Z nieba na ziemię, czyli jak bomba StormBreaker wzmocni siły lądowe i uniezależni się od myśliwców
Rozwój bomb StormBreaker nieustannie postępuje. Każdego roku pojawiają się kolejne doniesienia o postępach w jej wdrażaniu, ponieważ – jak w przypadku każdej nowej broni – konieczne są liczne testy przed dopuszczeniem jej do użytku bojowego. Przykładowo w 2022 roku bombę StormBreaker zintegrowano z myśliwcem F-15E Strike Eagle, następnie z F/A-18 Super Hornet, a finalnie nawet z F-35 piątej generacji, który tym sposobem zyskają zupełnie nowy rodzaj uzbrojenia. Teraz z kolei dowiedzieliśmy się, że firma Raytheon Technologies opracowuje wersję bomby szybującej GBU-53/B StormBreaker niezależną od platform lotniczych, bo w pełni przystosowaną do wystrzeliwania z ziemi. Ta inicjatywa ma na celu zapewnienie jednostkom lądowym zdolności do wykonywania precyzyjnych uderzeń bez konieczności polegania na wsparciu lotniczym.
Czytaj też: Tajny projekt Ukrainy wychodzi na światło dzienne. Zobacz broń nowej generacji

Pierwotnie bomba GBU-53/B StormBreaker, znana również jako Small Diameter Bomb II (SDB II), była projektowana jako uzbrojenie zrzucane z samolotów bojowych i w ogólnym rozrachunku to nie byle jaki sprzęt. To inteligentna bomba nowej generacji, będąca jedną z najnowszych broni USA, która pozwala na rażenie różnego rodzaju celów (nawet pozostających w ruchu), bo od piechoty po okręty i na czołgach oraz fortyfikacjach kończąc. Na tle innych bomb StormBreaker wyróżnia się przede wszystkim zaawansowanym systemem naprowadzania, który ma pozwalać jej razić cele nawet w najgorszych warunkach pogodowych. Dodatkowo jej możliwości w pewnym stopniu “ratują” samoloty bojowe przed zagrożeniem, bo zasięg rzędu 72 km pozwala przypuścić atak na długo przed zbliżeniem się w zasięg wielu wrogich systemów przeciwlotniczych.
StormBreaker mierzy 1,76 metra długości i waży około 93 kg, z czego 48 kg stanowi jej głowica bojowa. Oznacza to, że StormBreaker do najpotężniejszych nie należy, jako że to przykład bomby o małej średnicy, ale najważniejsze, co ma do zaoferowania, sprowadza się właśnie do wysokiej celności. Jej system namierzania obejmuje GPS, nawigację inercyjną, radar fal milimetrowych, kamerę w podczerwieni oraz zestaw do śledzenia wskaźnika laserowego wycelowanego w obrany cel. Wisienką na torcie nie jest nawet możliwość aktualizacji celów w locie poprzez łącza Link-16 lub UHF, co pozwala na dynamiczne zmienianie celu jeszcze podczas lotu, a coś jeszcze lepszego – obsługa TacNet Data Link (TDL). Technologia ta pozwalająca na komunikację między pociskami, dzięki czemu bomby mogą wymieniać się danymi, analizować priorytet zagrożenia oraz autonomicznie koordynować ataki, aby zwiększyć skuteczność operacji.
Czytaj też: Rosyjskiemu Gradowi niestraszny już grad dronowy. Co teraz wymyślili Rosjanie?

Samo przekształcenie StormBreakera w wersję lądową wymaga integracji systemu napędowego, który może być oparty na rakietach lub silnikach odrzutowych. Dzięki temu nowa wersja ma osiągać zasięg do 111 km przeciwko celom stacjonarnym i około 74 km przeciwko tym pozostającym w ruchu. Takie możliwości zapewnią jednostkom lądowym zdolność do przeprowadzania precyzyjnych ataków niezależnie od dostępności wsparcia powietrznego, co ma kluczowe znaczenie w sytuacjach, gdy przestrzeń powietrzna jest zagrożona przez systemy obrony przeciwlotniczej przeciwnika lub gdy konieczna jest szybka reakcja.
Czytaj też: Ten silnik lotniczy zmienia wszystko. Amerykanie nie mogą uwierzyć w sukces Chin
Nowa wersja GBU-53/B StormBreaker dla jednostek lądowych może radykalnie zwiększyć zdolności taktyczne wojsk o swoim “przyziemnym” charakterze. Sama możliwość wykonywania precyzyjnych ataków na duże odległości bez konieczności angażowania sił powietrznych minimalizuje narażenie żołnierzy na przeciwdziałanie wroga i zwiększa skuteczność misji. Wiemy, że pierwsze testy poligonowe tej wersji będą miały miejsce w lecie bieżącego roku, a głównymi ich celami jest walidacja osiągów oraz integracja z systemami operacyjnymi wojsk lądowych. Jeśli te testy zakończą się sukcesem, pojawi się szansa na szybkie wdrożenie tych “bomb przerobionych na pociski” na służbę amerykańskiego wojska.