Ten rower elektryczny irytuje tylko jednym – zintegrowanym akumulatorem
Już jedno spojrzenie na Urban Racer wystarczy, aby określić go mianem roweru nie tylko nowoczesnego, ale też ciekawie przemyślanego. Najwięcej w tym robi pełna rama z włókna węglowego o ostro poprowadzonych krawędziach i wewnętrznym prowadzeniu przewodów. Producent zintegrował w niej automatyczny przedni reflektor, wyświetlacz aktualnego stanu e-bike oraz (niestety) akumulator 36V/10-Ah (360 Wh), który ma wystarczać do przejechania nawet 150-kilometrowych dystansów. Dlaczego to aż taki problem?
Pełne zintegrowanie akumulatora z dolną rurą ramy rowerowej oznacza, że proces jego ładowania wymaga w wielu przypadkach wnoszenia roweru do mieszkania lub domu. Gdyby tego było mało, w Urban Racer takie coś psuje ogólne wrażenie z podwójnej natury e-bike, bo tak się składa, że zastosowany w nim 250-watowy i 30-Nm silnik elektryczny w tylnej piaście, który zapewnia wspomaganie aż do prędkości 45 km/h, można zdemontować. Dzięki temu tego typu e-bike może stać się “zwykłym bike”, tyle tylko, że ciągle z akumulatorem w ramie.
Czytaj też: Lectric pokazał XPress. Z takim rowerem elektrycznym podróż po mieście to przyjemność
Szkoda – tak w skrócie można podsumować tę decyzję producenta. Zwłaszcza że Urban Racer waży tylko około 13,6 kg zależnie od wyboru jednej z pięciu rozmiarów ram, które są dedykowane dla osób o wzroście od 150 do 205 cm i wadze nieprzekraczającej 100 kg. Tak niska waga wynika przede wszystkim z braku amortyzacji oraz tego, że rama (wraz z widelcem, kierownicą i sztycą siodłową) wykonana jest z powszechnie stosowanego włókna węglowego T800.
Jeśli idzie o wyposażenie, na to również trudno narzekać. Zastosowany na kierownicy minimalistyczny pilot pozwala dezaktywować i aktywować jeden z trzech poziomów wspomagania elektrycznego, czego efekt widać na zintegrowanym z górną rurą ramy ekranie LED. Producent zapewnia też napęd 1 x 11 z elektroniczną tylną przerzutką L-Twoo, hydrauliczne hamulce tarczowe, opony Continental 700 x 28C na aluminiowych obręczach oraz ciekawie rozwinięty system oświetlenia, który obejmuje główny reflektor z automatyczną aktywacją oraz trzy światła boczne. Czego z kolei zabrakło? Jakiegokolwiek światła tylnego. Wisienką na torcie jest aplikacja na smartfona, która to pozwala zarządzać rowerem, podglądać historię jazdy oraz utrzymywać system w najnowszej wersji w ramach aktualizacji OTA.
Czytaj też: Zapomnij o tradycyjnych rowerach górskich. Z tym eMTB wejdziesz na nowy poziom
Ciągle czekamy na wielki start kampanii na Indiegogo, gdzie to zainteresowanie określi, czy elektryczny rower miejski Ofiito Urban Racer w ogóle powstanie. Patrząc jednak na inne e-bike, które podbiły już nie raz zbiórki tego typu, wydaje się wręcz w stu procentach pewne, że kosztujące 2000 dolarów (8120 zł) różniące się ramą wersje Urban Racer rozejdą się, jak ciepłe bułeczki. Zwłaszcza że producent planuje wprowadzenie ich do sprzedaży detalicznej w cenie aż 3999 dolarów, czyli dwukrotnie wyższej. Jeśli ten rower elektryczny wejdzie do produkcji, wysyłka powinna mieć miejsce w sierpniu tego roku.