Londyńska kolejka podziemna nie powstałaby tak wcześnie, gdyby nie upór Charlesa Pearsona. Czyli prawnika z City, który od roku 1845 promował jej budowę jako remedium na nieznośny tłok panujący na ulicach coraz gęściej zaludnionego miasta. Pearson zmarł cztery miesiące przed wielkim otwarciem metra uświetnionym bankietem dla 600 oficjeli i przejażdżką pierwszym odcinkiem.
Szczury i smród
Linia wybudowana przez firmę Metropolitan Railway łączyła Dworzec Paddington z City. Stacji było siedem, a podróż trwała 18 minut. Tunel wykopano bardzo płytko metodą odkrywkową i obudowano cegłami. Ponieważ jeździły nim lokomotywy parowe, niezwykle ważny był system wentylacyjny. Pozostałością po nim są dwie fałszywe fasady kamienic przy Leinster Gardens 23 i 24 ukrywające otwarty fragment tunelu metra, którym wydostawał się dym. Stacje i drewniane wagony oświetlały lampy gazowe. Prasa wieściła rychły koniec metra, bo warunki podróżowania były dalekie od komfortowych. Jednak przyniosło ono tak wielką ulgę zatłoczonemu miastu, że londyńczycy przymykali oko na biegające tunelami szczury, klaustrofobiczne wagony, smród, duszący dym i cieknącą im na głowy wodę.
Nie taki szybki sukces
Już pierwszego dnia z kolejki skorzystało prawie 40 tys. osób, a do 1880 roku metro woziło 40 mln pasażerów rocznie. Pierwszą głęboką linię, której tunel zainspirował londyńczyków do nazywania metra Tubą (The Tube), otwarto w 1890 roku. Wagony o wąskich nieprzezroczystych okienkach (bo i tak nie ma na co patrzeć) ciągnęły już lokomotywy elektryczne.
Mimo sukcesu, który skutkował szybką rozbudową londyńskiego metra, inne miasta nie podchwyciły szybko tego pomysłu. Drugie metro na świecie otwarto dopiero w 1896 r. w Budapeszcie, a trzecie w tym samym roku w Glasgow .Metro w Londynie ma dziś ma 402 km torów (z czego tylko 45 proc. biegnie w tunelach), 11 linii, 272 stacje. Przewozi 1,3 mld pasażerów rocznie.