarnianych. Według Bloomberg New Energy Finance w 2040 roku ma być ona o 13 proc. wyższa niż rok temu. Stąd inwestycje bogaczy w technologie, które mogą doraźnie oziębić klimat. Gates przyczynił się do założenia w Kanadzie firmy Carbon Engineering pracującej nad aerozolami, które po wypuszczeniu do atmosfery będą odbijać część światła, oraz technologią usuwania dwutlenku węgla bezpośrednio z powietrza. Bogacz sponsoruje też firmę Intellectual Ventures, która opracowała metodę łagodzenia siły huraganów.

 

Nowe pojazdy i kosmiczne górnictwo

Sergey Brin też myśli górnolotnie – dofinansował firmę Space Adventures, jedyną, która dotąd wysłała turystów na orbitę. Inni miliarderzy mają podobne ambicje. Przedsiębiorstwo kosmiczne SpaceX wspomnianego Elona Muska konkuruje z Blue Origin Jeffa Bezosa. Paul Allen, współzałożyciel Microsoftu, sfinansował budowę SpaceShipOne, pierwszego prywatnego pojazdu, który przekroczył barierę kosmosu. Patent kupił później brytyjski miliarder Richard Branson, szef firmy Virgin Galactic. Wszyscy pracują nad nowymi generacjami silników rakietowych i tanimi pojazdami kosmicznymi wielokrotnego użytku.

W firmę Planetary Resources, której długofalowym celem jest eksploatacja asteroid, zainwestowała sama śmietanka. Oprócz duetu Brin-Page i Richarda Bransona do przedsięwzięcia dorzucili się: prezes Google Eric E. Schmidt i reżyser James Cameron, a także były astronauta Tom Jones i znana planetolożka Sara Seager. Koncepcja jest prosta. Do wytypowanych asteroid mają zostać wysłane automatyczne maszyny górnicze, które miałyby wydobywać i oczyszczać rudę platyny albo innych rzadkich metali, a następnie wysyłać kruszec na Ziemię. Wyzwaniem jest opracowanie odpowiedniej technologii rafinacji rudy na miejscu, bo bez tego cała impreza będzie nieopłacalna. Nie należy też zapominać, że pojawienie się na rynku setek ton platyny z nowego źródła spowodowałoby spadek jej cen.

Dr Jeffrey Taylor z Instytutu Geofizyki i Planetologii University of Hawaii nie ocenia modelu biznesowego kosmicznych górników, ale uważa, że tylko nieliczne zasoby będzie się opłacało przewozić na Ziemię. „Większość będzie przetwarzana i zużywana już w kosmosie” – mówi „Focusowi”. „Prawdopodobnie jako pierwsza zostanie użyta woda. Jest niezbędna do picia, ale również do produkcji tlenu i gazów pędnych. Wodór i tlen to najlepsze znane nam paliwa” – podkreśla. Kosmiczne stacje benzynowe to jednak ciągle pieśń przyszłości. Na razie testowany jest miniaturowy satelita, którego następcy mają szukać bogatych w minerały asteroid.

Lepszy internet i sztuczna inteligencja

W kosmosie z całą pewnością przydadzą się odkrycia z dziedziny sztucznej inteligencji, analizy danych i usprawnienie internetu. 87-letni Li Kashing to jeden z najpotężniejszych ludzi w Azji. Pochodzący z Hongkongu wiekowy miliarder w ostatnich latach wpompował setki milionów dolarów w firmy internetowe i sztuczną inteligencję, kupując udziały w portalu Facebook, ale też inwestując w aplikację Summly analizującą długie teksty i tworzącą ich skrócone wersje oraz Wibbitz, która na bazie tekstowych artykułów tworzy materiały wideo. Chociaż takie aplikacje nie wydają się szczególnie zaawansowane, to są doskonałymi narzędziami do przetwarzania informacji. A skoro ich potencjał dostrzegają najbardziej doświadczeni gracze, to musi w tym coś być.

Internetowi giganci zastanawiają się tymczasem, jak podłączyć do sieci najbiedniejszych mieszkańców świata. Nie robią tego oczywiście z dobroci serca – chodzi o powiększenie rynku i dochodów. Dwa lata temu Mark Zuckerberg wymyślił Internet.org – platformę, dzięki której mieszkańcy krajów Trzeciego Świata mogą uzyskać tani dostęp do zasobów sieci. Szybko się okazało, że to dostęp ograniczony do niewielu stron, w dodatku ściśle kontrolowany i monitorowany przez Facebooka. Idea udostępnienia sieci za darmo lub prawie za darmo szerokim masom jest jednak rozwijana w Dolinie Krzemowej. To np. projekt Loon Google’a wykorzystujący stratosferyczne balony czy konstelacje satelitów O3b i OneWeb.

