Nakładanie rąk na głowę wywołuje bioemanację, która uzdrawia chore narządy wewnętrzne. Polipy z nosa można usunąć, prowadząc wewnętrzny dialog ze swoją osobowością. Odmawianie nowenny do św. Peregryna, patrona chorych na raka, jest w stanie uleczyć najbardziej zaawansowane nowotwory. W internecie można z łatwością znaleźć tego typu doniesienia, choć mogłoby się wydawać, że naukowcy już dawno rozprawili się z takimi mitami. A jednak wciąż wierzymy w to, że siłą woli – swojej lub cudzej – możemy wrócić do zdrowia. Dlaczego? Bo to prawda – odpowiadają naukowcy. Zaskoczeni?
STATYSTYKA POPRAWIA SAMOPOCZUCIE
Niemałą część uzdrowień za pomocą „niestandardowych” terapii może wyjaśnić statystyka. Opisuje ona zjawisko zwane regresją do średniej, które wynika z faktu, że większość rzeczy w życiu nie jest stała, lecz ulega wahaniom. Dotyczy to wielu chorób, zwłaszcza tych mniej groźnych lub przewlekłych. Ich objawy
nasilają się, słabną, czasem zupełnie ustępują. Jeśli cierpimy i próbujemy wyleczyć się siłą woli albo tabletką witaminy C, często następnego dnia czujemy się lepiej. Ale to nie zasługa siły woli ani witaminy – do poprawy doszłoby także wtedy, gdybyśmy nie zrobili kompletnie nic.
Przypadki zagadkowych uzdrowień – RAK SKÓRY
74-letnia Irlandka zachorowała na raka skóry, który zaatakował dolną część jej prawej nogi. Zmiany były tak rozległe, że nie kwalifikowały się do wycięcia ani radioterapii, a amputacja nogi mogła pozbawić pacjentkę możliwości poruszania się o własnych siłach. Lekarze postanowili zaczekać z decyzją. Zmiany zaczęły się wycofywać i po 20 miesiącach pacjentka została uznana za zdrową mimo braku leczenia.Jej zdaniem był to cud, bo pocałowała relikwię. Przyczyna regresji nowotworu w jej przypadku nie jest znana.
Co ważne, nasz mózg lepiej zapamiętuje sytuacje, w których naszym zdaniem doszło do czegoś niezwykłego. – Jeśli mamy do czynienia z dużą ilością możliwości, każda, nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz może się wydarzyć. Dowiadując się o tym, że ktoś został cudownie uleczony z choroby, skupimy się na tym i zignorujemy szerszy kontekst, taki jak liczba osób, które zmarły mimo stosowania tych samych cudownych metod – wyjaśnia prof. David J. Hand, statystyk z Imperial College London i autor książki „Zasada nieprawdopodobieństwa”. To zjawisko sprawia też, że zmieniają się nasze oczekiwania, które same w sobie mają właściwości lecznicze.
Przypadki zagadkowych uzdrowień – WADA NACZYŃ MÓZGOWYCH
40-letni Malezyjczyk trafił do szpitala z krwotokiem wewnątrzmózgowym. Badanie angiograficzne wykazało istnienie nieprawidłowego połączenia między tętnicą a żyłą w mózgu (tzw. malformację naczyniową). Taka wada jest groźna dla życia i powinna zostać zoperowana.
Pacjent musiał czekać na zabieg dwa lata, a gdy w końcu trafił do szpitala, okazało się, że malformacja zniknęła. Prawdopodobnie w nieprawidłowym połączeniu powstał zakrzep, który doprowadził do jego zamknięcia i zarośnięcia. W ten sam sposób z mózgu mogą znikać groźne tętniaki.
Odpowiada za to efekt placebo – jeden z najstarszych elementów medycyny. Podawanie pacjentowi substancji, która nie ma działania leczniczego, stanowiło przez tysiąclecia normę. Szamańska, ludowa czy „alternatywna” medycyna bywa do dziś zadziwiająco skuteczna. Wielu ludzi uważa, że wrócili do zdrowia dzięki preparatom homeopatycznym (nawet jeśli nie zawierają one ani śladu substancji, która mogłaby wpłynąć na organizm) albo akupunkturze (choć wykazano,
że jej działanie nie zależy od tego, w które miejsca terapeuta wbija igłę).
Przypadki zagadkowych uzdrowień – BIAŁACZKA
U 53-letniego pacjenta irańscy lekarze rozpoznali ostrą białaczkę limfoblastyczną. Ten nowotwór układu krwiotwórczego prawie zawsze prowadzi do śmierci, jeśli nie zastosuje się leczenia. Pacjent miał tak osłabiony układ odpornościowy, że doszło u niego do sepsy. Lekarze postanowili nie leczyć białaczki, póki nie opanują infekcji. Po czterech tygodniach badanie szpiku wykazało, że nieprawidłowe komórki zniknęły.
