Układ Słoneczny na kursie kolizyjnym. Naukowcy mówią o nawet milionie strumieni

Kiedy obiekty wchodzące w skład innych układów gwiezdnych opuszczają swoje okolice – tak jak miało to miejsce w przypadku słynnego Oumuamua – mogą one trafiać na przykład do Układu Słonecznego. Zdaniem naukowców strumieni powstałych w tego typu okolicznościach może być nawet milion.
Układ Słoneczny na kursie kolizyjnym. Naukowcy mówią o nawet milionie strumieni

Historia badań w tej sprawie jest bardzo długa, choć przez większość czasu ustalenia miały jedynie teoretyczny charakter. Astronomowie przewidywali, że do Układu Słonecznego mogą trafiać obiekty spoza jego granic, ale na faktyczne potwierdzenie tych hipotez trzeba było nieco poczekać. Przełom nastąpił między innymi za sprawą wspomnianej Oumuamua czy też komety znanej jako Borysow. Mając długo oczekiwane potwierdzenie, naukowcy zaczęli prowadzić symulacje, na podstawie których próbowali jak najlepiej zrozumieć mechanizmy rządzące zachowaniami tych ciał.

Czytaj też: Ultraszerokie podwójne planetoidy w Pasie Kuipera. Ich pochodzenie owiane jest tajemnicą

W toku takiego modelowania doszli do wniosku, iż podobnych obiektów powinno być zdecydowanie więcej. O tym, jak mogłyby wyglądać nasze spotkania z nimi oraz jakie będą tego konsekwencje, autorzy nowych badań piszą w artykule mającym obecnie formę preprintu zamieszczonego w bazie danych serwisu arXiv. Główny autor tych ustaleń, John Forbes z nowozelandzkiego University of Canterbury, opisuje istnienie swego rodzaju strumieni ciągnących się za układami, których granice opuściły tworzące je wcześniej obiekty.

Na przestrzeni milionów, a nawet miliardów lat, owe strumienie podlegają rozciąganiu i rozprzestrzeniają się po całej Drodze Mlecznej. W takich okolicznościach zdecydowanie bardziej prawdopodobny staje się scenariusz, w którym te struktury zaczną wchodzić w interakcje z naszym układem. Podobnych struktur może być naprawdę wiele, gdyż sami zainteresowani mówią o liczbie rzędu miliona – a być może nawet wyższej. Gdyby udało się zebrać wystarczająco dużo próbek pochodzących z tych obiektów międzygwiezdnych (na razie to odległa wizja) to badacze mogliby ustalić, skąd pochodzą i czy jest to jeden konkretny obszar czy też wiele różnych.

Układ Słoneczny od dawna stanowi miejsce odwiedzin obiektów międzygwiezdnych, ale dopiero od niedawna astronomowie są w stanie je wykrywać

Do odróżniania konkretnych ciał różniących się pochodzeniem można wykorzystać chociażby prędkości, z jakimi “wkraczają” do Układu Słonecznego. Ale takie podejście sprawdzi się prawdopodobnie przede wszystkim w odniesieniu do obiektów pochodzących z tego samego ciała macierzystego. Wielkim problemem w ustalaniu pochodzenia jest to, że zwykle tacy międzygwiezdni goście poruszają się po Drodze Mlecznej od miliardów lat. W międzyczasie podlegają więc wpływowi grawitacyjnemu ze strony na przykład obłoków molekularnych, co oddziałuje na ich trajektorie.

Czytaj też: Promienie kosmiczne o rekordowej energii uderzyły w powierzchnię Ziemi. Udało się je zarejestrować

Według autorów publikacji na odkrycie pierwszego “rodzeństwa” tego typu obiektów będzie trzeba nieco poczekać. Szacują, że taka sztuka uda się po zidentyfikowaniu około stu międzygwiezdnych gości trafiających do naszego układu. Szczególnie, iż wszystko wskazuje na to, że tytułowych strumieni jest naprawdę wiele. Dzięki nadchodzącym teleskopom, takim jak obserwatorium Very C. Rubin powinno dać się prowadzić obserwacje podobnych ciał ze znacznie wyższą szczegółowością. Z tego względu warto uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na ten potencjalnie przełomowy teleskop.