Hasło, które podnosi ciśnienie każdemu z inwestujących w nowe technologie bogaczy, to jednak Internet Rzeczy (IoT). Chodzi o sprzęty i urządzenia podłączone do globalnej sieci, gromadzące dane i komunikujące się ze sobą. Trzy lata temu takich urządzeń było 1,3 mld. W 2020 r., dzięki zwiększającej się przepustowości i przestrzeni dyskowej może ich być nawet 50 mld, w tym nie tylko komputery, smartfony i kamery, ale również samochody, telewizory, lodówki, mikrofalówki i zmywarki. Już w zeszłym roku liczba komunikujących się ze sobą urządzeń przekroczyła liczbę użytkowników internetu, a w badania nad technologiami związanymi z IoT zaangażowało się – często po cichu – wiele osób z listy najbogatszych. Pomysł wspierają doświadczeni inwestorzy tacy jak Jurij Milner i Jim Simons (ten ostatni zainwestował niedawno m.in. w firmy BlackBerry, IBM i Sierra Wireless), a także rządowe agencje.

 

Nie tylko bogacze

Dla większości najbogatszych celem numer jeden pozostaje ochrona rodzinnego kapitału i dalsze bogacenie się. Chociaż Bill Gates i ma-gnat prasowy Warren Buffett chcą rozdać większość swojego majątku (ten ostatni aż 99 proc.), ba, przekonali do tego prawie 40 innych miliarderów, to idee służby społeczeństwu przyświecają tylko nielicznym. Jeśli spojrzeć np. na kwoty wydawane na badania medyczne, okaże się, że najbogatsi angażują się w nie dość niemrawo (jeden z wyjątków stanowi Gates, który wydał niedawno pół miliarda na walkę z chorobami takimi jak malaria i ebola), podczas gdy amerykański rząd w ostatnich 70 latach przeznaczył na biotechnologię i opracowywanie nowych leków kosmiczną kwotę 800 mld dolarów.

Ekonomistka Mariana Mazzucato z University of Sussex, autorka książki „Przedsiębiorcze państwo”, argumentuje, że chociaż bogaci będą współdecydowali o przyszłości świata, to nie w takim stopniu, jak to sobie wyobrażają. Po pierwsze nie we wszystkie ważne dziedziny opłaca im się angażować. Po drugie nawet oni nie poradzą sobie bez wsparcia rządów. „Najważniejsze technologie ostatnich kilkudziesięciu lat powstały wyłącznie dzięki długoterminowemu wsparciu państw” – mówi „Focusowi”. „Dotyczy to lotnictwa, technologii kosmicznych i satelitarnych, nanotechnologii, półprzewodników, energetyki jądrowej i internetu, ale również mikroprocesorów, twardych dysków, ekranów dotykowych” – wylicza. Co sądzi o przedsięwzięciach Elona Muska, promującego i sprzedającego pojazdy elektryczne, czy Bransona? „Jeśli mówimy o prawdziwych innowacjach, to inwestycje pojedynczych miliarderów to tylko kropla w morzu” – uważa.

Elektryczny samochód Elona Muska, nowatorskie silniki rakietowe Bransona ani innowacyjne aplikacje na smartfony nigdy by nie powstały bez zaangażowania państw w badania i rozwój. Wie o tym nawet Gates, który przyznał ostatnio, że kapitaliści niewystarczająco inwestują w innowacje i zaapelował o zwiększenie zaangażowania w tej dziedzinie. Jak powiedział, energia odnawialna powinna być finansowana w USA na takim poziomie jak Projekt Manhattan albo Apollo. Tak postępują już Chiny, które inwestują biliony dolarów w nowe silniki, innowacje w informatyce czy zielone technologie.

I chociaż miliarderzy nie będą mieli mono-polu na przyszłość, to ciągle stać ich na dokonywanie wielkich rzeczy. Odmierzający tysiąclecia zegar Jeffa Bezosa ma być pierwszym z całej serii. Kolejny czasomierz powstanie wewnątrz Góry Waszyngtona w amerykańskim stanie Nevada. Monumentalny symbol będzie prowokował pytania i przypominał ludzkości, że warto podejmować ambitne długoterminowe wyzwania.