APTEKA W MÓZGU
Tak wielką siłę może mieć bowiem sam rytuał towarzyszący leczniczemu zabiegowi, który uruchamia produkcję neuroprzekaźników.
MODLITWA JAK JOGA
Naukowcy zaobserwowali, że ludzie wierzący z reguły żyją dłużej i zdrowiej niż niewierzący. Po części może wynikać to z praktyk religijnych. Badania naukowe nie wykazały dotąd, by modlitwy faktycznie pomagały wyzdrowieć, zwłaszcza w przypadku ciężkich chorób. Uczeni odkryli jednak, że niektóre rytuały modlitewne mogą być korzystne dla zdrowia. Rytmiczne recytowanie formuł, takich jak różaniec czy mantra, spowalnia tempo oddychania. Prowadzi to m.in. do obniżenia ciśnienia tętniczego krwi w podobny sposób jak inne ćwiczenia oddechowe – ogłosili autorzy pracy naukowej opublikowanej na łamach „British Medical Journal” w 2001 r. Z kolei islamska modlitwa zwana salat może łagodzić bóle dolnej części pleców. – Pokłony będące częścią tego rytuału działają podobnie jak joga czy fizykoterapia, zmniejszając obciążenie kręgosłupa i poprawiając elastyczność stawów – mówi prof. Mohammad Khasawneh z amerykańskiego Uniwersytetu Binghamton.
Nic dziwnego, że naukowcy coraz częściej porównują efekt placebo do apteki, która kryje się w naszym mózgu. „Dysponuje ona przeciwbólowymi endorfinami, endokannabinoidami – związkami biorącymi udział w tłumieniu bólu, należącymi do tej samej kategorii, co te zawarte w marihuanie – oraz serotoniną, odpowiedzialną m.in. za perystaltykę jelit. Serotonina jest także ważnym neuroprzekaźnikiem, potocznie zwanym hormonem szczęścia. Wszystkie te związki chemiczne są niezbędne przy leczeniu bólu, depresji, lęków, zespołu jelita drażliwego, nudnościach i uzależnieniach, a więc dolegliwości, które zwykle reagują na placebo” – pisze Erik Vance w książce „Potęga sugestii”. Do tego zestawu dochodzi jeszcze dopamina. Dlatego placebo sprawdza się także np. u pacjentów z chorobą Parkinsona, cierpiących na niedobór tego neuroprzekaźnika.
Badania wykazały, że efekt placebo występuje także wtedy, kiedy jesteśmy świadomi tego, że jest on manipulacją. Dlatego np. preparaty homeopatyczne działają
nawet na sceptyków, a nakładanie rąk może złagodzić ból głowy. Nie oznacza to jednak, że sama sugestia leczenia czy psychiczne nastawienie pacjenta może
naprawdę doprowadzić do wyzdrowienia. – Wiele wskazuje na to, że placebo jest mocno przeceniane. Może wpływać na objawy jakiejś choroby, takie jak ból, mdłości czy zaburzenia jelitowe, ale nie likwiduje jej przyczyn. Poprawia jakość życia pacjenta, co oczywiście jest bardzo ważne, ale też go nie wyleczy – wyjaśnia dr Maciej Zatoński, lekarz i współzałożyciel Klubu Sceptyków Polskich.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że działanie placebo trudno jest przewidzieć. Zmienia się zależnie od grupy pacjentów, u których jest stosowane. Wiadomo
np., że placebo znacznie częściej łagodzi objawy choroby wrzodowej u Niemców niż u Brazylijczyków. Nawet u tej samej osoby jego działanie może zmienić się z dnia na dzień. I nikt nie wie, dlaczego tak jest. Sugestia i oczekiwanie mogą mieć działanie lecznicze, jednak efekt placebo działa też w drugą stronę. Jeśli np.
bierzemy pigułkę zawierającą tylko cukier, a jesteśmy przekonani, że jest to lek o bardzo poważnych skutkach ubocznych, stan naszego zdrowia może się pogorszyć. To tzw. efekt nocebo, też bardzo powszechny w medycynie. Z jego powodu niektórzy z nas źle się czują na samą myśl o zastrzyku czy wizycie u dentysty albo mają wyższe ciśnienie tętnicze krwi wtedy, gdy mierzy się je w gabinecie lekarskim.
