Amerykański satelita odkrył nowe pasy radiacyjne wokół Ziemi. Jeden z nich wciąż może istnieć

W maju 2024 roku Ziemia doświadczyła najpotężniejszej burzy słonecznej od niemal dwudziestu lat. W nocy z 10 na 11 maja do Ziemi dotarło aż siedem obłoków plazmy wyrzuconych w ciągu poprzednich dnia ze Słońca. Efektem były spektakularne zorze polarne, a nawet zakłócenia w komunikacji GPS. Okazuje się jednak, że te zdarzenia z dziedziny pogody kosmicznej miały jeszcze inne konsekwencje. Niewielki satelita wystrzelony na orbitę przez NASA rok wcześniej zarejestrował dwa nowe, tymczasowe pasy radiacyjne otaczające Ziemię.
Amerykański satelita odkrył nowe pasy radiacyjne wokół Ziemi. Jeden z nich wciąż może istnieć

Powszechnie wiadomo, że wokół Ziemi znajdują się dwa stałe pasy radiacyjne zwane Pasami Van Allena. Są to regiony położone wysoko nad równikiem, w których bezustannie krążą wysokoenergetyczne elektrony i protony uwięzione przez pole magnetyczne naszej planety. Cząstki te stanowią istotne zagrożenie zarówno dla sond kosmicznych, jak i astronautów realizujących misje w przestrzeni kosmicznej. Siłą rzeczy, badanie tych obszarów jest dla nas niezwykle ważne. Teraz jednak okazuje się, że między tymi dwoma stałymi pasami radiacyjnymi powstały dwa dodatkowe tymczasowe pasy wysokoenergetycznych cząstek.

Za ich odkrycie odpowiada satelita Colorado Inner Radiation Belt Experiment (CIRBE) wystrzelony na orbitę przez NASA. Wyniki jego obserwacji opublikowano właśnie w periodyku Journal of Geophysical Research: Space Physics.

Czytaj także: Zaskakująca aktywność w Pasach Van Allena. Naukowcy wskazują jej źródło

Naukowcy przyznają, że już wcześniej obserwowano tymczasowe pasy radiacyjne, aczkolwiek wszystkie one były autostradami dla elektronów. Teraz jednak okazuje się, że bliższy z dwóch obserwowanych prze CIRBE pasów oprócz elektronów miał także pokaźną populację protonów.

Naukowcy podejrzewają, że ta nietypowa cecha jest efektem wyjątkowej siły strumienia cząstek plazmy, które dotarły do Ziemi na początku maja. Mało tego, okazało się, że w przeciwieństwie do wcześniej obserwowanych pasów tymczasowych, te dwa były wyjątkowo trwałe. Zewnętrzny zanikł po 3 miesiącach, a wewnętrzny… może wciąż istnieć. Wcześniejsze struktury tego typu zanikały 3-4 tygodnie po burzy geomagnetycznej.

Czytaj także: Sonda JUICE wykonała najostrzejsze zdjęcie pasów radiacyjnych Ziemi. Ta gorąca plazma krąży wokół Ziemi

Warto tutaj wspomnieć parę słów o samym satelicie CIRBE odpowiedzialnym za to odkrycie, bowiem jego historia jest dość zagmatwana. CIRBE trafił na orbitę w kwietniu 2023 roku. Jego zadaniem było badanie Pasów Van Allena. W kwietniu 2024 roku, a więc rok po rozpoczęciu misji, satelita jednak zamilkł w wyniku jakiejś awarii. Jak pech to pech, gdy satelita zamilkł, w Ziemię uderzyła najsilniejsza burza geomagnetyczna od dwudziestu lat. Nikt się jednak nie spodziewał tego, co się stało później. Otóż CIRBE wrócił do życia w połowie czerwca i jak gdyby nigdy nic, wrócił do wykonywania pomiarów naukowych wysokiej rozdzielczości . To właśnie wtedy w danych obserwacyjnych naukowcy dostrzegli dwa nowe pasy radiacyjne. Bez tego łutu szczęścia, do dzisiaj nie wiedzielibyśmy o ich istnieniu, bowiem żaden inny satelita nie miał możliwości wykonania tego typu obserwacji.

Nie ma jednak róży bez kolców. Burza geomagnetyczna doprowadziła do rozdęcia atmosfery ziemskiej i wzrostu oporu atmosfery działającego na satelitę CIRBE. W efekcie satelita zakończył swoją misję nieco przedwcześnie, wchodząc w atmosferę ziemską w połowie października 2024 roku.