Program inwentaryzacji zatopionej broni biologicznej i chemicznej na dnie Morza Bałtyckiego o nazwie CHEMSEA prowadził Instytut Oceanografii PAN.
“Projekt ten pokazuje, gdzie jest zagrożenie, i mówi wyraźnie, że zagrożenie jest i powinno być usunięte” – zaznaczył ocenił Główny Inspektor Ochrony Środowiska Andrzej Jagusiewicz. Dodał, że do rozpoczęcia pilotażowego wydobycia na obszarze polskich wód terytorialnych i polskiej strefy ekonomicznej strona polska będzie namawiała państwa członkowskie podczas posiedzenia Komisji Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku (HELCOM).
Szacuje się, że po II wojnie światowej zatopiono ok. 300 tys. ton poniemieckiej broni chemicznej. Głównymi akwenami, na których powstały takie “składowiska”, są morza Północne i Bałtyckie. W Bałtyku zatopiono ponad 50 tys. ton. broni chemicznej – najwięcej na wschód od Bornholmu i na Głębi Gotlandzkiej. W polskim pasie wód część chemicznego arsenału leży m.in. na głębinie niedaleko Zatoki Gdańskiej.
Inspektor powiedział, że po inwentaryzacji broń spoczywającą na dnie morza trzeba zbadać i przygotować finansowanie wydobycia. Zastrzegł jednak, że wydobycie arsenału jest dość ryzykowane i trzeba do tego podejść bardzo ostrożnie.
W 50 tys. ton bomb i pocisków, które trafiły do Bałtyku po II wojnie światowej znajduje się około 15 tys. ton substancji chemicznych
Według szacunków Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, zatopione pojemniki mogą być szczelne nie dłużej niż przez 150 lat, choć już obecnie czasami dochodzi do drobnych wycieków. Na dnie Bałtyku leży m.in. iperyt, czyli gaz musztardowy, zawierające tabun gazy porażające układ nerwowy, gazy łzawiące oraz gazy parzące, np. fosgen.
Na poprawę bezpieczeństwa ekologicznego wydano w ostatnich latach w Polsce miliardy złotych, w tym ponad 100 mln zł na sprzęt i szkolenia dla Państwowej Straży Pożarnej. Dzięki tym pieniądzom powstało 40 specjalistycznych grup ratownictwa chemicznego, zakupiono sprzęt pomiarowy czy specjalistyczne samochody