Badania wykazały nawet, że pacjenci onkologiczni poddawani chemioterapii zgłaszają towarzyszące jej skutki uboczne (nudności, wymioty, biegunka, zmęczenie), zanim rozpocznie się samo leczenie. Nocebo może być bardzo groźne, ponieważ działa silniej niż placebo. Badacze podejrzewają, że na takiej
właśnie zasadzie działają wszelkie klątwy i uroki, łącznie z tymi prowadzącymi do śmierci, jak w przypadku voodoo. Znany jest też przykład medycznej „klątwy”. Sam Shoeman z USA, u którego omyłkowo zdiagnozowano nieuleczalnego, zaawansowanego raka wątroby, umarł po miesiącu, choć sekcja zwłok wykazała, że w jego organizmie nie było śladu nowotworu.
ZAHIPNOTYZOWAĆ SIEKIERĘ
Podobnie jest z innym zjawiskiem psychologicznym – hipnozą. Jej przeciwbólowe działanie zostało potwierdzone wieloma badaniami. Pacjenci wprowadzeni w trans mogą obyć się bez środków znieczulających u dentysty, podczas operacji chirurgicznych czy zmiany opatrunków na rozległych poparzeniach. Hipnoterapię stosuje się też w przypadku bulimii, zaburzeń lękowych, bezsenności i uzależnień. Niektóre przypadki są bardzo spektakularne. W 1996 roku David Patterson pracujący wówczas jako hipnotyzer w szpitalu Uniwersytetu Stanu Waszyngton poproszony został o pomoc przy pacjencie, który na oddział ratunkowy szpitala trafił z zardzewiałą siekierą tkwiącą w karku.
Lekarze go uratowali, ale wywiązało się zapalenie opon mózgowych, co pociągało za sobą regularne wykonywanie bolesnych nakłuć lędźwiowych. Patterson miał pełne ręce roboty. Gorączkowo biegał od pacjenta do pacjenta, nie mógł dodatkowemu potrzebującemu poświęcić zbyt wiele czasu. Postanowił pójść na skróty. „Mężczyzna krzyczał i jęczał – wspomina. – Miałem dosłownie pięć minut. Powiedziałem: »Kiedy pielęgniarka chwyci za ramię, by cię przekręcić, zapadniesz w trans«”
Przypadki zagadkowych uzdrowień – STWARDNIENIE ROZSIANE
W 1979 r. Janina Lach miała 29 lat i chorowała na stwardnienie rozsiane. Miała niedowład nóg, z trudem poruszała się o kulach. W czasie mszy na Jasnej Górze nagle odzyskała sprawność. W 2005 r. po wypadku samochodowym straciła wzrok – po kolejnej pielgrzymce zaczęła znów widzieć. Jej uzdrowienie uznano za cud, choć przypadki spontanicznej remisji w stwardnieniu rozsianym są dość częste – prawdopodobnie wynikają ze zmian w działaniu układu odpornościowego.
P L A C E B O. K O L O R M A Z N A C Z E N I E
– Róż i błękit
Najmocniej działają tabletki placebo w kolorach różowym i czerwonym (działanie pobudzające) oraz niebieskim (działanie uspokajające) brąz i czerwień
Najskuteczniejsze placebo w formie płynnej ma gorzki smak i kolor czerwony, żółty lub brązowy
– x 2
Dwie tabletki placebo działają skuteczniej niż jedna, zwłaszcza jeśli oczekujemy działania przeciwbólowego, pobudzającego lub uspokajającego
Na większości ludzi taka piorunująca indukcja zakończona sugestią nie zrobiłaby żadnego wrażenia. Ale szczęście mi dopisało – pacjent okazał się bardzo podatny na hipnozę. Kiedy pielęgniarka go dotknęła, przestał jęczeć z bólu, stał się wiotki i uległy. Przekręciły go, był bezwolny i niczego nie czuł. Zachował pełną świadomość, z typowym w takich razach głupkowatym wyrazem twarzy”.
Dlaczego więc tak rzadko spotyka się hipnotyzerów w szpitalach czy przychodniach? „Tylko 10 proc. populacji wybitnie ulega hipnozie. Większość poddaje się jej jako tako bądź dość dobrze. Co więcej, hipnotyzerzy bardzo różnią się umiejętnościami. Głos, rytm mowy i synchronizacja decydują o sukcesie bądź porażce. Nawet jeśli hipnotyzer ma głos, wyczucie tempa i talent gawędziarza, musi jeszcze dobrze i w mig dostosowywać się do reakcji pacjenta, iść za głosem instynktu” – pisze Erik Vance. A to oznacza, że bardzo trudno jest stosować hipnozę jako skuteczną terapię czy nawet autoterapię. Jest ona pod tym względem jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż placebo.
