To może tłumaczyć fakt, iż na co dzień konkurujące ze sobą chińskie korporacje energetyczne postanowiły połączyć swoje moce i stworzyć jedną gigantyczną spółkę — China Fusion Energy Inc. – w celu opracowania pierwszego reaktora fuzyjnego, tzw. sztucznego słońca. Stworzenie takiego urządzenia miałoby umożliwić Chinom w dłuższej perspektywie osiągnięcie zerowego poziomu emisji jeszcze przed 2060 rokiem.
Reaktory tego typu nazywa się sztucznym słońcem, ze względu na to, że proces, w którym miałyby one pozyskiwać energię elektryczną, jest tym samym procesem, który odpowiada za generowanie energii we wnętrzu Słońca.
Czytaj także: “Sztuczne Słońce” gorętsze od prawdziwego, ale eksperyment trzeba było szybko przerwać
Jak wskazują autorzy opracowania opublikowanego w dzienniku Financial Times, najnowsze przedsięwzięcie ma jeden jasny cel: osiągnięcie przez Chiny całkowitej niezależności energetycznej, przy jednoczesnym przejściu na czystą energię. Bez fuzji jądrowej osiągnięcie tego celu jest praktycznie niemożliwe. Wszystko jednak wskazuje, że do tego przełomu jest coraz bliżej. Dziennik South China Morning Post donosi bowiem, że prototyp reaktora fuzyjnego powinien powstać do 2035 roku. W ciągu kolejnych piętnastu lat produkcja energii w procesie fuzji jądrowej powinna wejść do użytku komercyjnego na dużą skalę.
Jeżeli powstanie, taki reaktor fuzyjny może dostarczać ogromne ilości czystej energii. W przeciwieństwie do konwencjonalnych reaktorów jądrowych reaktor fuzyjny nie bazuje na rozszczepie jądra atomowego, a na łączeniu jąder atomowych. W procesie tym powstaje niewiele odpadów radioaktywnych, a paliwem dla nich są powszechnie dostępne izotopy wodoru pochodzącego np. z wody morskiej oraz lit. Opanowanie i wykorzystanie takiej technologii stanowi zatem sposób zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego poprzez uniezależnienie od skończonych zasobów paliwa.
Chiny mają świadomość tego, że badania nad fuzją jądrową realizowane są aktualnie intensywnie w Europie i Stanach Zjednoczonych i tak naprawdę osiągnięcie punktu kontrolowanej fuzji jądrowej to długoterminowo jedyny właściwy kierunek rozwoju energetyki. Jakby nie patrzeć, zapotrzebowanie na energię w całym cywilizowanym świecie bezustannie rośnie, a więc wszystkie rozwijane źródła energii muszą być skalowalne, a przy tym charakteryzować się zerowym lub niskim poziomem emisji. Nic zatem dziwnego, że także i rząd Chin kładzie nacisk na jak najszybszy rozwój tej technologii.
Czytaj także: Chińskie „sztuczne Słońce” bije rekordy. Jesteśmy coraz bliżej kontrolowanej fuzji termojądrowej
Warto przy tym zauważyć, że obecnie Państwo Środka wciąż jest jednym z największych emitentów gazów cieplarnianych na świecie. Według szacunków, 30 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych na świecie pochodzi właśnie z tego kraju. Aktualne założenia są takie, że szczytową emisję gazów cieplarnianych Chiny osiągną do 2030 roku. Po tej dacie ilość emisji ma regularnie spadać do zera przez kolejne trzy dekady.
Niezależnie zatem od tego, któremu krajowi uda się jako pierwszemu osiągnąć produkcję energii w procesie fuzji jądrowej, będzie to korzyść dla mieszkańców całego świata. Jakby nie patrzeć, poziom emisji w tymże kraju zacznie spadać, a zważając na to, że gazy cieplarniane nie znają granic, to z takiego spadku skorzystają wszyscy.