KIEDY NOWOTWÓR SAM ZNIKA
Poza tym ani placebo, ani hipnoza nie radzą sobie z poważnymi, zagrażającymi życiu chorobami. Jak więc traktować opowieści o cudownych wyleczeniach np. pacjentów z zaawansowanym rakiem? Czy to możliwe, że naprawdę pomogła im modlitwa lub medytacja? Badania naukowe dają odpowiedź negatywną, ale
nie oznacza to, że uczeni całkowicie lekceważą takie przypadki. Czasami wystarczy dokładnie sprawdzić dokumentację medyczną. Krystyna Rymarz miała zostać uleczona ze śmiertelnie groźnych powikłań po operacji wątroby dzięki temu, że jej bliscy modlili się na grobie ks. Jana Balickiego, uznanego później za świętego. Jednak poprawa stanu zdrowia nie trwała długo i pacjentka zmarła kilka lat później. W internetowych opisach cudów często okazuje się, że oprócz modlitwy
u cudownie wyleczonych z raka osób stosowano także radio- i chemioterapię albo zabiegi chirurgiczne.
Zdarza się jednak, że dochodzi do tzw. spontanicznej regresji lub remisji. Raz na 100 tys. przypadków bez śladu znikają nowotwory – nawet te bardzo złośliwe i zaawansowane, które nie reagują na leczenie onkologiczne. Zdarza się to chociażby w przypadku czerniaka złośliwego, który co roku zabija ponad 1500 Polaków. Badając tych, u których nowotwór „cudownie” zniknął, lekarze odkryli, że może stać za tym infekcja bakteryjna. Ostry stan zapalny jest w stanie pobudzić układ odpornościowy, który zaczyna skuteczniej walczyć z komórkami rakowymi.
Pierwsze dobrze udokumentowane przypadki działania tego mechanizmu pojawiły się już pod koniec XIX w. Amerykański chirurg William Coley zaczął wtedy leczyć raka za pomocą bakterii wywołujących gorączkę. Była to pierwsza prawdziwa „szczepionka przeciwnowotworowa”. William Coley z powodzeniem leczył nią mięsaki, czerniaki, chłoniaki i szpiczaki. Te nowotwory najczęściej podlegają samoistnej regresji – po części dlatego, że mają związek z działaniem układu odpornościowego.
Przypadki zagadkowych uzdrowień – EPILEPSJA
Pacjentka z Wielkiej Brytanii od trzeciego roku życia cierpiała na napady padaczkowe wywołane zmianami w płacie skroniowym mózgu. Ta odmiana epilepsji
często jest oporna na leki przeciwpadaczkowe, może natomiast ustąpić po zabiegu chirurgicznym. Napady padaczkowe ustały u dziewczynki w wieku 6 lat, choć
nie została poddana żadnej terapii. Przyczyna wyzdrowienia do dziś nie jest znana.
HOMEOPATIA JAK MA DZIAŁAĆ ?
FAŁSZYWA PAMIĘĆ WODY
Ekstremalnie rozcieńczony lek może działać, ale tylko jako placebo. Homeopatia to metoda opracowana pod koniec XVIII w. przez Samuela Hahnemanna. Zakłada ona, że substancja lecznicza może pozostawić po sobie „ślad” w wodzie, do której zostanie dodana. Im większe rozcieńczenie, tym działanie lecznicze ma być silniejsze. Gdy ten proces zostanie powtórzony wielokrotnie, w roztworze nie zostaje ani jedna cząsteczka substancji, a jedynie „lecznicza informacja”, która korzystnie wpływa na pacjenta. W 2009 r. zespół kierowany przez nieżyjącego już prof. Rustuma Roya ze Stanowego Uniwersytetu Pensylwanii ogłosił, że „pamięć wody” zapewniają wiązania wodorowe powstające między cząsteczkami H2O.
Badania wykazały jednak, że to niemożliwe, ponieważ te wiązania są bardzo nietrwałe – powstają i rozpadają się biliony razy w ciągu sekundy. Dlatego według współczesnej nauki preparaty homeopatyczne działają na zasadzie placebo – pomagają na niektóre dolegliwości, ponieważ spodziewamy się, że pomogą. Co ciekawe, niewielka ilość szkodliwej substancji może naprawdę poprawić działanie układu odpornościowego – to zjawisko nazywamy hormezą. Tak działają na nas m.in. niektóre związki chemiczne obecne w owocach i warzywach. Ich dawki nie są jednak tak absurdalnie małe jak w homeopatii.
Dziś onkolodzy prowadzą intensywne badania nad metodami zaliczanymi do tzw. immunoterapii. – Nowotwór jest sprytny: albo udaje normalne komórki ciała, albo blokuje układ immunologiczny, aby nie działał właściwie i nie atakował komórek nowotworowych – tłumaczy prof. dr hab. Piotr Rutkowski, Kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków, Centrum Onkologii-Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Komórki rakowe mogą wydzielać substancje, które „wyciszają” nasz układ odpornościowy, a szczególnie aktywność komórek zwanych limfocytami T. Immunoterapia potrafi odblokować naturalne mechanizmy obronne. Te same, które u części pacjentów uruchamiają się bez pomocy lekarzy i dają w efekcie „cudowne” wyleczenie.
ODKRYCIA DZIĘKI CUDOM
Rzetelne naukowe badania niezwykłych ozdrowień przekładają się też na inne osiągnięcia współczesnej medycyny. Mogą pomóc firmom farmaceutycznym, które inwestują miliony w badania nad nowymi lekami. Wiele obiecujących preparatów trafia do kosza, w czasie badań klinicznych nie okazują się wystarczająco skuteczne. Tak było, a raczej mogło być w przypadku leku o nazwie ewerolimus, testowanego u chorych z rakiem pęcherza moczowego. Dekadę temu podano go
grupie 45 pacjentów. U 43 z nich okazał się zupełnie nieskuteczny. W takiej sytuacji uczeni z reguły zarzucają dalsze badania nad lekiem. Jednak David Solit,
onkolog z Memorial Sloan Kettering Cancer Center, zwrócił uwagę na to, że ewerolimus pomógł dwójce pacjentów. U jednego z nich nastąpiła częściowa poprawa, u drugiej chorej rak wycofał się. Można byłoby to uznać za cudowne ozdrowienie. – Dla mnie nie był to cud, lecz dowód, że ten lek działa. Musieliśmy się tylko dowiedzieć, komu go podawać, a komu nie – wspomina David Solit.
Badania nad wyjątkową pacjentką zaczęły się w 2010 r. Początkowo wydawało się, że uczeni nie mają szansy na sukces. Odczytywanie DNA komórek było wówczas tak drogie, że nie było ich stać na sprawdzenie wszystkich genów w guzie nowotworowym, który poddał się leczeniu. Na szczęście wkrótce pojawiły się nowe, tańsze technologie. Po dwóch latach pracy zespół Davida Solita znalazł dwa wyjątkowe geny, które sprawiły, że rak pacjentki był podatny na leczenie ewerolimusem. To był przełom, który dał początek całej serii badań. Rok temu zaowocowały one projektem Exceptional Responders Initiative, prowadzonym przez amerykański
Narodowy Instytut Onkologiczny. Polega on na tym, że każdy onkolog w USA może zgłosić „cudowne” wyleczenie pacjenta z raka przez lek, który nie działa
u innych. Takie przypadki będą szczegółowo badane, b ustalić, które fragmenty DNA były za to odpowiedzialne. W ciągu kilku lat dane uzyskane w ten sposób mają zmienić terapie onkologiczne tak, że będą dobierane indywidualnie dla niemal każdego chorego. – Już zdarzają się nam bardzo spektakularne przypadki. U jednego pacjenta z rakiem rozsianym po całym organizmie zastosowaliśmy indywidualnie dobrany lek. Po ośmiu tygodniach nowotwór zniknął – mówi David
Solit, który dziś kieruje Centrum Onkologii Molekularnej i ma do dyspozycji miliony na dalsze badania. A to oznacza, że wyleczenia uznawane do niedawna za cudowne mogą stać się częścią lekarskiego rzemiosła.
Przypadki zagadkowych uzdrowień – PRZEPUKLINA KRĘGOSŁUPA
64-letni Koreańczyk cierpiał na ból i drętwienie prawej nogi. Badanie rezonansem magnetycznym wykazało przepuklinę jądra miażdżystego, czyli tzw. wypadnięcie dysku między 3. i 4. kręgiem lędźwiowym. Pacjent nie chciał poddać się operacji, lekarze wykonali więc tylko blokadę nerwu (głęboki zastrzyk
przeciwbólowy). Objawy zaczęły ustępować, a ponowne prześwietlenie po trzech miesiącach wykazało, że przepuklina się cofnęła.Takie ozdrowienie zdarza się u części pacjentów, prawdopodobnie wskutek działania komórek odpornościowych zwanych makrofagami.
Jan Stradowski – szef działu nauki „Focusa”, z wykształcenia lekarz, z zamiłowania biolog i przyrodnik. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Człowiek 2.0”.
współpraca: Magdalena Kawalec-Segond, Marcin Powęska